Można żyć bez harcerstwa
Łamiąca wiadomość – życie bez ZHP jest możliwe! I mówi to była harcerka, była drużynowa i instruktorka. Odkrycie na miarę Kolumba, do którego każdy powinien dojrzeć sam. Potwierdzone info!
Nie każdy instruktor jest stworzony do pracy z innymi instruktorami
Jeszcze niespełna dwa lata temu pisałam, że niełatwo jest odejść z harcerstwa, gdy jest się instruktorką, a całą młodość spędziło się w ZHP. Od tamtej pory próbowałam wielu aktywności w organizacji, ale każda kończyła się fiaskiem. Udział w niepowodzeniach niewątpliwie miały problemy zdrowotne, które na długo wyłączyły mnie z „normalnego” życia (na szczęście wracam już do żywych!). Co się wtedy stało? Prosta sprawa: oddałam drużynę. Niby banał, ale dla mnie praca na tym poziomie była najważniejsza w harcerstwie. Miałam kilka pomysłów, co robić później, niestety brakowało mi kontaktów z harcerzami, których mogę w jakiś sposób kształtować. No cóż, nie każdy instruktor jest stworzony do pracy z innymi instruktorami i chyba ja tak mam.
Próbowałam, aż w końcu przestałam. Nie udzielałam się już nigdzie i po pewnym czasie zostałam wyrzucona z organizacji za nieopłacone składki (sic!). Przyznam, że ulżyło mi, ponieważ ta sytuacja wszystko zmieniła. Sama chyba nigdy nie miałabym odwagi odejść. A procedura wiele ułatwiła.
I co się zmieniło? Nastał błogi czas w moim życiu. Mogłam skupić się na sobie i swoim zdrowiu, co wówczas było wskazane. I pojawiło się, niespotykane dotąd u mnie, poczucie wolności. Nie miałam obowiązku względem organizacji i grupy harcerzy bądź instruktorów. Całkiem pełnoprawnie, bo już nie czułam się nierobem w harcerskim mundurze. A przy tym zachowałam swoje wspomnienia, umiejętności, znajomości i miłość do ruchu harcerskiego.
Wydawało mi się, że tylko nieudacznicy odchodzą z organizacji
Dlaczego moment odejścia z ZHP był dla mnie tak ważny i trudny do zrealizowania? W moim środowisku nie było to zbyt dobrze widziane. Wydawało mi się, że tylko nieudacznicy odchodzą z organizacji. „Prawdziwi” harcerze pną się po szczeblach struktury, zdobywają stopnie, odnoszą sukcesy. Poza tym myślałam, że instruktor po prostu nie powinien opuszczać Związku. Stało się jednak inaczej i nie mam sobie nic do zarzucenia. Do tej decyzji trzeba dojrzeć i ostatecznie się z nią pogodzić.
Nie spalę po sobie mostów – są one zbyt mocne
W harcerstwie spędziłam dziesięć pięknych lat. Nabyłam niezliczoną ilość umiejętności, poznałam fantastycznych ludzi, przeżyłam wspaniałe przygody. Ukształtowałam swoje poglądy. Nauczyłam się pracować w grupie, co przy moim wybitnym introwertyzmie jest trudne. Stałam się osobą niezwykle otwartą i tolerancyjną, co ma odzwierciedlenie w moich obecnych poglądach. Dzięki temu mogę być katolem i lewakiem w jednym i na serio, da się to połączyć. Nie boję się gejów, muzułmanów ani uchodźców, a przy tym wierzę w Boga. W środowisku, z którego pochodzę, to nie są popularne poglądy. To wszystko i milion innych rzeczy zawdzięczam właśnie harcerstwu: zarówno idei, jak i ludziom, którzy tworzą i tworzyli ten ruch. A co będzie dalej? Nigdy się nie wyprę swojej przygody w ZHP. Będę trzymała kciuki za rozwój organizacji. A może kiedyś wrócę do harcerstwa? Nie mówię nie. W końcu odeszłam, bo taką decyzję podjęłam. Nie zostałam wyrzucona za karę, nie skłóciłam się ze swoim środowiskiem. Nie spalę po sobie mostów – są one zbyt mocne.
Drodzy harcerze, kibicuję Wam z całych sił! Wierzę, że będziecie się rozwijać, niezależnie od tego, w jakiej jesteście organizacji (dla mnie to bez większego znaczenia). Ja też się będę rozwijała, a swoimi przemyśleniami dzieliła na stronach „Na Tropie”. Czuwaj!
Agnieszka Bąder - wielofunkcyjna osoba o różnych pasjach. Wierzy w sprawiedliwość i inne naiwne zjawiska. Raduje się. pisząc. W ZHP w latach 2005-2015.