Kiedy się wyprowadzić?
Przychodzi w naszym życiu czas, kiedy czujemy, że wreszcie jesteśmy mniej lub bardziej dojrzali. Albo sytuacja, w której się znajdujemy, zmusza nas do takiego myślenia. Nie trudno się domyślić, że tym momentem nie jest magiczna data ukończenia 18 roku życia, a właśnie wyprowadzka.
Studia i nauka
Rozpocznę od najczęstszego powodu, dla którego młodzi ludzie opuszczają rodzinne gniazdo i zaczynają życie na własną rękę. To studia co roku zmuszają do wyjazdu do innej, większej miejscowości w celu nabywania wiedzy i poszerzania ogólnie pojmowanych horyzontów. W zależności od stanu i wyposażenia mieszkania bywa, że nagle młody człowiek musi nauczyć się gotować, prać, sprzątać, a w bardziej ekstremalnych przypadkach przybijać gwoździe, naprawiać cieknący kran i odtykać zlew (Kret rządzi!). Wiadomo, znajdą się i tacy, którzy w tę i z powrotem wożą słoiczki z mamusinym jedzonkiem, brudne pranie („Kochanie, ja ci to wypiorę”), a z byle usterką dzwonią po fachowca – ale nie o tym tu mowa.
Samodzielność przede wszystkim
Istnieją wśród nas takie jednostki, które może nie do końca chcą być niezależne (np. finansowo), ale chcą niezależnie żyć i stawiać na samodzielność. Czasem potrzebny jest im dobry powód (np. studia), by opuścić skaczących dookoła i bez przerwy chuchających niań, rodziców. Cel jest szczytny, bo opanowanie własnego życia i samodzielne zmaganie się z nim wymaga wiele odwagi, siły i samozaparcia – o wiele łatwiej żyć z rodzicami, którzy zapewnią nam to, co niezbędne. Mimo to warto poczuć tę niesamowitą satysfakcję, gdy to, co mamy, osiągamy sami, i gdy wiemy, że dajemy sobie sami radę. Ponadto możliwość decydowania o sobie samym: o tym, kiedy wstaniemy, pójdziemy spać, ugotujemy i zjemy obiad czy wyskoczymy ze znajomymi. Dla jednych tak pojmowana samodzielność jest oczywista, dla innych to czysta utopia i aby uwierzyć w swoją niezależność, muszą się wyprowadzić.
Czas na własne M
Jest praca, są oszczędności, jest i pierwsze mieszkanie. Niekoniecznie własne, może być wynajmowane, ale mimo wszystko własne M jest synonimem ostatecznego odcięcia pępowiny i rozpoczęcia życia na własną rękę. Tu kończą się żarty: jeśli nie zapłacimy rachunku za prąd, to odetną nas od całego świata; jeśli zalejemy sąsiada, to nasze notowania w bloku drastycznie spadną. Oczywiście oprócz odpowiedzialności i niekończących się problemów, własne M to powód do dumy. Nie każdy ma możliwości i jest gotowy na to, by zacząć własne życie oraz nie każdy jest na tyle ambitny i dojrzały. Nie można zaprzeczyć, że we własnym M każdy ma prawo być panem i władcą, kowalem swojego losu. Chcemy mieć domówkę – robimy domówkę, chcemy mieć bałagan – nie sprzątamy, chcemy odpocząć i uciec od całego świata – kładziemy się brzuchem do góry. Ale! Trzeba uważać, żeby ten ogrom możliwości nie stał się ogromem problemów i nie zapędził nas w kozi róg.
Kłótniom mówimy zdecydowane NIE!
Bywa i tak, że dorosłość dzieci jest powodem frustracji rodziców. Wbrew pozorom walka o to, kto będzie samcem lub samicą alfa, nie jest czymś charakterystycznym tylko dla zwierząt, ale bardzo typowym dla… ludzi. Jeśli odnosisz wrażenie, że w domu nie pozwala ci się wykonywać pewnych zadań, obowiązków, choć wpisują się one w kanon czynności, które każdy człowiek powinien umieć wykonywać, bo mama/tata wie lepiej, jak to zrobić, zrobi to szybciej, bo jak będziesz potrzebować, to sam się szybko nauczysz – znaczy, że jesteś w kręgu rodziców alfa. Dopóki w żaden niepokojący sposób nie zaczniesz mieszać się w „ich” obowiązki, dopóty nie będziesz miał większych problemów. Gorzej jest wtedy, gdy jako osoba świadoma tego, iż kiedyś przyjdzie taki dzień, kiedy zamieszkasz sam i zapragniesz potrenować pranie/gotowanie. Sprzeciw jest nieunikniony. Wtedy zaczynają się kłótnie. Naprawdę są takie matki, które kłócą się z córkami o ilość mąki wrzuconej do sosu czy długości smażenia kotletów, i tacy ojcowie, którzy wiedzą, pod jakim kątem, co do stopnia, należy wbijać gwoździe w ścianę.
Oczywiście pojawiają się też poważniejsze problemy. Nie wszyscy rodzice potrafią zrozumieć to, że ich dorosłe dzieci chcą o sobie decydować. Nie akceptują tego, że ich pociechy wracają do domu w środku nocy lub bladym świtem („Przez ciebie nie zmrużyłam/-łem dzisiaj oka!”), nie wspominając już o zostawaniu u znajomych na noc bez uprzedzenia („Już miałam/-łem wzywać policję!”). Bez względu na to, co jest przedmiotem kłótni, nikt nie lubi żyć w sporze z własną rodziną, dlatego często młodzi ludzie „uciekają” z domu, by ratować swoje relacje rodzinne.
Życie zaczyna się w parze
Relacje między ludźmi mają to do siebie, że przechodzą różne etapy i stadia rozwoju. Jednym z ważniejszych momentów w związku dwojga ludzi jest ten, kiedy postanawiają razem zamieszkać. Nagle okazuje się, że trzeba przestać myśleć w kategorii „ja”, a zacząć myśleć w kategorii „my”. O różnych aspektach tej sytuacji można by napisać książkę, a nawet całą serię, ja jednak poprzestanę na wspomnieniu o takiej możliwości. Wyprowadzka jest tu świadomym krokiem do zamieszkania z drugą połówką.
Ptasia metoda
Nie znam osoby, która słysząc, że ptaki wyrzucają swoje młode z gniazda, gdy uważają, że są one dojrzałe, nie zbulwersowałaby się lub nie powiedziała: „to okrutne!”. Znajdą się jednak tacy, którzy słusznie zauważą, że dzięki temu ptaki te nauczyły się latać. Podobnie bywa z rodzicami i ich dziećmi. Czasem widząc, jak ich pociechy nie radzą sobie w życiu codziennym i jak bardzo są od nich zależne, postanawiają podjąć trudną decyzję. Stawiają sprawę na ostrzu noża i – mniej lub bardziej delikatnie – dają dziecku do zrozumienia, że ma się wyprowadzić. W tej sytuacji nie ma mowy o chęci usamodzielnienia, a już tym bardziej zrozumienia ze strony „osoby poszkodowanej”. Jest za to niemały zgrzyt, a czasem nawet konflikt trwający wiele lat – oczywiście wszystko zależy od tego, w jaki sposób zostanie rozwiązana sprawa i czy obie strony uznają, że to wszystko dla obopólnego dobra. Jeżeli rodzice rozegrają sytuację właściwie, to nie tylko nie stracą swojej pociechy, lecz także zyskają jej wdzięczność i zaufanie.
To kiedy się wyprowadzać?
Niestety na to pytanie nie mam gotowej odpowiedzi. Powody, dla których opuszczamy rodzinne gniazdo i wyruszamy w świat, są różne. Jedni z nas czują wewnętrzną potrzebę usamodzielnienia się, inni zaś wolą pozostać pod skrzydłami rodziców najdłużej jak to możliwe, a jeszcze innych trzeba się „pozbyć”. Oczywiście poza wymienionymi, duchowymi aspektami wyprowadzki i życia na własną rękę, są też te bardziej prozaiczne, jak konieczność samodzielnego utrzymania, opłacania rachunków i czynszu – czyli to, na co młodego człowieka nie koniecznie stać. I to one najczęściej decydują o tym, czy zostajemy w domu, czy wyprowadzamy się. Niewątpliwie jednak wyprowadzka to jeden z tych etapów naszego życia, którego większość z nas nie uniknie, dlatego dobrze jest go sobie zaplanować i wybrać dla niego odpowiedni moment.