Fight Club
Co na naszej liście robi „niedopuszczalny zamach na godność osobistą i społeczeństwo”? Sam nie byłem pewien, czy powinien się tu znaleźć. To film dosyć kontrowersyjny. Często brutalny. Za to jest kultowy i niesie ze sobą pewną wiadomość. Nie trzeba pasować do otaczającego nas systemu, żeby być szczęśliwym.
Na początek chcę zaznaczyć, że o polskim tytule tego filmu wspominać nie będę. Autor tłumaczenia najwyraźniej cierpiał na martwicę mózgu i należy o tym zapomnieć. Tytuł był tak słaby, że nawet dystrybutor po jakimś czasie się z niego wycofał.
Podobnie do opisywanego przeze mnie wcześniej „Donniego Darko”, fabułę tego filmu ciężko opisać tak, aby czytelnik nie miał wrażenia, że jest zachęcany do zmarnowania dwóch godzin życia na dzieło kina kategorii B.
Głównym bohaterem filmu jest Jack, grany przez jednego z moich ulubionych, niedocenianych aktorów – Edwarda Nortona. Jack jest samotnym człowiekiem, który trudni się wyceną szkód w koncernie samochodowym. Podąża za trendem wyposażania swojego mieszkania w najnowsze meble, starając się je dopasować do wyglądu wnętrz z katalogów. Jack cierpi na bezsenność. Ukojenie swojej dolegliwości odnajduje wśród grup terapeutycznych osób nieuleczalnie chorych. Pewnego dnia trafia tam na Marlę (Helena Bonham Carter, znana z filmów Tima Burtona), która podobnie jak on podszywa się pod chorujących. Marla pojawia się w filmie do samego końca, przeobrażając się ze znienawidzonej przeciwniczki w najbliższą dla Jacka osobę.
Ze względu na pracę, Jack dużo podróżuje. W czasie jednego z lotów poznaje Tylera. Odtwarzana przez Brada Pitta postać często określana jest jako jego życiowa rola. Tyler Durden reprezentuje sobą wszystko, czym chciałby być Jack. Jest niezależnym, pewnym siebie, dobrze wyglądającym człowiekiem, który potrafi pociągnąć za sobą setki osób. Gdy pewnego dnia główny bohater dowiaduje się, że jego apartament wyleciał w powietrze, dzwoni do Tylera i umawia się z nim w barze. Tyler obiecuje przenocować kolegę pod warunkiem, że ten go uderzy. Dwójka zaczyna bić się przed barem, co przyciąga tłum gapiów. W ten sposób, powstaje podziemna organizacja klubów walki, które w trakcie rozwoju fabuły przeobrażają się w anarchistyczną organizację terrorystów.
Ci z Was, którzy nie widzieli tego filmu, pewnie właśnie się zniechęcili. Ale jak już wspomniałem – to film kultowy. Po jego obejrzeniu ma się to dziwne uczucie, że teraz wie się więcej niż reszta społeczeństwa. Reżyser filmu David Fincher („Siedem”, „Social Network”) całymi garściami czerpał z książki Chucka Palahniuka o tym samym tytule, uzupełniając film o mnóstwo ciekawostek. Fincher obnaża bezsensowny konsumpcjonizm otaczającego nas społeczeństwa. Udowadnia, że większość ludzi określają posiadane przez nich przedmioty, podczas gdy powinno być zupełnie odwrotnie. To człowiek powinien kreować swoje otoczenie. Twój nowy stolik nocny nie ma żadnego znaczenia. To ty jesteś istotny. Tyler Durden staje się mentorem nie tylko Jacka, ale i widza.
Filmowi wielokrotnie obrywało się za dość brutalne sceny. Ze względu na sposób prezentowania treści, najprawdopodobniej trafi w gusta męskiej części publiczności. Krytycy równie mocno ten film uwielbiali, co nienawidzili. Jego kinowa premiera nie była sukcesem. Dopiero dzięki wydaniu go na DVD, wytwórni filmowej udało się odzyskać zainwestowane pieniądze. W wypożyczalniach i sklepach był prawdziwym bestsellerem, zostając najchętniej kupowanym filmem 2000 roku.
Na uwagę na pewno zasługuje scenografia. Zdezelowane wnętrza z odłażącą farbą, w których prawie czuć wszechobecną stęchliznę. Świetne role trójki znanych aktorów dopełniane są przez muzykę duetu „Dust Brothers”. Za montaż dźwięku film nominowany był nawet do Oskara.
Jakie więc wartości niesie ze sobą film o bandzie półnagich facetów bijących się po nocach w piwnicach? Moim zdaniem przede wszystkim dwie. Pierwsza to podejście do konsumpcjonizmu. Film pokazuje, w bardzo przekonywujący sposób, że nie trzeba wcale otaczać się pięknymi przedmiotami. Koc może z powodzeniem spełniać te same zadania, co najdroższa puchowa pościel. Człowiek nie powinien stawać się więźniem posiadanych przez siebie rzeczy. Druga sprawa to fakt, że nie trzeba koniecznie pasować do reszty, aby żyć szczęśliwie. Może niekoniecznie trzeba z tego powodu wysadzać w powietrze banki, ale bez tego film nie byłby ciekawy.
Jest jednak z tym filmem pewien problem. W Stanach, gdy już trafił do szerszej publiczności, zaczęły pojawiać się nielegalne kluby walk. Ciężko zakładać, że to powszechne zjawisko, jednak warto ukierunkować – w stronę profesjonalnych miejsc do trenowania. W końcu rozwój fizyczny powinien być jednym z naszych celów.
Z ciekawostek: warto po obejrzeniu filmu postarać się wyłapać sceny, w których „dokleił się” Tyler. Również większość ciekawostek prezentowanych w filmie jest prawdziwa. Chociaż nie zachęcam do samodzielnej produkcji mydła.
To nie jest film ambitny ani głęboki. Wszystko w nim dostaniecie jak na tacy. Należy jednak do grupy obrazów, które rozbudzają wyobraźnię, a zaskakujące zwroty akcji przykuwają widza do ekranu. Pewnie dlatego widziałem go tyle razy.