Młody lider, czyli z kopyta Kulig rwie!
W plebiscycie „Niezwyczajni, jakich wielu” statuetkę w kategorii Młody Lider odebrał drużynowy, wędrownik i miłośnik kina, 17-letni Damian Kulig, który zgodził się opowiedzieć o zaskoczeniu, jakim była dla niego nagroda.
Pamiętasz, jak to się stało?
– To było tak: któregoś wieczoru, zupełnie niespodziewanie, dzwoni do mnie telefon, jakiś nieznany numer. Oczywiście odbieram, przedstawia się Agata Grzywacz z Głównej Kwatery. I zaczyna opowiadać o tym, że jestem w konkursie, że ktoś mnie zgłosił. Od razu pomyślałem „o kurczę, będę musiał mówić coś mądrego” (śmiech). Zadała pytanie, czy wyrażam zgodę na udział, zgodziłem się. W ten sposób dowiedziałem się, że zostałem zgłoszony. Jakiś czas potem wyszło na jaw, że zrobił to mój Komendant Chorągwi. A potem, jak wszyscy wiemy, było głosowanie.
Jak myślisz, kto na ciebie głosował?
– Podejrzewam, że cały szczep „Preria”, moja szkoła, znajomi, rodzina, chyba cała Chorągiew Krakowska, no bo przecież z przez nich zostałem zgłoszony. A potem już tylko się dziwiłem, że wygrałem. Bo wystartowałem – no dobrze, ale jest tylu ludzi w Polsce… Ale do całego konkursu zgłoszone było około dziewięćdziesięciu osób. Nie wiem ile w mojej kategorii, ale do drugiego etapu, czyli właściwego głosowania przeszło pięć.
Czy jadąc na finałową galę do Warszawy wiedziałeś już, że wygrałeś?
– Nie, w ogóle się tego nie spodziewałem! Dowiedziałem się dopiero w czasie trwania uroczystości. To naprawdę było zaskoczenie, jednak wyróżnienie w skali ogólnopolskiej jest dość dużą sprawą. Cóż, nie mnie to oceniać, czy na nie zasłużyłem, czy nie. Jedynie mogę podziękować wszystkim, którzy oddali na mnie swój głos. Bardzo dziękuję!
Kim jesteś w ZHP i czym się zajmujesz?
– Od roku jestem drużynowym drużyny starszoharcerskiej, w krakowskim Podgórzu (12 Podgórska Drużyna Harcerska „Preria”). Tak w ogóle, to właśnie tam zaczynałem moją harcerską przygodę, jakieś cztery lata temu. Zaczęło się całkiem zwyczajnie: pojechałem na obóz, po obozie zacząłem przychodzić na zbiórki. Na jakiś czas musiałem zmienić drużynę, bo terminy zbiórek przestały mi pasować, ale to taka zmiana niewielka – zostałem w tym samym szczepie, czyli krakowskiej „Prerii”, tylko w trochę innym miejscu. Potem wróciłem z powrotem do 12 PgDH, po jakimś czasie zostałem przybocznym, teraz jestem drużynowym.
Dużo czasu poświęcasz na harcerską aktywność?
– Dużo. Według moich znajomych bardzo dużo. A według mnie, to tak w sam raz, właśnie tyle, ile trzeba. Czasem mam problem, żeby ze wszystkim zdążyć, na przykład w szkole, ale da się to pogodzić i mnie się to udaje. Jak się chce, to się da.
Jaka jest twoja życiowa pasja, co cię zajmuje najbardziej?
– Interesuje się informatyką, wszystkim co się łączy z Internetem, więc trochę siedzę przed komputerem. Z pożytkiem łączę to z moją harcerską działalnością, bo jestem szefem chorągwianego zespołu do spraw Internetu. Poza tym gram trochę na gitarze, muszę chodzić do szkoły, siłą rzeczy każdy spędza tam sporo czasu.
Chodzisz czasem do kina?
– Bardzo lubię kino, w zasadzie chodzę tam co tydzień ze swoją dziewczyną. Mam szczęście, że mieszkam w Krakowie, bo tych kin jest tutaj bardzo dużo. Ostatnio widziałem „Dziewczynę z tatuażem”, film może brutalny, ale dobrze zrobiony. Chociaż i tak lepsza jest książka, na podstawie której to nakręcono, czyli „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” Stiega Larssona.
Co do innych dziedzin sztuki, to na pewno wymienię muzykę. Skoro gram na gitarze, to również dużo słucham. Beatlesów, z polskich zespołów Myslovitz, byłem już na pięciu koncertach i myślę że grają coraz lepiej. Lubię jeszcze taki angielski zespół The Ting Tings, grają bardzo energetycznie, mają świetną wokalistkę!
Jakie masz plany na przyszłość?
– Nie wyobrażam sobie, żeby były niezwiązane z komputerami. Dlatego chciałbym studiować informatykę, pewnie tutaj w Krakowie, na AGH. Niedługo się przeprowadzę, więc jeśli to będzie ta uczelnia, to będę miał bliżej na wykłady (śmiech). Jak będzie naprawdę, to nie wiem, jeszcze zostało trochę czasu. I matura do zdania.
Tematem numeru są frustracje, więc zapytam: co cię najbardziej denerwuje?
– Frustracja… Denerwuje mnie strasznie nieszczerość. Ostatnio zauważyłem, że bardzo mnie drażni, kiedy ktoś mówi, że czegoś chce, a potem okazuje się, że tak naprawdę mu na tym nie zależało. Trzeba pracować nad tym, żeby ludzie potrafili szczerze mówić, jakie jest ich zdanie, co myślą na dany temat.
A konkretniej? Może coś z ostatnich wydarzeń?
– Może nie jest to najstraszniejsza sprawa pod słońcem, ale jako drużynowemu drobne kłopoty sprawiała mi ostatnio ewidencja członków ZHP. Innym drużynowym też czasem nie idzie, więc bywa, że zgłaszają się z tym… znów do mnie, bo jestem szefem zespołu do spraw Internetu. Ale są też rzeczy, z których się cieszę, na przykład że nie jestem z tym sam, tylko mam cały zespół. Sam bym na pewno nie dał rady, a z zespołem można robić wiele świetnych rzeczy.
Na przykład?
– Tworzymy strony chorągwi, prowadzimy też akcje promocyjne, na przykład „1%”, pomagamy administratorom stron hufcowych czy zespołów chorągwianych, teraz jesteśmy na etapie tworzenia strony Zespołu Kadry Kształcącej Chorągwi Krakowskiej. Jestem w tym zespole od roku, a od około pół roku, ale parę stron już w czasie tej mojej kadencji powstało.
Z czego jesteś najbardziej dumny?
– Na pewno największym powodem do dumy jest dla mnie pełnienie funkcji drużynowego, instruktora, wychowawcy. Kiedy przychodzę wcześniej na zbiórkę, przygotowuję wszystko, czekam na moich harcerzy. Oni się zjawiają i widać, że czekali cały tydzień, że im zależy. To wszystko jest bardzo w porządku dla mnie. Nawet zwykłe działania drużyny, kiedy widać, że dzieciaki tego chcą, że są razem – to jest dla mnie naprawdę ekstra.
Jesteśmy pismem wędrowniczym, więc muszę zapytać o to, co robisz jako wędrownik.
– Jak powiedziałeś, że jesteście pismem, to przypomniałem sobie, że jeszcze zajmuję się składaniem chorągwianej gazety! Ale wracając do tematu: na pewno nie będę przekształcał swojej drużyny w drużynę wędrowniczą. W naszym szczepie, tak jak to bardzo często bywa, jest tak, że harcerze dorastając, przechodzą do kolejnej drużyny, czyli te osoby, które wychowuję teraz pójdą gdzieś dalej, a ja dostanę nowych z drużyny harcerskiej.
Sam jestem w drużynie wędrowniczej, u mnie w szczepie, nazywa się „.a”, obecnie prowadzona przez pwd. Tomasza Wojtana. I też sobie tam dobrze radzimy, teraz idziemy na wędrowniczy Rajd Nierozwiązanych Tajemnic, polecam! Rajd odbędzie się w dniach 16-18 marca, oczywiście można go znaleźć w Internecie, ma na przykład swój profil na facebooku: www.facebook.com/RajdNierozwiazancyhTajemnic
Masz siedemnaście lat. Co myślisz o swoich rówieśnikach, o dzisiejszej młodzieży?
– Myślę, że każdy człowiek jest zupełnie inny. A w tym wieku każdy szuka, rozwija się i ważne jest, żeby znaleźć „to coś”, kierunek, w którym trzeba podążać. Dla jednych będzie to harcerstwo, dla drugich zupełnie co innego. Po prostu trzeba dobrze wybrać.
Czy masz swoich idoli albo czy uważasz kogoś za autorytet?
– Kimś, kto mi imponuje jest Adam Bałas, komendant naszego szczepu. To, jak on się zachowuje, daje czasem bardzo mocno do myślenia. On naprawdę stara się żyć zgodnie z Prawem Harcerskim, a szczególnie sumiennie przestrzega jego dziesiątego punktu. Jest wielkim idealistą i to według mnie jest naprawdę w porządku. Czasem pytam go o zdanie w jakiejś kwestii. Jest też Paweł Grabka, obecnie Komendant Chorągwi Krakowskiej, dla mnie też drużynowy – nie wspomniałem, że jestem przybocznym w jego drużynie środowiskowej, w domu dziecka. Paweł świetnie pracuje z dziećmi, które, jak wiadomo, wymagają szczególnej troski. Zresztą, na tej samej gali Paweł dostał wyróżnienie za największy wzrost liczebny, właśnie w naszej chorągwi. Szczególnie utkwiło mi w pamięci, gdy w 2009 roku, w nocy, przy ognisku, druh Paweł otrzymał od naszych wędrowników naramiennik, jako szczególne wyróżnienie za pracę z nimi.
O czym marzysz?
– W najbliższym czasie chciałbym dobrze zorganizować przyjazd amerykańskich skautów do nas na obóz. Byliśmy u nich na wymianie, zobaczyliśmy, jak to się robi w Ameryce, a teraz dwóch z nich przyjeżdża do nas. Bardzo mi zależy, żeby to dobrze wyszło.
A prawdziwym spełnieniem moich marzeń byłoby, gdyby wszystkie miejsca na wieszakach w harcówce były zajęte, bo jest ich bardzo dużo i zawsze któreś zostaje wolne.
Rozmawiał: Wojciech Pietrzczyk