Zaproszenie

Archiwum / 06.09.2009

Na otwarciu harcerskiej imprezy X zabrakło jej gospodarza: komendanta – dajmy na to – hufca Y. Jak to się stało i jakie okoliczności sprawiły, że w tak ważnej chwili nie był on ze swoimi ludźmi, którzy odwalili kawał dobrej roboty?

 

 

Scenariuszy jest kilka i przy założeniu, że świat jest logiczny, są one równie prawdopodobne. Rozważmy więc je wszystkie.
 

Scenariusz I

Komendant Z. jak co dzień przychodzi do swojego biura, by rzucić się w wir hufcowych obowiązków. Na głowie ma wypełnienie mnóstwa papierów, dopełnienie niezliczonych formalności, a po południu rozpocznie spotkania ze swoimi zespołami, które w tym roku harcerskim działają wyjątkowo sprawnie. Jeden z tych zespołów podjął się nawet zadania organizacji wielkiej chorągwianej imprezy. Już za kilka tygodni mają się tu zjechać setki harcerzy z najdalszych zakątków województwa. Komendant zalewa więc sobie herbatę i siada przy biurku. Na samej górze szpargałów dostrzega niepozorną szarą kopertę. Otwiera ją z zaciekawieniem i dostrzega, iż zawiera ona zaproszenie na wspomnianą imprezę. Znajduje się tam jego imię i nazwisko, jest data i miejsce spotkania otwierającego – dajmy na to – zlot, są grzecznościowe regułki stosowane zwykle w takich przypadkach.

Wzburzenie komendanta nie ma sobie równych: „Co oni sobie myślą – krzyczy w duchu komendant Z. – Czy tym zaproszeniem sugerują, że mógłbym się na ich imprezie nie pojawić, że nie wiem, jakie to dla nich ważne, że nie zdaję sobie sprawy z tego, ile pracy i serca włożyli w przygotowanie tego zlotu?!”. Dalej komendant Z. dochodzi do jeszcze bardziej przerażających wniosków: „A może myślą, że nie umiem zarządzać zespołem, że nie umiem pracować z ludźmi, że ci, którzy pracują pod moją komendą, nic dla mnie nie znaczą?”. Takie rozmyślania naszego komendanta powodują w nim rosnące rozgoryczenie i wzburzenie. Zaproszenie przesłane mu przez jego harcerzy ciska z impetem w kąt. „Nigdzie nie pojadę – skoro oni nie wierzą we mnie, nie ma sensu, bym się tam pojawiał”, myśli sobie nasz komendant.
 

Scenariusz II

Komendant Z. jak co dzień przychodzi do swojego biura, by rzucić się w wir hufcowych obowiązków. Na głowie ma wypełnienie mnóstwa papierów, dopełnienie niezliczonych formalności, a po południu rozpocznie spotkania ze swoimi zespołami, które w tym roku harcerskim działają wyjątkowo sprawnie. Jeden z tych zespołów podjął się nawet zadania organizacji wielkiej chorągwianej imprezy. Już za kilka dni mają się tu zjechać setki harcerzy z najdalszych zakątków województwa. Komendant zalewa więc sobie herbatę i siada przy biurku. Wśród zgromadzonych tu szpargałów i codziennej korespondencji nasz dzielny komendant znów nie dostrzega koperty, na którą czeka z wielkim utęsknieniem. Spodziewa się w niej otrzymać zaproszenie na otwarcie rzeczonej imprezy, którą jego harcerze przygotowują z takim poświęceniem. Komendant jest raczej starej daty, więc rola oficjela na tego typu uroczystościach wielce mu odpowiada. Ubiera wtedy swój wysłużony mundur i staje w pierwszym szeregu. A gdy wyczytują jego nazwisko, wyćwiczonym ruchem kiwa godnie głową. Czasami pozwolą mu nawet krzyknąć: „Druhny i druhowie – Czuwaj!”. I wtedy nasz wspaniały komendant jest ze swojej doniosłej roli dumny jak paw.

Mijają kolejne dni, a zaproszenia nadal na biurku nie ma. W przeddzień imprezy rozczarowany komendant podejmuje bolesną decyzję: „Skoro mnie tam nie chcą, to tam nie pojadę. Zresztą nawet nie wiem, gdzie i kiedy rozpoczyna się ta ich impreza. Nie to nie”.
 

Scenariusz III

Komendant Z. jak co dzień przychodzi do swojego biura, by rzucić się w wir hufcowych obowiązków. Na głowie ma wypełnienie mnóstwa papierów, dopełnienie niezliczonych formalności, a po południu rozpocznie spotkania ze swoimi zespołami, które w tym roku harcerskim działają wyjątkowo sprawnie. Jeden z tych zespołów podjął się nawet zadania organizacji wielkiej chorągwianej imprezy. Już za kilka dni mają się tu zjechać setki harcerzy z najdalszych zakątków województwa. Komendant zalewa więc sobie herbatę i siada przy biurku. Dziś musi wyjątkowo szybko uwinąć się ze swoimi obowiązkami. Wszak już jutro wielkie otwarcie rzeczonej imprezy. Koniecznie musi się tam pojawić – jego harcerzom będzie z pewnością miło, jeśli zobaczą, że ich komendant jest z nich dumny. Nasz komendant w trakcie otwarcia imprezy planuje powiedzieć kilka okolicznościowych słów i przede wszystkim podziękować całemu zespołowi, który tak ciężko pracował całymi tygodniami, by impreza okazała się wielkim sukcesem. „Na koniec powiem: jestem z was dumny, wykonaliście kawał dobrej roboty”, myśli sobie nasz komendant, zalewając przez przypadek wszystkie leżące na biurku szpargały gorącą herbatą.
 

Scenariusz IV

Komendant Z. jak co dzień przychodzi do swojego biura, by rzucić się w wir hufcowych obowiązków. Na głowie ma wypełnienie mnóstwa papierów, dopełnienie niezliczonych formalności, a po południu rozpocznie spotkania ze swoimi zespołami, które w tym roku harcerskim działają wyjątkowo sprawnie. Jeden z tych zespołów podjął się nawet zadania organizacji wielkiej chorągwianej imprezy. Już za kilka dni mają się tu zjechać setki harcerzy z najdalszych zakątków województwa. Komendant zalewa więc sobie herbatę i siada przy biurku. Wtem okno jego niewielkiego gabinetu otwiera się z hukiem. Komendant wygląda zaciekawiony i dostrzega na niebie wielki latający spodek. Nie zdąży nawet pomyśleć: „A niech to gęś kopnie”, gdy już świetlisty promień krępuje w niewyjaśniony sposób jego ruchy i wyciąga go przez okno. Patrząc na oddalający się budynek hufca, komendant zdąży jeszcze pomyśleć: „A tak chciałem być na otwarciu tej imprezy!”.
 
Drogi czytelniku! O tym, który ze scenariuszy jest najbardziej prawdopodobny, zadecyduj sam. Pamiętaj jednak, że zdarzają się na tym świecie rzeczy, które nie śniły się nawet filozofom.
 
Zbieżność przedstawionych sytuacji z faktem, że komendant Chorągwi Wielkopolskiej nie pojawił się na otwarciu Wędrowniczej Watry 2009, jest zupełnie przypadkowa.
 

Filip Springer