Nie bądź turbo
Naszą misją jest wychowywanie młodego człowieka, czyli wspieranie go we wszechstronnym rozwoju i kształtowaniu charakteru przez stawianie wyzwań. Wychowanie, czyli…? Młodego człowieka czyli kogo?
Zastanawialiście się nad tym kiedyś? A może nie mieliście czasu, bo wciąż powtarzaliście jedno słowo: „służba”?
Pozwólcie, że opowiem Wam bajkę. Poznajcie naszą główną bohaterkę: nazywa się Anna, ma 35 lat i jest harcmistrzem, komendantką hufca na etacie. Uwielbia to, co robi. Jest bardzo zaangażowana, entuzjastycznie podchodzi do stawianych przed nią wyzwań. Stara się ciągle rozwijać i siebie, i hufiec. Szuka nowych szkół, z którymi może nawiązać współpracę, przyjaciół, którzy mogą wesprzeć działanie hufca. Za jej kadencji wprowadzono zwyczaj regularnych zbiórek drużynowych w celu wymiany informacji, powstał Zespół Kadry Kształcącej i zaczęły zawiązywać się namiestnictwa. Anna jest zawsze uśmiechnięta, pełna energii i chętnie służy radą swojej kadrze. Jest dla nich prawdziwym autorytetem, naturalnym liderem dla instruktorów. Kadencja Anny była najlepszym okresem działalności hufca, została więc ona wybrana na kolejną. Doprowadziła do powstania zespołu programowego, raz na dwa – trzy miesiące zaprasza ekspertów, żeby prowadzili warsztaty dla kadry. Hufiec rozwinął się i podwoił swoją wielkość.
Dziś rano Anna obudziła się wcześniej niż zwykle, przez białe firanki jej pokoju wpadały ciepłe promienie październikowego słońca. „Dziś jest wielki dzień” – pomyślała. „Tylko…. Co dalej?”.
Właśnie dziś w jej hufcu odbywał się zjazd. Zjazd, który kończył jej drugą, pełną kadencję na stanowisku komendantki. Na to stanowisko kandydował teraz jej zastępca i członek hufcowego KSI. Zjazd zdecyduje, kto przejmie jej funkcję, ale gdyby ona miała decydować, wolałaby widzieć na tym stanowisku swojego zastępcę. Tylko że poza tym, że zmieni się komendant hufca, stanie się jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz….
I w tym momencie nasza bohaterka uświadomiła sobie, że: nie ma pracy, rodziny ani zainteresowań wykraczających poza harcerstwo. Z własnymi rodzicami ma dość napięte stosunki, ponieważ oni ciągle nie rozumieją, jak ona może poświęcać tyle czasu harcerstwu. Praca zawodowa? Skończyła administrację, ale w sumie nigdy nie pracowała poza ZHP. Na studiach nie miała czasu, potem pracowała u harcerskich znajomych, a wreszcie została komendantką hufca.
Czy jej sukcesy harcerskie, zawodowe i prywatne się równoważą? A więc czy spełnia trzeci punkt wymagań na stopień PRZEWODNIKA?
Dzisiaj Anna jest dorosłą (!) kobietą, która (uwaga, uwaga – mówię to z pełną odpowiedzialnością!) nie dokonała niczego w prywatnym życiu. W harcerskim świecie jest powszechnie szanowana, znana i lubiana. Ma wiele sprawności i odznak uznaniowych, a liczne podziękowania zdobią jej ścianę barwnych wspomnień. Jasne, te umiejętności i wiedzę może wykorzystać w zawodowym świecie, ale w tym momencie jej życia nie czerpie z nich żadnych korzyści. Jej życie prywatne nie istnieje. Straciła wiele szans, ominęła kilkanaście rodzinnych imprez, zawaliła parę egzaminów. W ostatecznym rozrachunku obroniła licencjat. Tylko czy można to uznać za sukces? Czy jej sukcesy harcerskie, zawodowe i prywatne się równoważą? A więc czy spełnia trzeci punkt wymagań na stopień PRZEWODNIKA: „Zachowuje właściwe proporcje w wypełnianiu obowiązków wynikających z przynależności do różnych grup społecznych (rodzina, szkoła, drużyna, środowisko zawodowe)”?
Poświęcałam weekendy, wieczory i wakacje – spłacałam dług.
No dobrze, a teraz trochę o mnie: nazywam się Monika. W ZHP jestem od około siedmiu lat, służbę instruktorską pełnię od pięciu, pełnoprawnym instruktorem Związku Harcerstwa Polskiego jestem od trzech lat. Spłaciłam dług wobec organizacji – mówię to z pełną odpowiedzialnością za swoje słowa. Swoją służbą, godzinami spędzonymi z cudownymi zuchami, harcerzami i instruktorami, spłaciłam dług, który zaciągnęłam, uczęszczając jako harcerka na zbiórki, pozwalając mnie wychowywać. Mam dziś dwadzieścia lat, jeszcze trochę mogę się tu nauczyć, jeszcze chcę dać ZHP część mnie – mojego czasu, wiedzy i umiejętności. Jednak wcześniej, jako młoda instruktorka i harcerka pełniąca funkcję instruktorską, miałam poczucie, że moim obowiązkiem jest pełnienie służby, która to była moim spłaceniem długu. Wyjeżdżałam na biwaki z dziećmi, organizowałam program HAL, prowadziłam warsztaty dla instruktorów. Poświęcałam weekendy, wieczory i wakacje – spłacałam dług.
Harcerstwo ma nas wychowywać i może powiem tu coś dla Was oczywistego, jeśli tak się stanie – brawo dla Was! ZHP ma nas wychować na dobrych obywateli, sumiennych pracowników, uważnych rodziców, innymi słowy pełnoprawnych członków społeczeństwa. Nie rozumiem więc, czemu autorytetami w ZHP są ludzie na harctripie. „Nie śpię, bo robię harcerstwo”. Jak często słyszymy to od naszej młodej kadry? Oni się tym szczycą! Szczycą się tym, że nie idą na sprawdzian do szkoły, bo mają nabór czy wyjazd szkoleniowy.
Nie jest to dla mnie żadnym zaskoczeniem, że skoro mamy turboharcerzy za wzory, dla naszej młodej kadry naturalnym jest dla nich zdanie wypowiadane z dumą: „Nie mam życia, ale jest harcerstwo”. Tylko czy naprawdę o to chodzi? Czy tacy turboharcerze to czasem nie jest porażka naszej organizacji?
Monika Bajkowska - instruktorka hufca W-wa Praga Południe, programowiec WGKA „Carpe Noctum”, studentka zarządzania. Uwielbia ludzi, pracę z nimi, motywowanie ich, ale też poznawanie nowych. Podróżuje, spełnia marzenia i stara się, by każdy dzień był niezwykły.