Singapur, czyli półwieczny mikrogigant

Wyjdź w Świat / Magdalena Stępniak / 05.08.2015

Znajduje się w pierwszej 20. najmniejszych państw świata. Zajmuje obszar ok. 700 km2 i znalezienie go na mapie to dla niektórych nie lada wyzwanie. Choć za kilka dni będzie świętować dopiero swoje 50 urodziny, to już stanowi światową potęgę finansową, gospodarczą i edukacyjną.

FOTO 00

Singapur: zawrót głowy i brak tchu

Ten kraj zaskakuje na każdym kroku, przede wszystkim mieszanką nowoczesności i tradycji azjatyckiej

Podróż do Singapuru trwa około trzynastu godzin, nie wliczając w to czasu potrzebnego na przesiadki. Moja zajęła odrobinę dłużej, bo po dostaniu się do Warszawy na kilka godzin odwiedziłam jeszcze Dubaj. To, co czeka po wyjściu z lotniska Changi, to kula gorącego i tropikalnego powietrza. W pierwszej chwili można się poczuć jak w zamkniętym akwarium, z którego paruje woda i brakuje zaledwie kilka wdechów, by się udusić. Kiedy jednak równikowy tlen spokojnie dotrze do płuc, a potem do mózgu, można uważnie rozejrzeć się dokoła. Wtedy natomiast traci się dech w piersiach, bo Singapur to kraina jak z bajki.

Foto02

Ten kraj zaskakuje na każdym kroku, przede wszystkim mieszanką nowoczesności i tradycji azjatyckiej. Największe wrażenie na pierwszy rzut oka robi architektura. Nowoczesne drapacze chmur w centrum biznesowym Asia Square zapierają dech w piersiach, a ekskluzywne, oszklone apartamentowce z basenami kontrastują ze starymi, postkolonialnymi chatkami w sercu miasta.

W Singapurze przypada ok. 12 samochodów na 100 mieszkańców, dzięki czemu korki w tym mieście to zaskakująca rzadkość. Na ulicach widać głównie ekskluzywne samochody, bo ich drogi są dla naprawdę bogatych kierowców. Dlaczego? Aby móc przemierzać miasto na czterech kółkach najpierw trzeba wykupić wymagającą odnowy co 10 lat licencję, której koszt waha się od 60 tys. do 100 tys. SGD, czyli dolarów singapurskich (obecnie 2,77 zł za jednego dolara), a następnie zarejestrować swój samochód i zapłacić za jazdę odpowiedni procent jego wartości. To jednak wciąż nie wszystko. Pod maską samochodu instalowany jest rejestrator ruchu, który nalicza opłaty za przemieszczanie się po mieście w godzinach szczytu, czyli między 8:30 a 9:00.

Spotkanie samochodu liczącego więcej niż 10 wiosen to nie lada wyzwanie. Wynika to z faktu, że podatki za jazdę 11-letnią maszyną są znacznie większe niż za młodsze auta, przez co mieszkańcy decydują się na wymianę.

Ze względu na tak wysokie ceny jazdy samochodem większość mieszkańców decyduje się na bardzo tanie taksówki lub korzysta z komunikacji miejskiej, która oferuje autobusy, trolejbusy i nowoczesne metro. To ostatnie jest bezzałogowe, sterowane automatycznie. Obowiązuje w nim bezwzględny zakaz jedzenia i picia, a także przewożenia potwornie śmierdzących owoców durianów.

Foto03

W Singapurze lepiej nie pokazywać się z gumą do żucia − jest ona zakazana.

W całym Singapurze lepiej nie pokazywać się z gumą do żucia − jest ona zakazana. Generalnie prawo tego kraju jest bardzo surowe − za gwałt czy przemyt narkotyków grozi kara śmierci. Jednak odsetek wymierzania takiej sankcji jest stosunkowo niski, a to dzięki wysokiej świadomości społecznej obywateli.

Singapur jest ogromną mieszanką etniczną, językową i wyznaniową. Wśród mieszkańców przeważają Chińczycy, którzy stanowią niecałe 77% całej populacji. Pozostałe 23% to Malezyjczycy (14%), hindusi (8%) i inni (1%). Wśród języków urzędowych wymienia się mandaryński, angielski, chiński, hokkien (pochodzący z Tajwanu) i wiele innych, w tym sporo chińskich dialektów. Używany przez singapurczyków angielski zwany jest często Singlish zamiast English, ponieważ ich akcent jednoznacznie wskazuje, że to chiński angielski. Zdarzają się i tacy, których mowa jest na tyle niewyraźną mieszanką wszystkich języków, że trudno jednoznacznie określić, czy to chiński, czy angielski…

Co naprawdę trzeba zobaczyć w Singapurze?

Lista atrakcji i miejsc, które warto zobaczyć będąc w Singapurze nie ma końca. Są jednak takie, bez zaliczenia których opuszczenie tego kraju byłoby niewybaczalnym grzechem. Jedną z nich jest wyspa Sentosa, której chyba jednak będę musiała poświęcić kolejny, osobny artykuł…

  • Punktem numer jeden na liście must see jest zatoka Marina Bay − jedno z najbardziej zachwycających miejsc, jakie widziałam w całym życiu. To istna wizytówka Singapuru, która łącząc naturę z nowoczesnością i technologią obrazuje filozofię państwa. Na początku spaceru wita nas singapurski symbol, czyli lew. Plujący wodą posąg cieszy się ogromną popularnością wśród turystów.

Foto04

  • Miejscem, którego nie można przegapić w Singapurze jest hotel Marina Bay Sands − jeden z bardziej znanych budynków na świecie. Przypomina statek ułożony na trzech kolumnach, na którym można zażywać kąpieli w basenie infinity pool, a wieczorem podziwiać panoramę miasta-państwa z wysokości 57. piętra.

Foto05

  • Singapuru nie można opuścić bez zwiedzenia futurystycznych ogrodów Gardens By the Bay, wybudowanych tuż przy słynnym hotelu. W 2012 kompleks uznano za najlepszy budynek świata, który do dziś przyciąga rzesze turystów z całego świata. W dzień pozwala podziwiać miasto, w nocy natomiast zachwyca niesamowitym, bajecznym oświetleniem i panoramą wiecznie żyjącego Singapuru.

Foto08

  • Pobyt w Singapurze nie może odbyć się bez odwiedzenia Ogrodów Botanicznych, które 4 lipca 2015 roku zostały dopisane do światowej listy dziedzictwa UNESCO. Ten około 70-cio hektarowy obszar zachwyca bogactwem kompozycji kwiatowych i roślinnych, a niepowtarzalność drzew nie pozwoli o sobie zapomnieć. W samym sercu ogrodu można poczuć się jak w środku równikowej dżungli. Nie bez powodu, Singapur leży bowiem zaledwie 130 km nad równikiem, wilgotność i temperatura są trudne do zniesienia dla ludzi, a idealne dla roślin. Dzięki temu zieleń i niekończące się ścieżki, zakamarki i drogi przez niewiarygodnie zielone krajobrazy zapierają dech w piersiach.
  • W ogrodzie botanicznym można by spędzać całe dnie, gdyby klimat był mniej męczący. Po kilku godzinach dopada zmęczenie, a z gorąca i wysokiego poziomu wilgoci jedyne, o czym się marzy, to zimna kąpiel. Mając odrobinę szczęścia można trafić na pokazy lub koncerty w teatrze na wodzie. Wieczorami wytrzymać w Botanic Garden jest znacznie łatwiej. Otwarty jest do północy, więc ze spokojem można go odwiedzać, gdy słońce schowa się za horyzontem. A robi to przez cały rok o tej samej, 19:00, godzinie.

Foto10

  • Singapur oferuje naprawdę wiele, pisać by o tym można bez końca. Ale wśród miejsc must see znajdują się jeszcze China Town, Little India i Arab Street, czyli odpowiednio chińska, hinduska i arabska dzielnica. Różnorodność smaków, regionalnych przypraw i wyrobów pozwala choć na chwilę przenieść się do innego regionu Azji. Można tu odwiedzić piękne świątynie, kupić dywany najlepszej jakości, niesamowicie aromatyczne przyprawy, ale i kiepskie, tanie buble, które zepsują za kolejnym rogiem.

Foto13

  • W hinduskiej dzielnicy można zafundować sobie tatuaże z henny. Po wejściu do gabinetu trzeba zdjąć buty. Na fotelu siedzi mężczyzna i ogląda telewizje, do stolika siada „kosmetyczka” i zabiera się do pracy. Wszyscy mówią w swoim języku, przy okazji obgadując trochę klienta, który raczej niewiele z tej rozmowy zrozumie.

Foto14

 

Wszystkie te atrakcje o różnej porze dnia prezentują się zupełnie inaczej, zawsze jednak zachwycają. Ogrody Gardens By the Bay zapierają dech w piersiach w dzień, w noc czarują niesamowitym, filmowym klimatem. Z brzegu vis-a-vis hotelu Marina Bay Sands co wieczór można podziwiać muzyczny pokaz świateł i obrazów na wodzie, w dzień zaś wszystko przypomina krajobraz ze świata Jetsonów lub miasto z dalekiej przyszłości.

Foto16

Należy jeszcze poświęcić czas na odwiedzenie ZOO, zaliczenie nocnego safari, odwiedzenie muzeum narodowego, historii czy sztuki i nauki. W wolnej chwili, w czasie bezchmurnej nocy, można wybrać się na Flyera – ogromne koło młyńskie, z którego widok roztacza się po same krańce kraju.

Foto17

Niedaleko od raju

Wciąż czuję, że nie opowiedziałam nawet jednej dziesiątej tego, co ten kraj ma do zaoferowania

Singapuru nie da opisać się na kilku stronach, do tego potrzeba znacznie więcej. Wciąż czuję, że nie opowiedziałam nawet jednej dziesiątej tego, co ten kraj ma do zaoferowania. To miasto-państwo, które zachwyca na każdym kroku kulturą, rozwojem, tradycją czy nowoczesnością. Rozsądne zarządzanie potencjałem doprowadziło kraj na szczyty w wielu dziedzinach. Singapurczycy to bardzo wykształcony naród, pozbawiony jednak często rodzinnych więzi i umiejętności spędzania czasu z drugim człowiekiem. Metro zapełniają ludzie ze smartfonami w rękach, a zdolność bezpośredniej komunikacji zanika na rzecz szybkiego pisania wiadomości na komórkach. Ten wysoce rozwinięty naród nierzadko cierpi z powodu samotności i zbyt szybkiego tempa życia, wynikającego z pogoni za sukcesem. Niemniej, mieszkanie w Singapurze niedalekie jest od raju. Ten jednak nie jest dla każdego. Każdy dzień na wysokich obrotach może przyprawić o zawrót głowy wszystkich tych, którzy chcą dorobić się sukcesu niewielkim nakładem pracy. Inni odnajdą się w Singapurze jak ryby w wodzie, skutecznie docierając do wyznaczonego sobie celu. A możliwości w tym kraju dla ambitnych i zdolnych jest naprawdę wiele.

Foto18

Wszystkie wyjazdy poszerzają horyzonty, pozwalają docenić swoje życie, często pokazują, że można sięgać dalej, po więcej. Ilekolwiek każda wyprawa przynosi, wniosek jest jeden: podróże kształcą i uzależniają. A kto raz wyruszy w świat, już nigdy nie wróci z niego na zawsze.

Przedostatnie

Magdalena Stępniak - studentka prawa i filmoznawstwa, a zawodowo copywriter. Podróżniczka i łowca przygód, wolontariusz weteran. Zadanie na najbliższe lata: zwiedzić 100 państw świata.