Elitarność? Uważaj!
CKM-y robiły wiele ciekawych rzeczy. Rzadko pojawiały się na zbiórkach drużyny, bo w tym czasie miały swoje ważne rajdy i biwaki. Ich kontakt z nami powoli się urywał. Jako szeregowi członkowie do końca nie wiedzieliśmy, co zrobić, żeby do nich należeć – ani gdzie właściwie bywają. Krótko trwająca fascynacja nimi zaczęła zamieniać się w niechęć.
Elitarności bałem się już zanim założyliśmy drużynę. Wszystko przez pewien zastęp, o barwnej nazwie CKM-y, działający w wielopoziomówce. Składał się on z osób, które dzisiaj nazwalibyśmy wędrownikami. Było to dobre kilka lat temu i instruktor opiekujący się nimi wypróbowywał na nich elementy dzisiejszej metodyki wędrowniczej.
Na obozie dowiedzieliśmy się, że nie muszą iść na grę, bo głosując, postanowili zostać w namiocie. Nie przemawiało to do nas, skoro nam tego wyboru nigdy nie dano. Kolejne tego typu przypadki sprawiły, że zaczęliśmy darzyć ten zastęp jawną niechęcią. Za prawdziwych bohaterów uważaliśmy osoby, które odmówiły członkowstwa w CKM-ach. Kiedy przez niewłaściwie stosowaną demokrację (przypominającą zasadę liberum veto) zastęp rozpadł się, nie ukrywaliśmy radości.
Elitarność tego zastępu i oderwanie od pracy reszty drużyny sprawiło, że stał się on od nas zupełnie odłączony. Do końca nie wiedzieliśmy nawet, kto w CKM-ach jest. Minęło 8 lat od ich rozpadu, a ja wciąż czuję nad moją 101 ich krążące widmo. Staram się jak mogę, żeby wędrownicy nie tracili kontaktu z macierzystą drużyną. Część z nich jest tam zastępowymi, inni przybocznymi lub instruktorami. Nie zawsze jednak wszystko wychodzi i już po mniej niż roku działania, pojawiły się u mnie osoby niepełniące żadnej innej funkcji. Dodatkowo część zastępowych z wielopoziomówki zastanawia się nad zostawieniem brązowego sznura.
Już teraz słyszę o pojedynczych harcerzach starszych mówiących, że za nic do nas należeć nie chcą. Na razie mam nadzieję, że twierdzą tak dlatego, że jeszcze w 101 być nie mogą. Gorzej, jeśli te głosy niechęci zamienią się w falę nienawiści. Elitarność depcze nam po piętach, a bez zasilających nas ludzi z wielopoziomówki doczekamy się wyginięcia.
Zrobiliśmy błąd na wspólnym biwaku obu drużyn. W tamtym czasie mieliśmy być zupełnie gdzie indziej, jednak sejmiki nie wypaliły i znaleźliśmy się w tym samym miejscu, co harcerze i harcerze starsi. Położyliśmy się spać grubo po 3 w nocy i wstaliśmy dopiero po 9. O 11, gdy zabraliśmy się do śniadania, niektórzy patrzyli na nas nienawistnie. Nie wiedzieli, jak późno się położyliśmy i dopiero po pewnym czasie zrozumiałem, że bardzo ucierpiał na tym nasz wizerunek.
Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby nie podzielić losu CKM-ów. Myślę, że sytuacja się poprawi, gdy uda nam się wypracować jasne zasady przyjmowania nowych członków. Pierwsza taka sytuacja czeka nas najpóźniej po wakacjach. Na razie pozostaje mi utrzymywać dobry kontakt z drużyną, w której byłem przybocznym i przekonywać ich, że nie chcemy się wywyższać.
Andrzej Walusiak - szef działu Wydarzenia w Na Tropie, drużynowy 101 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej, zastępca komendantki trasy I podczas tegorocznej Wędrowniczej Watry.