Już jutro 1000 demotów o Saakaszwilim!
Mam konto na naszej-klasie, którego już w zasadzie nie używam. Cały obóz nuciłem „Jak anioła głos”. Przez prawie rok mój nadgarstek zdobiła niebieska gumowa bransoletka z napisem „zbieram wodę”. Kumałem czaczę. Byłem trendy. Chwilowa moda? Czemu nie? Ulegam.
Tak. Jestem osobą, która często płynie z prądem. I w nosie mam zdziwione spojrzenia zdające się mówić: „Nie masz własnego zdania? Ty – taki mądry facet…” To tak, jakby sam fakt, że nagle coś się podoba każdemu, odbierało tej rzeczy całą wartość. Mam nie używać facebooka, bo teraz używają go wszyscy? To tak, jakby nie smucić się tragedią w Smoleńsku, bo media ciągle o niczym innym nie donoszą. Najwyższa pora skończyć więc z powszechnie przyjętą pejoratywną konotacją „chwilowej mody”. Zakodujmy sobie: chwilowe – nie znaczy gorsze.
Ale po kolei. Co to właściwie jest „chwilowa moda”? Gdy Wikipedia zawodzi, nie pozostaje nic innego poza odwołaniem się do własnej intuicji. Słowo „chwilowa” nadaje temu pojęciu wyraźny wymiar czasowy, sugeruje krotki i ulotny charakter. Zaraz, zaraz, ale czy nie jest to przypadkiem typowy atrybut „mody”? Przecież coś, co jest modne dzisiaj, z reguły nie będzie modne jutro. Dlaczego więc nie pisać i w tym przypadku po prostu o „modzie na…”?
Różnica leży właśnie w tym subiektywnym, wyraźnie negatywnym nacechowaniu emocjonalnym. Każdy przecież chce być „modny”, a nikt chyba nie chciałby, żeby o nim mówiono jako o tym, który „chwilowym modom ulegał”. Powszechne jest także skojarzenie z tandetą i kiczem. Ale konia z rzędem temu, kto potrafi odróżnić „tandetne i kiczowate” kreacje od „przełomowej nowej jakości” na wybiegach Mediolanu czy Tokio. Tutaj muszą wkroczyć eksperci i mocą swojego autorytetu stwierdzić: to jest modne. W przypadku „chwilowej mody” decydują przeciętni ludzie. Nikt nikomu nie wmówi, że piosenka Wilków „Baśka” ma mu się podobać albo że „M jak Miłość” jest świetnym serialem. Więc jakim prawem wybory mas mają nam się źle kojarzyć? A jeżeli ktoś szczerze wierzy, że „jak coś jest dla wszystkich – to jest dla nikogo”, to niech poważnie zastanowi się nad swoim miejscem w państwie demokratycznym, opartym na woli większości. Poza tym nie ma chyba osoby, która byłaby wolna od „chwilowych mód”.
„Chwilowe mody” są wszędzie. Można by nawet pokusić się o stwierdzenie, ze nasze życie jest swoistą wypadkową tysięcy chwilowych mód. Słuchasz radia? Na pewno wpadł Ci w ucho jakiś ostatni hit Lady Gagi, Muńka Staszczyka, czy Czesława Mozila. A może czekasz na najnowszy odcinek „Usta-usta”? Albo ściągasz z Internetu na bieżąco kolejne odcinki „Dr House’a”? To takie typowe „chwilowe mody” telewizyjno-radiowe. Jednak ostatnio ich wiodąca rola w zabijaniu Twojego cennego czasu znacznie zmalała na rzecz medium, bez którego większość z nas nie wyobraża sobie poranków, popołudni i wieczorów w domu, czyli Internetu. Kiedyś był IRC, teraz gadu-gadu, choć pomału wypiera go fejsbuk i skajp (tak, obecnie modne jest spolszczanie angielskich nazw). No i te demotywatory.pl! Znasz to uczucie?
Mody językowe? Kiedyś słowo „cool” było naprawdę fresz. Albo dżusi. Teraz już raczej edżi lub fleszi. Ty też masz wrażenie, że nie nadążasz? Używamy pewnych słówek lub zwrotów tylko po to, żeby być modnym i jak tylko jakieś słówko albo wyrażenie się już przeje, używanie go traci swój sens. Nie wierzysz? Spróbuj na jakiejś wyczesanej domówce użyć popularnego jeszcze ładnych kilka lat temu sformułowania: „a łyżka na to niemożliwe”…
„Chwilowe mody” sportowe mogą odnosić się zarówno do sportów uprawianych, jak i do popularności sportowców. Po sukcesach polskich siatkarzy każdy chciał iść w ślady Murka, Gruszki, czy Świderskiego. Teraz na topie są podopieczni trenera Wenty. Decydenci odpowiedzialni za rządowy program budowy boisk w każdej gminie „Orlik” powinni więc modlić się o szybki sukces naszych piłkarzy. Są też dyscypliny, w których sukces sportowy lub inne głośne wydarzenie z udziałem naszego zawodnika nie przekłada się na zdrowszy tryb życia, lecz staje się dyżurnym tematem rozmów. Nie było chyba w kraju osoby bez opinii na temat olimpijskich szans Adama Małysza, czy też kłopotów Roberta Kubicy w zespole BMW Sauber. Ostatnio dużą popularnością cieszy się Pudzian. Raczej nie na długo.
Skąd się biorą takie &bdq
uo;chwilowe mody”? W zasadzie mechanizmy są dwa. Pierwszy związany jest z dominującą rolą mediów. Wszyscy oglądamy te samy kanały, słuchamy tych samych stacji radiowych, wchodzimy na te same strony internetowe. Nic więc dziwnego, że gdy tylko pojawi się tam jakaś NOWA i INTRYGUJĄCA rzecz, o której wszyscy mówią i piszą, jest duża szansa, że zrobi się z tego jakaś „chwilowa moda”. Przykładem takiej jest styl „emo”. Gdyby nie sztucznie napompowany balon marketingowy i intensywna promocja w stacjach muzycznych oraz prasie młodzieżowej, „emo” nie byłoby takie popularne.
Drugi mechanizm związany jest z rolą kręgu naszych znajomych. Niezależnie od roli mediów, jeżeli coś cieszy się dużą popularnością i szacunkiem wśród ludzi dla nas ważnych, to my pewnie też tym czymś się zainteresujemy. Na zasadzie: „Jeżeli moi przyjaciele mają MP3 Playera z białymi słuchawkami, kupię sobie i ja” albo „Jeżeli w mojej parafii ludzie na chrzcie dają dziecku imiona Jan Paweł – niech i mój syn tak ma”.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego im ulegamy? Człowiek potrzebuje nowych bodźców. Nikt nie będzie ciągle słuchał tych samych zespołów, nosił tych samych ciuchów, rozmawiał na te same tematy. Problem tylko w tym, że nie każdemu się chce (albo nie zawsze się chce) samemu mozolnie szukać „nowego”. „Chwilowe mody” same Cię znajdują. Oferują coś świeżego, przy udziale minimalnego wysiłku z Twojej strony. Ponadto akceptując je, stajesz się częścią jakiejś szerszej grupy. Oglądasz ten sam serial? Już możesz uczestniczyć w rozmowie na przerwie. Nie widziałeś ostatniej walki Pudziana? Sorry, stary… Człowiek jest istotą społeczną i potrzeba przynależności jest jedną z kluczowych dla prawidłowego rozwoju psycho-społecznego człowieka.
Daj więc szansę „chwilowej modzie”. Traktuj ją jak obcego człowieka, który nagle zaczyna opowiadać Ci jakąś historię w pociągu relacji Kraków-Gdynia. Daj mu szansę i wysłuchaj. Dobrze przecież wiesz, że za kilka godzin wysiądziesz z pociągu i pewnie nigdy już nie spotkasz tego człowieka. Może być ciekawie i podróż minie szybciej. W ostateczności – zawsze możesz zmienić przedział!
{multithumb thumb_width=80} phm. Tomasz Gabor – instruktor Hufca Ziemi Wadowickiej. Przez dziewięć lat był drużynowym 2 DW „Ogień”. Obecnie doktorant w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji. |