Polak, Węgier – dwa bratanki
Świetny pomysł? To nie wystarczy! Trzeba poprzeć go szeregiem działań! Po miesiącach spędzonych na planowaniu i wcielaniu w życie swoich zagranicznych marzeń, wędrownicy 8 Kieleckiego Szczepu Drużyn Harcerskich i Zuchowych im. Zawiszy Czarnego „Czarny Szczep” zaangażowali się w wymianę międzynarodową z węgierskimi skautami.
Dla chęci odwiedzenia z drużyną większego niż nasza ojczyzna fragmentu świata, warto zaryzykować i oddać się przygotowaniom, żeby później móc powiedzieć, że to było najprawdziwsze wędrownicze „wyjście w świat”
Stwierdzenie „wymiana międzynarodowa” brzmi bardzo poważnie i przez to często zniechęcająco dla drużyn i środowisk, które chcą rozpocząć współpracę tego rodzaju. Od razu wiemy, że wiąże się z dodatkową biurokracją, większym ryzykiem niepowodzenia, barierą językową i innymi kulturalnymi i społecznymi różnicami utrudniającymi kontakty. Jednak często przechodzi nam przez myśl podczas naszej wędrowniczej i instruktorskiej działalności: „Pojechałbym z drużyną gdzieś daleko, żeby stworzyć coś niepowtarzalnego”! Dla tej chęci odwiedzenia z drużyną większego niż nasza ojczyzna fragmentu świata, warto zaryzykować i oddać się przygotowaniom, żeby później móc powiedzieć, że to było najprawdziwsze wędrownicze „wyjście w świat”.
Co właściwie zrobiliśmy?
Przed nami, wędrownikami 8 KSDHiZ, pojawiła się niepowtarzalna możliwość zaangażowania się we współpracę z grupą skautów z Węgier. Początek inicjatywy zrodził się dzięki współpracy z kieleckim Urzędem Miasta. Dowiedzieliśmy się, że grupa skautów z Budapesztu z dzielnicy Csepel szuka możliwości wzięcia udziału w polskim obozie harcerskim. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko… Niezbędne dokumenty, pozwolenia, wiele wymienionych maili w różnych językach – wszystko to uświadamiało nam, że odległa niegdyś mrzonka może zostać przekuta w przełomowy dla nas wyjazd.
Jak połączyć pokazanie naszego kraju zagranicznym gościom, i to ze środka leśnego pustkowia, ze zwykłym programem obozu?
Węgierscy skauci przyjechali do nas na obóz szczepu i spędzili 8 dni, przeżywając ten czas razem z obiema drużynami wędrowniczymi – 8 Kielecką Drużyną Harcerek im. Zawiszy Czarnego i 8 Kielecką Drużyną Harcerzy im. Zawiszy Czarnego. Przygotowanie programu na ten czas stanowiło niemałe wyzwanie – jak połączyć pokazanie naszego kraju zagranicznym gościom, i to ze środka leśnego pustkowia, ze zwykłym programem obozu? Zdecydowanie postawiliśmy na różnorodność. Węgrzy zaangażowani byli we wszystkie naturalne, obozowe czynności i obowiązki. Budowali elementy wyposażenia namiotów, stali z wędrownikami na wartach, odbywali służbę na kuchni dla całego obozu, brali udział w ogniskach. Dzięki temu bardzo zżyli się z harcerzami i poczuli, czym dla nas jest harcerstwo i w jaki sposób je przeżywamy. Oprócz tego zorganizowali Dzień Węgierski, podczas którego zapoznawali nas ze swoją kulturą, tradycjami, charakterystycznymi dla ich państwa posiłkami, uczyli poszczególnych słów i wyrażeń po węgiersku. W ramach pokazywania naszej ojczyzny, zabraliśmy naszych nowych przyjaciół na trzydniową wycieczkę poza leśne tereny. Oczywiście i ta forma aktywności przesiąknięta była harcerskim duchem – pokazaliśmy Węgrom, na czym polega wyczyn wędrowniczy. Pierwszego dnia była to 26-kilometrowa wędrówka. Drugi dzień stanowił spływ kajakowy Wisłą, który, ze względu na warunki pogodowe – ulewne deszcze i zupełnie nieodpowiadającą lecie bardzo niską temperaturę – stał się jednym z najwyraźniejszych wspomnień Węgrów z wyjazdu do Polski. Do dziś są niesamowicie dumni, że przeżyli! Podczas trzeciego dnia odwiedziliśmy Toruń i pokazaliśmy im historyczne piękno naszej ojczyzny.
Chęć wzajemnego poznania naszych kultur pozwoliła nam połączyć nasze tradycje i stworzyć spójny podobóz, w którym mogliśmy wspólnie realizować ważne projekty i dobrze się bawić
Wiadomo, że początki kontaktu były trudne. Pierwsze nieśmiałe „How are you?”, przytakiwanie, uśmiechanie się z czasem przeradzały się w długie rozmowy przy ognisku, wspólne żarty i razem śpiewane piosenki. Widać było różnice w codziennych zachowaniach, zwyczajach, nawykach harcerskich. Ale chęć wzajemnego poznania naszych kultur pozwoliła nam połączyć nasze tradycje i stworzyć spójny podobóz, w którym mogliśmy wspólnie realizować ważne projekty, dobrze się bawić i pozytywnie wykorzystać dany nam czas. Węgrzy zaskakiwali nas na każdym kroku – ogromną liczbą arbuzów, jaką przywieźli nam w prezencie, tym, że do swoich kapeluszy przypięte mieli specjalnie zbierane źdźbła trawy z węgierskich pól, które miały im przypominać o swojej ojczyźnie… Mimo wielu różnic naprawdę się z nimi zaprzyjaźniliśmy i wiedzieliśmy, że te osiem dni to zbyt mało, że jeszcze kiedyś musimy się spotkać, powspominać obóz, zaśpiewać razem przy ogniu…
W odpowiedzi na zaproszenie
Udało nam się to już 6 miesięcy później, kiedy ponad 20 wędrowników Czarnego Szczepu na przełomie stycznia i lutego pojechało do Budapesztu. Kolejne miesiące przygotowań pozwoliły nam na ponowne spotkanie się ze znajomymi węgierskimi skautami. Pomagali nam oni zarówno przed wyjazdem, organizując nam miejsce noclegowe i szukając atrakcji, jak i w trakcie, kiedy mimo zajęć w szkole, spędzali z nami każdą wolną chwilę, opowiadając nam o walorach stolicy Węgier, czy po prostu grając z nami wieczorami w karty. Niezwykle pomocny okazał się również lokalny burmistrz, który sfinansował nam bilety wstępu na lodowisko i do aquaparku. Dzięki naszej wymianie i współpracy sześciodniowy wyjazd do stolicy Węgier kosztował każdego z nas jedynie… 400 zł. Całkiem korzystnie, prawda?
Plan wyjazdu opierał się przede wszystkim na jak najlepszym poznaniu miasta. Odwiedzaliśmy Cytadelę, Pałac Sztuki, Muzeum Terroru, Zamek Królewski, Parlament, byliśmy w Filharmonii, na dwóch lodowiskach, w aquaparku i w wielu innych godnych uwagi miejscach. Zawsze towarzyszył nam co najmniej jeden z naszych zaprzyjaźnionych Węgrów, który opowiadał nam o odwiedzanych miejscach. Staraliśmy się w pełni nasiąknąć atmosferą miasta i państwa, dzięki licznym spacerom, próbowaniu lokalnych przysmaków lub nawet chęci przyłączenia się do tradycyjnego uboju świni.
To, co szczególnie rzuciło mi się w oczy, to wszechobecne sygnały wieloletniej przyjaźni Węgrów z Polakami. W wielu miejscach w Budapeszcie widnieją tablice upamiętniające dzieje Węgier w dwóch językach – nie tylko węgierskim, ale i polskim. Na stacjach metra można zauważyć plakaty po polsku, a w Pałacu Sztuki wisi „Rejtan-Upadek Polski” Jana Matejki i liczne dzieła artystów Młodej Polski opisane w naszym ojczystym języku. Można również znaleźć tam cytaty z powieści Henryka Sienkiewicza. Pokazuje to, że ta historyczna, tradycyjna przyjaźń polsko-węgierska nie jest tylko hasłem. Głęboko zapadła w serca Węgrom!
Wnioski…?
Wiem, że wielu instruktorów, drużynowych, wędrowników obawia się rozpocząć współpracę międzynarodową, ale zalety takich wymian widzimy na pierwszy rzut oka. Wśród nich na pierwszy plan wysuwają się możliwość nawiązania nowych relacji i poznania nowych miejsc – i to nawet przy wsparciu finansowym i organizacyjnym. Myślę, że naszymi wyjazdami pokazaliśmy, że jest to jak najbardziej do zrobienia! Liczy się pomysł i sposób realizacji. Może znacie skautów z Central European Jamboree? A może słyszeliście o drużynie, która chciałaby poznać inne środowisko? Najważniejsze jest, żeby rozpocząć działanie. Zacząć można nawet od pisania listów czy wspólnych konwersacji online! Kto wie, może kiedyś przerodzi się to we wspólne wyjazdowe plany? Przepis jest prosty: wyjdź w świat i działaj!
Iwona Kozłowska - drużynowa 23 Kieleckiej Drużyny Harcerek im. Zofii Radwańskiej-Paryskiej, członkini 8 Kieleckiej Drużyny Harcerek im. Zawiszy Czarnego i instruktorka Czarnego Kręgu Instruktorskiego. Tegoroczna maturzystka, uznająca myślenie za największą wartość. Każdy dzień kończy napisaniem haiku i nieśmiałym pytaniem: co będzie dalej?