Z odzysku
Wbrew powszechnemu stwierdzeniu, że harcerz to osoba, która niekoniecznie stara się dbać o własny wygląd, proponujemy zbiórkę „Jak stworzyć swój własny styl”. Może ona pomóc niejednemu poszukującemu nastolatkowi. Wystarczy, że zajrzy do „second handu” i wyda dosłownie kilka złotych.
„Second hand” może być dobrym tematem na zbiórkę. Poszerza horyzonty myślowe, zdejmuje klapki z oczu i przekonuje, że można być dobrze ubranym za naprawdę małe pieniądze. Temat mody jest jak najbardziej naturalnym i odpowiednim tematem dla młodzieży, nie tylko dla dziewcząt, chłopcy również starają się wyglądać modnie. Dlatego warto o tym rozmawiać.
Dla starszych natomiast proponuję temat „Moralnych zakupów”. Dyskusja wędrownicza na tematy związane z tym, czy istnieje implikacja między ekspansjonistycznymi zapędami międzynarodowych korporacji a wykorzystywaniem chińskich robotników, może przynieść ciekawe wnioski.
Fakt, że młody człowiek częściej wybiera słynne „mieć” niż „być”, nie jest już chyba żadnym zaskoczeniem. Trudno znaleźć odpowiedź na pytanie, jak okiełznać rozwijającą się na potęgę potrzebę kupowania, której ciężkie torby z logo znanych marek, skrzywiają kręgosłupy moralne młodzieży. Potrzebę, która sieje spustoszenie w portfelach rodziców. Bo nie dać dojrzewającej dziewczynie na nową, modną bluzkę, to jakby świadomie skreślić ją z listy „najfajniejszych” koleżanek w klasie, albo co gorsze, pozbawić szans na „prawdziwą miłość”. Istnieje kilka rozwiązań. Pierwsze – pozwolić młodym płynąć tym nurtem, aż w końcowym efekcie staną się konsumpcyjnymi ofiarami – zafiksowani, ale zawsze modni. Drugie – odciąć ich kontakt z kolorową rzeczywistością shoppingu, tłumacząc że absolutnie nie ważne jest to, jak wyglądamy. Wątpliwe jest jednak , czy osoby nie mające swojego image-u poradzą sobie w życiu tak dobrze, jak ich wystylizowani koledzy? Warto chociażby zauważyć, że dobry wygląd, łącznie z wykształceniem i doświadczeniem to klucz do znalezienia dobrej pracy. Istnieje jeszcze trzecie rozwiązanie. Pogodzić się z tym, że młody człowiek, zwłaszcza dziewczyna, musi mieć stały dopływ ciuchów do swej szafy. Jednak warto położyć nacisk na to, że ciuch wcale nie musi być nowy.
Coraz więcej osób zaczyna rozumieć i doceniać zbawienne działanie second handów (SH). Powoli upada błędne przekonanie, że kupowanie w sklepie z używaną odzieżą jest niehigieniczne. Przestaje się też oceniać i szufladkować, czyli twierdzić, że po ciuchy z „lumpów” sięgają tylko ci najbiedniejsi. Teraz myśli się wręcz odwrotnie – taki rodzaj zakupów jest modny. Przykładów na potwierdzenie tego założenia jest wiele; gwiazdy, dające się sfotografować w sklepie z szyldem „Odzież zachodnia”, styliści radzący wybierać niepowtarzalne dodatki właśnie w bazarowych budach ze szmatkami na kilogramy, czy rubryki gazet o modzie z listą adresów najlepszych SH.
Ubieranie się w sklepach z używaną odzieżą nie nadwyręża finansowo. Kupując kilogram ciuchów w SH (na kilogram ciuchów składa się np. bluza z kapturem, dwa t-shirty bawełniane, mała apaszka) zapłacimy 10 – 40, zależy od ceny za kilogram. Natomiast za taką samą ilość ubrań zakupionych w markowych butikach wydamy kwotę od 100 zł wzwyż. A fakt, że dla kobiet zakupy to przyjemna rozrywka, przed którą nie zawsze można się powstrzymać, wizyta w „lumpie” nie powoduje wyrzutów sumienia. Rekordowe ceny w SH sięgają złotówki za sztukę. To tak jakby wybierać między dwiema przyjemnościami – kupić małego batonika czy fajną bluzkę?
Oryginalność ubrań z SH to kolejny duży plus, tym bardziej że trudno dziś
wyglądać niepowtarzalnie. Kupując t-shirt na wagę, nie ma obawy, że jeszcze tego samego dnia spotkamy na ulicy trzy osoby w takim samym. A potrzeba bycia oryginalnym tkwi w każdym. Poza tym taki rodzaj zakupów pobudza wyobraźnię; często zmusza do wykonywania poprawek krawieckich, bo przecież żal zostawiać w sklepie piękną, za dużą o cztery rozmiary spódnicę, wartą pięć złotych. W takiej sytuacji kupuje się ją, a w domu próbuje zwęzić – są więc i ćwiczenia manualne!
Zaskoczeniem może okazać się to, że zakupy w SH to także moralne veto przeciw wielkim korporacjom, jak np. NIKE, H&M, czy GAP. Kupując produkt znanej marki, dokładamy mały element do wielkiej układanki. Płacimy, dzięki czemu ogromna firma może
poszerzać swoją działalność. A jak ta działalność wygląda? Jako przykład niech posłuży znana wszystkim marka NIKE. Na początku musi być produkt – np. bluza. Bluzę trzeba uszyć, co wiąże się oczywiście z kosztami. Logicznym jest, że
firma stara się uszyć bluzy po jak najniższych cenach, po to aby zostało więcej
chociażby na dobrą reklamę. Z takim założeniem korporacja zleca szycie producentom ze stref wolnego handlu. Nie jest już tajemnicą jak wygląda praca w takich miejscach; słynne fabryki odzieży np. w Chinach, gdzie notorycznie łamane są prawa człowieka. Przymusowe nadgodziny, nieludzkie warunki pracy, śmieszne wynagrodzenie, brak przerw w ciągu kilkunastogodzinnej zmiany – to tylko część niesprawiedliwości, które dotykają pracowników tychże fabryk. Owocem współpracy firmy NIKE i chińskiej szwaczki jest modna bluza, za którą niejeden modny człowiek zapłaci naprawdę dużo. Szkoda tylko, że mało kto jest świadomy tego, że niecały procent od ceny bluzy stanowi dzienne wynagrodzenie szwaczki, resztę zagarnia NIKE. Stwierdzenie, że każdy kto kupuje ciuchy drogich marek, jest nieczuły na zło dziejące się w Chinach czy w Indonezji, jest stwierdzeniem na wyrost. Prawdopodobnie najczęściej wynika to z nieświadomości. Jednak w momencie gdy już tą świadomość posiadamy, można zastanowić się czy warto przykładać ręki to dzieła korporacyjnych molochów, czy wybierać alternatywne rozwiązania – chociażby second handy. Trudno w tak krótkim
artykule przedstawić temat „moralnych zakupów”. Zainteresowanych odsyłam do „No logo” Naomi Klein.
Gdzie wybrać się na zakupowe szaleństwo?
Secnd handy wyrastają jak grzyby po deszczu. Trudno więc wskazać jedyne
słuszne miejsce, w którym warto robić zakupy. Tu tak naprawdę nie ma zasady. Nie ma dobrych i złych „lumpów”. W każdym można „coś” wyszperać. Potrzeba tylko cierpliwości.
Jest jednak kilka miejsc które warto odwiedzić. Z konieczności ograniczam się do Warszawy.
1.Cała ulica Targowa, jest tam około dziesięciu sklepów z używaną odzieżą, w wolnej chwili można urządzić sobie maraton,
2.Second Hand przy Dworcu Wschodnim – duży sklep więc jest w czym wybierać,
3.Bazar przy Hali Banacha – tu panuje specyficzny klimat – polówki zawalone ubraniami i przekrzykujące się sprzedawczynie „Wybieramy za złotówkę drogie panie, wybieramy”
4.Róg ulicy Brackiej i Nowogrodzkiej – aż dwupiętrowy „lump”
pwd Karolina Więch – była drużynowa 84 WDH „Ruinoira”, Hufiec Waszawa Praga Północ, prezenterka telewizyjna. |