Wy, którzy pospolitą rzeczą władacie…
(idąc)
Ktoś się za mną włóczy wciąż.
DZIENNIKARZ
Ktoś przede mną ciągle stąpa.
S. Wyspiański „Wesele”
No właśnie wciąż za tym Stasiem Gąską podążamy i wciąż go niestety, dogonić nie umiemy. Stańczyka znamy wszyscy. Przed oczami ukazuje się nam zamyślony błazen w spiczastej czapce z „uszami” i dzwoneczkami. Symbolika zadumanej twarzy, wzroku w dal utkwionego z powodu wiadomej wieści, przed chwilą odczytanej z listu rozłożonego na stole obok, jest teraz jeszcze bardziej „stańczykowska”.
Tak to po raz kolejny, spoglądając w tego błazna, poznajemy „wielkiego męża”. No i cóż – „nie trujmy serc, nie traćmy głów”.
20 czerwca odbędą się wybory prezydenckie. Choć z racji wieku nie wszyscy mogą w nich zagłosować, to wszyscy mogą w nich uczestniczyć. Prezydent Rzeczypospolitej, jak podsłuchałem pewną drużynową, która tłumaczyła w tramwaju grupie młodych harcerzy „pełni rolę takiego króla”. Słowa to może wielkie, chmurne, ale szczególnie w ostatnim czasie doświadczamy, że ten konstytucyjny „najwyższy przedstawiciel Rzeczypospolitej Polskiej”, „gwarant ciągłości władzy państwowej”, „stojący na straży suwerenności” jest właśnie takim trochę królem. Na pewno nie jest to po prostu urzędnik o mniejszych bądź większych uprawnieniach. Mimo że bez berła i korony, wciąż „ojcem i głową narodu być powinien” – jak przypomina Konstytucja 3 Maja.
Z tej okazji powinniśmy postarać się spojrzeć prznikliwym wzrokiem Stańczyka w dal. Może właśnie wyjść z hałaśliwego balu, rozgrywającego się za drzwiami. Takiej chwili refleksji nie sprzyjają „nieomal błazeńskie wiece”, nie sprzyja jej również „wojna domowa”.
Józef Pisłudski twierdził, że prezydent powinien mieć „ciężki chód, lecz lekką rękę”. „Ciężki chód” ma pomagać w „wydobywaniu się z bagien i trzęsawisk”(jakże aktualne wobec powodzi). Lekka ręka natomiast to umiejętność kompromisu. Istotę tego kompromisu wydaje się nam idealnie oddają słowa: „we wszystkich tedy obradach i przedsięwzięciach powinni przenosić sprawy pospólne nad wszelkie prywatne i pojedynkowe pożytki, jakiekolwiek by one były”. Słowa te choć pochodzą z XVI wieku, wciąż są aktualne. Ich autorem jest Wawrzyniec Goślicki. Dzieło, z którego pochodzą „De optimo senatore”, które inspirowało ponoć samego Szekspira uznaje się za jeden z fundamentów angielskiej i amerykańskiej kultury politycznej.
Stańczyk, Goślicki? Gdzie Rzym, a gdzie Krym. Co nas łączy? Odpowiedź mimo początkowej mglistości, wręcz takiej trochę fantazji odczuwanej przy szybkim mijaniu placu (znów) Matejki, ukradkowym spojrzeniu na dumnego po grunwaldzku króla Jagiełłę, by dojść na tramwaj pędzacy pod Galerią Krakowską (bynajmniej nie jest to galeria sztuki) jest prosta, „pospolita choć wielka”. Rzeczpospolita.
Rzeczpospolita, czyli rzecz wspólna, wspólne dobro wszystkich obywateli. Dobro – też obowiązek,”wielki, zbiorowy” – co podkreślał i Norwid, i Dmowski. Za oblicze tej Rzeczypospolitej jesteśmy odpowiedzialni. Tej odpowiedzialności, obowiązku należy się podjąć i jak panowie bracia, uczestniczyć w tej naszej wolnej elekcji, ciesząc się, że odbywa się ona w niepodległym kraju, nie pod bagnetami.
Wspomnijmy również tego Stańczyka. Błazna, co bawił Aleksandra Jagiellończyka i Zygmunta Starego. Postarajmy się jak on, odważmy się pomyśleć. August II, choć dzieci miał nie pięć a ponad trzysta i ku uciesze szlachty bez trudu zginał podkowy i zwijał w rurkę aluminiowe talerze (aczkolwiek niektórzy kronikarze twierdzili, że to tylko „wizerunek”, a sam August był mizernej postury) „to jego polityczne posunięcia nie trafiały do celu choćby w połowie tak dobrze jak jego plemniki.” Michał Korybut Wiśniowiecki, mimo że był piastowskim Piastem z Piasta (wywodzącym się ze spolonizowanej szlachty ruskiej), to niesposób się nie zgodzić z królem Sobieskim, który nazywał go w listach „małpą”. W końcu nieszczęsny Stanisław Poniatowski, mimo światłości, młodości, obycia i urody, której ulegała nawet caryca Katrzyna II, mimo reform i zasług, 25 listopada 1795 roku za cenę spłacenia swoich długów przez państwa zaborcze, podpisał w Grodnie akt abdykacji.
Dlatego zanim udamy się do wsi Wola pod Warszawą w naszych lokalach wyborczych, usiądźmy na chwilę w stańczykowskim fotelu i zostawmy „bal” za drzwiami.
Naści; rządź!
Masz tu kaduceus polski,
mąć nim wodę, mąć.
Autorzy: Ziemowit i Przemek Joźwik