Wielcy nieobecni

Archiwum / 06.09.2009

Minione wakacyjne miesiące obfitowały także w smutne wydarzenia. Zmarł Michael Jackson, zaraz po nim odeszli Zbigniew Zapasiewicz i Leszek Kołakowski. Niedługo później świat obiegła wiadomość o śmierci Lesa Paula. Prezentujemy sylwetki tych Wielkich, aby uczcić ich pamięć – oby nigdy nie zginęła.

 

 

 

Gorsze szaty Króla?

 

„Billie Jean”, „Thriller”, „Bad” i „Earth Song” – te utwory zna chyba każdy. Ale to nie w tych najpopularniejszych tkwił fenomen Michaela Jacksona. Prawda jest taka, że nawet najsłabsze piosenki z jego albumów o lata świetlne wyprzedzały muzyczne próby kogokolwiek innego. Przyjrzyjmy się tym „gorszym” szatom Króla Muzyki.

 

Jedni nazywali go geniuszem, inni bardziej niż muzyką interesowali się skandalami z jego udziałem. Tak naprawdę fanami byli jedni i drudzy. Po śmierci tego artysty wszyscy na chwilę zapomnieli o podejrzeniach, wątpliwościach, o kompromitujących wypowiedziach czy czynach. Liczyła się tylko śmierć wielkiego muzyka. Kto z nas w młodzieńczym wieku nie próbował naśladować moonwalka? Kto nie nucił choć jednej piosenki? Co napędzało kolejne sukcesy Jacksona i sprawiało, że był tak rozpoznawalny? Moim zdaniem odpowiedzią są dwie, z pozoru wykluczające się, cechy jego twórczości: różnorodność i niezmienność.

 

Choć Michael uchodził za artystę muzyki pop, z pełną fantazją wykorzystywał i łączył w swej twórczości inne style muzyczne. Zdarzało się, że na jednym albumie pojawiały się spokojne popowe ballady, utwory z mocniejszym brzmieniem gitarowym, a także rytmiczne kawałki z elementami hip-hopu. Dobrze wiedział, co w danej chwili podoba się ludziom i jaka muzyka się sprzedaje. Każdy chciał z nim pracować, więc nie wahał się zapraszać do współtworzenia najlepszych. Szczytem było nagranie teledysku do piosenki „Liberian Girl” o gwiazdach, które w nim wystąpiły, można było wtedy mówić godzinami. Ponoć był to też najdroższy wyprodukowany klip w historii.

 

http://www.youtube.com/watch?v=3ethtD4R1kk

 

Z czasem w utworach pojawiać zaczęły się motywy R’n’B i brzmienia dyskotekowe. W późniejszych latach powstawało wiele tanecznych coverów utworów Michaela. Na szczególną uwagę zasługuje ten piosenki „History”, wydany na albumie „Blood on the Dance Floor”.

 

http://www.youtube.com/watch?v=xd8-CmHpQj4

 

Jednocześnie Michael Jackson trwał w wypracowanym przez siebie niepowtarzalnym stylu. Oryginalne figury taneczne, wizerunek sceniczny, moralizatorski wydźwięk tekstów. To elementy twórczości, z których do końca nie chciał zrezygnować, choć niejednokrotnie proponowano mu zmiany w stylu produkcji. Zaliczył kilka kiepskich prób powrotu na szczyt. Z uśmieszkiem politowania obserwujemy próbę nawiązania do sukcesu utworu „Thriller” poprzez singiel „Ghost” czy klip do „You Rock My World”, przypominający połączenie „Billie Jean” i „Smooth Criminal”. Mimo że pomysły na piosenki nie są nowe, utwory paradoksalnie cechuje jednak pewna świeżość. Może gdyby zaśpiewał je ktoś inny, na kim nie ciążyły takie oczekiwania, utwory stałyby się większymi przebojami?

 

http://www.youtube.com/watch?v=Q3lzEn-ZcX4

 

http://www.youtube.com/watch?v=Fzb09NAUhEo

 

Postać Michaela Jacksona wpisana jest na stałe w karty historii muzyki rozrywkowej. Pod względem kontrowersji towarzyszących karierze nie różnił się z pewnością od innych legendarnych muzyków. Nie ulega jednak wątpliwości, że posiadał także wspaniały talent i niezwykłą miłość do muzyki. Zmarł 25 czerwca.

 

 

Portret mistrza

 

Niewielu jest artystów na naszej scenie, którzy mogliby się pochwalić takimi umiejętnościami. Zapasiewicz – już samo nazwisko budzi szacunek. Utalentowany aktor i reżyser, ukochany nauczyciel. Zaczynał niepozornie: studiował chemię na Politechnice Warszawskiej, ale karierę naukową kończył już jako prodziekan Wydziału Reżyserii na warszawskiej PWST. Zadebiutował na deskach Teatru Młodej Warszawy rolą Galois w „Ostatniej nocy”. Później związany był jeszcze z następującymi Teatrami: Klasycznym, Współczesnym, Dramatycznym i Powszechnym. Zagrał w nich niezliczoną ról i wciąż trwają spory, która z nich była najlepsza: nieważne było, czy wystawiano Gombrowicza, Dostojewskiego czy Szekspira – Zapasiewicz za każdym razem prezentował absolutne mistrzostwo, o czym zresztą doskonale wiedział i nie popadał w fałszywą skromność. Pokazał się także w 170 odsłonach Teatru Telewizji i wystąpił w 70 filmach, z czego najbardziej znane to: „Ziemia Obiecana”, „C.K. Dezerterzy”, „Krótki film o zabijaniu”, „Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową”. Ostatni film, w którym możemy go oglądać, to „Rewizyta”. Wystąpił także w kilku serialach. Ten imponujący dorobek został wyróżniony wieloma nagrodami, m.in. nagrodą im. Aleksandra Zelwerowicza, Diamentowym Mikrofonem, nagrodą za rolę w „Baalu” Bertolda Brechta czy Stomila w „Tangu” Mrożka. Został także pośmiertnie odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

 

Zbigniew Zapasiewicz nie był przystojniaczkiem biegającym z obnażonymi muskułami. Nie posiadał nie wiadomo jakiego uroku czy charyzmy, ale był pewny siebie i czuł się właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Wiedział, że ma talent. Swoją osobą udowodniał, że nie uroda, nie skandale i nie media czynią aktora prawdziwym artystą. To ciężka praca, miłość do zawodu i dar. Sam definiował aktorstwo w następujący sposób: „Od strony czysto profesjonalnej, poza jak najwszechstronniejszym opanowaniem warsztatu, obowiązkiem aktora jest wyzbycie się kokieterii, wszelkiej skłonności do ekshibicjonizmu i obrona na scenie każdej postawy ludzkiej”. Klasa sama w sobie! Zmarł 14 lipca.

 

&nbs
p;

Prawdziwa mądrość

 

„Cokolwiek wiesz i umiesz, pamiętaj o tym, że jesteś ignorantem i że wiedza twoja, jakkolwiek byłaby rozległa, nie sięga tego, co najważniejsze. Prawdziwa mądrość na tym polega”. I taką właśnie prawdziwą mądrością odznaczał się prof. Leszek Kołakowski, wybitny polski filozof. Wykładał na Uniwersytecie Warszawskim, kierował Zakładem Historii Filozofii Nowożytnej. Był współzałożycielem warszawskiej szkoły historyków idei (dziedzina zajmująca się refleksją nad polityką i jej podstawowymi pojęciami). Jako członek PZPR był pracownikiem Instytutu Kształcenia Kadr Naukowych przy KC PZPR. Krytykował władzę i odchodził od ustalonego modelu nauczania studentów, dlatego też w 1966 roku wydalono go z partii i usunięto z uniwersytetu, dwa lata później zaś zabroniono mu publikowania i wykładania, co zmusiło Kołakowskiego do emigracji. Udał się do Paryża, a następnie do Anglii, gdzie uczył na Uniwersytecie Oxfordzkim. Jest to tylko jedna z prestiżowych szkół, w których nauczał, był bowiem zapraszany do wygłaszania wykładów w Yale University, Berkley University czy University of Chicago. Jednak jego życie to nie tylko wykłady, lecz przede wszystkim twórczość literacka, a do jego ulubionych gatunków zaliczała się powiastka filozoficzna. W bajkach i przypowiastkach, których najbardziej rozpoznawalną cechą jest doskonały humor i ironiczno-żartobliwy styl, Kołakowski analizuje zagadnienia i paradoksy filozoficzne, porównuje też różne doktryny i szkoły związane z tą dziedziną. Najbardziej znane to „13 bajek z Królestwa Lailonii dla dużych i małych” czy „Cztery bajki o identyczności”.

 

Do głównych zainteresowań profesora należała historia filozofii, w szczególności od XVIII wieku, w tym doktryny liberalizmu oraz filozofia religii i kultury. Jego poglądy można poznać dzięki licznym pracom poświęconym tej tematyce; napisał m.in. „Szkice o filozofii katolickiej”, „Światopogląd i życie codzienne”, „Kultura i fetysze. Zbiór rozpraw”. Jest to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej twórczości pozostawionej przez tego znakomitego pisarza. W formie książkowej dostępne są już jego „Mini wykłady o maxi sprawach”, nagrane dla Telewizji Polskiej, zawierające drogocenne rozważania na tematy dotyczące prawdy, sprawiedliwości, tolerancji i różnych innych wartości. Zmarł 17 lipca.

 

 

Ojciec rocka

 

Amerykański muzyk i wynalazca stał się legendą już za życia. Człowiek-gitara był bowiem nie tylko uzdolnionym instrumentalistą, lecz także twórcą najpiękniejszej i najlepiej brzmiącej gitary na świecie – nazwanej od jego imienia Gibson Les Paul. Dzięki niej ukształtował całe pokolenia muzyków oraz ich fanów i słusznie został nazwany ojcem rock'n'rolla. Kto nie zna „Whole Lotta Love” Led Zeppelin, niech wstydliwie odwróci wzrok. Les Paul, a właściwie Lester William Polsfuss, to chyba najważniejszy innowator w dziejach szeroko pojętej muzyki rozrywkowej. Jest wynalazcą overdubbingu (nakładania kolejnych ścieżek dźwiękowych), efektu opóźnienia dźwięku („delay”), a przede wszystkim gitary „solid-body”, czyli po prostu deski bez pudła rezonansowego. Bez tej gitary nie byłoby rocka. Z jego geniuszu muzycznego i konstruktorskiego korzystają m.in. Jimmy Page, Joe Satriani i Slash – największy chyba miłośnik gitar spod znaku mistrza.

 

Niemal do końca życia 94-letni Paul koncertował, komponował i żył na najwyższych obrotach, czym często wprowadzał w zdumienie swoich młodszych kolegów – a także lekarza. Z zapałem planował ponoć swoją kolejną trasę koncertową, a jego wiek zdawał się nie mieć żadnego znaczenia – liczyły się wyłącznie pasja i miłość do muzyki. Zmarł 13 sierpnia.

 

http://www.youtube.com/watch?v=PU-PoUwECjI

 

 

 

Agata Luśtyk, Piotr Skowroński