Haters gonna hate
Władzę trzeba nienawidzić. Władzy nie można ufać. Władza zajmuje się przekrętami i machlojkami, a jeśli przypadkiem tego nie robi, to znaczy, że jest bandą idiotów. Decyzje władzy należy potępiać. Jeśli robisz inaczej, to znaczy, że jesteś jednym z trzech: zaślepionym, skoligaconym albo członkiem władz.
Znajduję się w trzeciej kategorii, więc pewnie nie powinienem mieć prawa głosu. Stronniczy ze mnie dziennikarz. Może trochę ratuje mnie marka Na Tropie, bo nigdy nie baliśmy się tu wypowiadać opinii o naszych władzach – nawet bardzo krytycznych i kontrowersyjnych. Choć z drugiej strony, niniejszy magazyn jest wpisany w jakiś element centralnej struktury Związku. Może nie powinniście nas jednak czytać. W końcu powodowani różnymi naciskami, możemy wciskać Wam kit. Lepiej nam nie ufajcie.
Może ciężko w to uwierzyć, ale myślę, że autorzy praktycznie wszystkich decyzji podejmowanych na szczeblu centralnym są przekonani o ich słuszności. Czasem obserwatorom może wydawać się, że jest dokładnie odwrotnie, jak w przypadku decyzji NSH dotyczącej kadencyjności komendantów. Sprawa bardzo kontrowersyjna, która pozwoliła utrzymać stanowiska wielu osobom, została podjęta, bo członkowie sądu byli przekonani, że robią dobrze. Rada Naczelna uchwalając – oddaloną w końcu – Składkę 80 myślała podobnie. Zaniepokojeni fatalnym stanem finansów, zdecydowaliśmy się pomóc. Zdziwilibyście się widząc, ile nas kosztowało podjęcie tej decyzji i jednocześnie jak bardzo cieszyliśmy się, że możemy coś w sprawie finansów zrobić. Jednak okazało się, że robić tego nie mogliśmy. Dzisiaj myślę, że dobrze się stało. Przynajmniej instruktorzy zrozumieli, że problemy są poważne i dotyczą nas wszystkich.
Czasem mam wrażenie, że mamy w ZHP grupę ludzi, która nienawidzi wszystkiego. Każda decyzja jest zła i nieprzemyślana. Wyrobienie kart równa się sprzedaży danych. Udostępnienie Krzyża innym organizacjom jest złe, bo nie powinniśmy klękać przed ZHR. Nieudostępnianie też jest karygodne, bo to nie po harcersku. Przyrzeczenie można złożyć najwcześniej po trzech latach działalności i to tylko gdy się zasłuży. Argumenty prawie nigdy nie są merytoryczne. Adwersarzy nie da się też przekonać. Po co dyskutować? Trzeba podejmować próby. I to wcale nie w celu udowodnienia swoich racji. Po prostu, ktoś trzeci kto słucha, czy czyta daną dyskusję, powinien mieć możliwość dostępu do informacji drugiej strony. W ten sposób sam będzie mógł zadecydować, za którą opcją się opowiedzieć.
W Na Tropie często krytykowaliśmy Główną Kwaterę. Sam robiłem to kilka razy. Ale nigdy nie wychodziłem z założenia, że jeżeli „oni” coś zaproponowali, to musi być to złe. Przy okazji pisania o kartach członkowskich do poprzedniego numeru, naszła mnie dziwna refleksja. Jak napiszę, że mi się podobają, to pewnie wypadnę źle. W końcu modne jest krytykowanie działań naszych władz i inne teksty się nie sprzedają. Media nastawione są na szukanie sensacji i większość czytelników szuka w gazetach przykładów przewinień. Chwaląc za coś władze, od razu trafia się do którejś ze wspomnianych na początku kategorii.
Zastanawiam się, ile nienawiści w sobie musiała mieć osoba, która sprzedała pewnej telewizji informacje o naszych identyfikatorach. Osoba ta była pewnie tak wkurzona, że nie przejęła się ogromem czarnego PR, jaki nam zrobiła. Liczyło się tylko, żeby dokopać złej GK. Ciekawe, czy czuła satysfakcję, widząc wpis na głównej stronie? Teraz im się dostanie i wycofają karty – pewnie pomyślał sobie ten człowiek uśmiechając się złośliwie.
To smutne, że wolimy przemilczeć ciekawe i atrakcyjne inicjatywy. Nie jest też dobrze, gdy od razu zakładamy złą wolę. Dużo łatwiej jest przyjąć nawet, naszym zdaniem, szkodliwe decyzje, jeśli pomyślimy, że autor chciał dobrze. Dlatego zanim następnym razem któryś z instruktorów zdecyduje się napisać donos do mediów na nasz temat, niech sprawę przemyśli i dobrze zbada.