Była sobie dziewczyna
Londyn 1961. Żyła sobie wtedy dziewczyna. Dziewczyna, która pragnęła odmiany od życia, które dotychczas znała. I nieoczekiwanie los w nieco baśniowy sposób spłatał jej figla i wywrócił wszystko do góry nogami…
Jenny to dziewczyna wyrazista, niedająca sobie w kaszę dmuchać, wyróżniająca się na tle swoich rówieśników. Całe jej życie jest podporządkowane nauce i zajęciom dodatkowym; to wszystko ma ją zaprowadzić na wymarzony Oksford. Wymarzony dla jej rodziców jako realizacja ich własnych ambicji oraz wymarzony dla niej jako ucieczka od schematu przeciętności, w który została wtłoczona. Oczekiwany czas studiów jawi jej się jako czas wyzwolenia – i tylko dlatego stały się one jej celem. W filmie wielokrotnie widać, jak marzy: że na studiach będzie słuchała muzyki takiej, jaka to jej się podoba, że będzie mówiła wyłącznie po francusku i że będzie ubierała się tak, jak chce – czyli na czarno… Tymczasem widać, że dusi się w tym przyciasnym ubranku zwyczajnej licealistki: nie pasuje do swego domu, do swego otoczenia, do obecnego życia. Już od pierwszych scen dostrzegamy, że tkwi w niej coś buntowniczego, coś co każe jej dążyć do samodzielności, do wyrwania się spod skrzydeł rodziców i rozpostarcia własnych. Mimo to wciąż pokornie uczy się łaciny, gra w młodzieżowej orkiestrze i na życzenie rodziców umawia się z Grahamem – chłopcem, który wprawdzie jest w jej wieku, lecz zupełnie nie dorasta jej do pięt. I nie ma pojęcia, że wkrótce wszystko ma się odmienić…
Niespodziewanie w życie Jenny wkracza dojrzały mężczyzna, mogący dać jej znacznie więcej niż jej rówieśnicy. David pokazuje jej rzeczywistość, której nie znała, a której podświadomie pragnęła. Najpierw zaczarowuje jej świat, następnie jej rodziców, ostatecznie ją samą… Film jest syntezą pierwszych razów dziewczyny: pierwsze zauroczenie, pierwsze bankiety, pierwsza aukcja, pierwsze poważne rozmowy o sztuce, pierwszy wyjazd do Paryża oraz pierwsze zbliżenie z mężczyzną… Losy szesnastolatki przypominają w tym miejscu losy słynnej Lolity – lecz jest to Lolita „zintelektualizowana”, a urodą i wdziękiem przypominająca Audrey Hepburn. Jak na swój młody wiek doświadcza wiele i chłonie to całą sobą; jej ukochany daje jej przedsmak dorosłego życia, niestety w samych superlatywach, czym dziewczyna się zachłystuje… I przez to niejako traci swoją młodość.
Na początku była dziewczyna. Kim Jenny stanie się pod koniec filmu? Czy ta metamorfoza, do której usilnie dążyła, przyniesie jej szczęście? I przede wszystkim: czy da się przyspieszyć dorastanie?