Biegnij po książkę!
„Biegnę, więc jestem” parafrazuje Kartezjusza japoński pisarz Haruki Murakami. Już prawie od ćwierć wieku biega codziennie, bierze udział w co najmniej jednym maratonie rocznie. To jest po prostu część jego rozkładu dnia i choć nie ma w tym większej głębi – postanowił napisać o tym książkę.
Tytuł w wersji angielskiej brzmi zdecydowanie lepiej: „What I talk about, when I talk about running”. Polskie „O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” jest zbyt blade. Przeczytawszy książkę mogę stwierdzić, że równie dobry byłby tytuł „O czym mówię, kiedy mówię”. Taki właśnie jest jego pamiętnik. Choć skupia się wokół dwóch tematów – biegania (co oczywiste) i pisarstwa (co jest oczywiste niewiele mniej) – to autor przemyca swoją życiowa filozofię. Bardzo sprytnie, bo głównie mówi o tym, że takiej filozofii on akurat nie ma. Żyje dla życia, biega dla biegania, je dla jedzenia, może tylko pisze dla innych.
To pierwsza książka tego autora o charakterze autobiograficznym przetłumaczona na polski. Choć w powieściach Murakamiego odnaleźć można wiele wątków wyjętych wprost z jego życia, to jednak dowolnie popisywał się swoją fantazją. Tutaj nie mógł zmyślać. Pisał o swoim życiu, które (nawet według niego) jest najzwyczajniej zwyczajne. Nowy styl jest zawsze ryzykowny, gdy czytelnicy są przyzwyczajeni do pewnych form.
Haruki Murakami jest absolutnie fenomenalnym pisarzem. Jego powieści się nie czyta – je się pochłania. Do tej pory na polski przetłumaczono 11 jego książek. Plus ta najnowsza. Wszystkie są magiczne. To słowo najlepiej je określa. I nie chodzi tu o żadną fantastykę, choć dzieła tego japońskiego autora są bez wątpienia fantastyczne. Zakochać się można raczej w stylu niż w fabułach. Krótkie i proste zdania – to cecha charakterystyczna Murakamiego. Wszystko jest z pozoru takie codziennie, a jednak pachnie tak niesamowitą niesamowitością, że zamieszkuje to wszystko w czytelniku. Nie ma specjalnego znaczenia, o czym on pisze, bo pisze w taki sposób, że czym by to nie było – wciąga bez reszty. Czytanie tych książek jest jak… ciepły letni deszcz. Jak herbatnik do kawy. Jak ciepła bułka z rana. Jak głaskanie kota, gorący prysznic, czekoladka po obiedzie. Jest absolutną przyjemnością.
„O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu” nieco różni się od poprzednich książek. Może dlatego, że ma innego tłumacza? A może forma pamiętnika nie jest Murakamiemu – haha – pisana. Na pewno jednak warto przeczytać. Skoro on biega dla biegania, to Wy przeczytajcie dla czytania. Polecam tym, którzy biegają. Tym, którzy nie biegają, ale chcą zacząć, polecam gorąco. Tym, którzy nie biegają i nie zamierzają biegać, polecam jeszcze goręcej. Bieganie może być przyjemnością, sprawdzianem, trudem, wysiłkiem… lub po prostu częścią dnia. Jak się z nim oswoić – podpowie Ci 61-letni Japończyk, który codziennie rano, jak żmudny rzemieślnik, wychodzi z domu i biegnie. Po prostu.
To nie jest dobra książka na rozpoczęcie swojej przygody z Murakamim. Na pierwszy raz lepiej wybrać którąś z jego powieści (absolutnie fenomenalne jest „Norwegian Wood”, niepewnym rekomenduję krótsze, ale również fantastyczne „Na południe od granicy, na zachód od słońca”). Najlepsze jest to, że żadna z jego książek nie ma wyraźnie narysowanej puenty. Nie wiadomo tak naprawdę, co stanie się dalej. Po prostu bierze się kredki własnej wyobraźni i tworzy. To bierzcie i twórzcie. Ja się zakochałam.