Kobieta i mężczyzna tacy, jakimi ich Bóg stworzył

Archiwum / phm. Lucyna Osińska / 16.04.2009

Dziewczyny, czy nie tęsknicie czasem do obrazów ukrytych na dnie podświadomości, w których jesteście pięknymi księżniczkami? A wy faceci, czy nie marzycie skrycie o stoczeniu wielkiej bitwy?

Choć lubię czytać, mało jest książek, które naprawdę wpłynęły na moje życie. Jedną z nich jest „Urzekająca”, autorstwa Johna i Stasi Eldredge, opowiadająca o tajnikach kobiecej duszy. Lektura jest napisana z chrześcijańskiego punktu widzenia i dotyczy głównie relacji na linii kobieta–Bóg, ale ponieważ stworzona jest przez pracowników poradni małżeńskiej, posiada także bardzo cenne uwagi na temat psychiki i kontaktów międzyludzkich. Wstępem do bardziej szczegółowych rozważań jest w niej zdefiniowanie kobiecości i właśnie nad tym chciałabym się na chwilę zatrzymać.

Są to trzy pragnienia: przeżycia wielkiego Romansu, wzięcia udziału w niesamowitej i ważnej Przygodzie oraz bycia Piękną.

Według małżeństwa Eldredge kobiecość – tak samo z resztą, jak i męskość – jest odbiciem serca samego Boga, który w duszach obu płci zaszczepił konkretne tęsknoty i marzenia. Są to trzy pragnienia: przeżycia wielkiego Romansu, wzięcia udziału w niesamowitej i ważnej Przygodzie oraz bycia Piękną. Muszę przyznać, że przy pierwszej lekturze książki nieco się skrzywiłam na takie przedstawienie sprawy, ale po dłuższym zastanowieniu muszę przyznać, że ma ono sens…

Przeżycie wielkiego Romansu

Która z nas nie marzy wciąż o przeżyciu wielkiej miłości? To właśnie nas, kobiety, wzruszają filmy takie, jak „Titanic”, „Romeo i Julia” czy „Duma i uprzedzenie”. Pragniemy kochać i być kochane. Nie tylko przez rodziców i koleżanki – pragniemy też miłości mężczyzny. To dla nas tak samo naturalne, jak jedzenie, spanie czy malowanie paznokci. Jeśli otwarcie zaprzeczymy tej tęsknocie, możemy się tylko poranić. Kobiety, które uważają, że nie potrzebują nikogo, a w szczególności męża, odrzucają istotną część swojej osobowości i przejmują cechy typowo męskie: graniczącą z brutalnością (choćby tylko słowną) surowość, potrzebę dominacji czy samoopanowanie.

Jak można dbać o byt i chronić kobietę, która zarabia dwa razy więcej niż jej facet i trzy razy w tygodniu chodzi na kurs karate?

W wyniku emancypacji zyskałyśmy prawo do pracy zawodowej, ale wraz z nim wiele z nas porzuciło swoje naturalne ciepło, emocjonalność i łagodność na rzecz cech bizneswoman. To z kolei zepchnęło mężczyzn, jeśli nie okazali się silniejsi, do drugiej ligi. Jak można dbać o byt i chronić kobietę, która zarabia dwa razy więcej niż jej facet i trzy razy w tygodniu chodzi na kurs karate? Cóż więcej może on jej jeszcze zaoferować? Samowystarczalność kobiet pozbawiła je istotnej części bycia sobą i przeżywania swoich dni z ukochanym mężczyzną. Co wcale nie oznacza, że radziłabym nam – dziewczynom – zarzucenie pracy zawodowej. Wydaje mi się tylko, że opieranie relacji z życiowym partnerem na osi Piękna i Rycerz może znacznie lepiej spełnić nasze marzenia niż próba podporządkowania go sobie we wszystkim. Kiedy przestaniemy być we wszystkim takie silne i zaradne, a w zamian damy im szansę, aby się nami zaopiekowali, może przekonamy się, że ta rola do nas obojga bardziej pasuje.

Wzięcie udziału w niesamowitej i ważnej Przygodzie

Czy każda z nas pragnie przeżycia wielkiej przygody? Na pewno każda kobieta chce, żeby jej życie miało sens, aby wniosło coś do historii, jeśli nie całego świata czy kraju, to przynajmniej do historii jej najbliżej rodziny. Przeżywanie wielkiej przygody to czucie się potrzebną. Świadomość, że moje wysiłki wnoszą do otaczającego mnie świata coś wartościowego i niezastąpionego. Kobiety zostały stworzone do wielkich rzeczy, posiadają umiejętności i predyspozycje, o których mężczyznom się nawet nie śniło. I nie mówię tu tylko o rodzeniu dzieci. Jest w nas wielka siła i determinacja, a jednocześnie urzekająca delikatność. To właśnie te cechy sprawiały – i sprawiają nadal – że u boku każdego wielkiego mężczyzny stoi nietuzinkowa kobieta. Kim byłby Władysław Jagiełło bez królowej Jadwigi lub Bill Clinton bez Hilary? Kim byliby wielcy artyści – malarze, poeci, pisarze – gdyby nie spotkali swoich muz pokroju Marii Wereszczakówny czy Barbary Baczyńskiej? Jesteśmy inspiracją, powodem do walki, wsparciem, ostoją, miejscem wytchnienia. Jesteśmy żonami, siostrami, matkami, córkami, współtowarzyszkami życia. Bez naszej obecności egzystencja mężczyzn, pełniących role tarczy i przewodnika, nie miałaby sensu.

Czas pracy się wydłuża, a spychane wciąż na dalszy plan życie prywatne niezauważalnie zaczyna zanikać, aż w końcu wiele par budzi się i zdaje sobie sprawę, że są sobie zupełnie obcy.

I tu dochodzimy do drugiej kluczowej kwestii – przygodę powinno przeżywać się we dwoje. W dawnych czasach, kiedy kobiety zajmowały się domem i dziećmi, a mężczyźni pracowali na polu lub polowali, ich wysiłki składały się na jeden wspólny cel: zapewnienie najbliższym bytu i szczęścia. W obliczu wielu zagrożeń, które wraz z zawirowaniami historii dotyczyły wszystkich państw i kontynentów kuli ziemskiej, związanie końca z końcem było często nie lada wyczynem i w pewnym sensie przygodą. Dziś kiedy większość czasu spędzamy osobno na własnej pracy zawodowej, nasze myśli krążą często na zupełnie innych orbitach. Oczywiście małżonkowie nadal chcą dla swoich dzieci ciepłego, bogatego domu, ale w pewien sposób zgubili wspólnotę swoich wysiłków, w dużej mierze ich drogi się rozeszły. Czas pracy się wydłuża, a spychane wciąż na dalszy plan życie prywatne niezauważalnie zaczyna zanikać, aż w końcu wiele par budzi się i zdaje sobie sprawę, że są sobie zupełnie obcy. Współczesny model życia mocno wstrząsnął instytucją małżeństwa i rodziny. Paradoksalnie wydaje się, że zaszkodził im najbardziej dobrobyt i oświecenie. Wiara w rozum zrelatywizowała skutecznie wartości religijne, a co za tym idzie również wartości moralne społeczeństwa XXI wieku.

Bycie Piękną

Przyznam, że tu poczułam największą rezerwę do czytanych treści. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach świat kobiecego piękna przeżywa prawdziwy kryzys. Z jednej strony uczy się nas, abyśmy szanowały swoją godność, nie prowokowały swoim wyglądem mężczyzn oraz nie redukowały naszej kobiecości do bycia obiektem seksualnym, z drugiej zaś każdego dnia jesteśmy bombardowane coraz to nowszymi sposobami na sprzedawanie kobiecego ciała w formie tak seksownej, że aż wulgarnej. Spotykamy to w filmach, teledyskach, gazetach oraz na ulicach. Jakbyśmy miały tylko dwie drogi: wyzywającą ladacznicę lub bezpłciową dewotkę/profesjonalistkę. Jak więc udawało się to księżniczkom, że były cnotliwe i piękne jednocześnie? Czy jest coś złego w pragnieniu bycia ładną i za to podziwianą, czy zawsze musi się to wiązać z pychą i próżnością? Zapewne odpowiedzią byłoby, jak w większości ludzkich spraw, zachowywanie dobrych proporcji – ale jak je znaleźć?

Autentyczne piękno, które łagodzi i koi, jest światu bezwzględnie potrzebne. Gdyby tak nie było, Bóg nie uczyniłby tak przejmującymi zachodów słońca, ośnieżonych gór czy leśnych polan.

Małżeństwo Eldredge pisze, że prawdziwe piękno płynie z głębi, z wewnętrznej harmonii pogodzenia ze sobą, Bogiem i ludźmi. Piszą również, że autentyczne piękno, które łagodzi i koi, jest światu bezwzględnie potrzebne. Gdyby tak nie było, Bóg nie uczyniłby tak przejmującymi zachodów słońca, ośnieżonych gór czy leśnych polan. Mówi się, że trzy najpiękniejsze rzeczy na świecie to konie w galopie, żaglówka w pełnym wietrze oraz kobieta w tańcu. Odpowiednie wydobycie tego piękna leży w samej naszej naturze – powstałyśmy bowiem jako uwieńczenie dzieła stworzenia, podpora oraz radość Adama.

Przedstawione powyżej rozważania nie wyczerpują niestety tematu i są zapewne bardzo subiektywne. Dlatego też wszystkich was zapraszam do samodzielnej refleksji oraz dyskusji w ramach komentarzy.

phm. Lucyna Osińska - Studencki Krąg Instruktorski im. Tony’ego Halika przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, Zespół Harcerstwa Akademickiego przy GK ZHP