Co łączy Moot z Watrą?
15. World Scout Moot to tysiące harcerzy z całego świata w kolorowych chustach, barwnych mundurach. Watra to setki wędrowników z całej Polski. Jest kilka rzeczy łączących te dwa różne zloty.
Moot to 5 tys. skautów z 93 krajów, 9 niesamowitych dni spędzonych na zapierającej dech w piersi Islandii, przyjaźnie i wspomnienia pozostające żywe na długie lata, jeśli nie całe życie. W takich okolicznościach skauci, zainspirowani dewizą zlotu change i pięknem otaczającej ich wyspy, przeżyli jedną z największych przygód w swoim życiu. Ten międzynarodowy zlot wędrowników odbył się od 25 lipca do 2 sierpnia.
CZYM WŁAŚCIWIE JEST MOOT?
Moot jest trochę jak taka międzynarodowa Watra. Oba zloty są adresowane do wędrowników, ich forma to ekspedycja i zlot. W tym roku łączą się nawet hasła przewodnie obu imprez – nawołują do zmiany. Czego zatem chcieć więcej? Może tylko niepowtarzalnych islandzkich krajobrazów? Bardzo proszę, mamy niepowtarzalne Bieszczady. Tegoroczny Moot okazał się wyjątkowy, bo jeszcze nigdy nie mieliśmy tak dużej reprezentacji z Polski, która liczyła ponad 100 osób. Zgłoszenia odbywały się niemal 2 lata temu, gdy całość wydawała się aż nazbyt odległa.
Każdy patrol liczył 10 osób pochodzących z najróżniejszych części świata.
Szybko jednak nadszedł czas oszczędzania, planowania, poznawania swoich przyszłych towarzyszy wyprawy zarówno z Polski, jak i zagranicy. Kilka miesięcy przed zlotem uczestnicy zostali podzieleni przez organizatorów na ekspedycje, szczepy i patrole według podanych wcześniej preferencji dotyczących aktywności. Każdy patrol liczył 10 osób pochodzących z najróżniejszych części świata.
Zaczęło się huczną (jak przystało na skautowe wydarzenie) ceremonią otwarcia w Reykjaviku. Przemowom m.in. Przewodniczącego Światowego Komitetu Skautowego – Joao Armando Gonçalves czy Ministra Spraw Zagranicznych Islandii towarzyszyły liczne występy cyrkowe oraz odśpiewanie i odtańczenie oficjalnej piosenki zlotu. Potem rozesłano nas do centrów ekspedycji i tu pierwszym prawdziwym wyzwaniem okazała się wymowa islandzkich nazw miejscowości w których przyszło nam stacjonować. Po 4 dniach zwiedzania okolicy, rozmaitych wędrówek, prac społecznych, flashmobów, żeglowania i wielu innych atrakcji wszyscy skauci z 11 ekspedycji rozsianych po zakątkach wyspy spotkali się w Úlfljótsvatn, gdzie przez następne 4 dni odbywał się docelowy zlot.
Tam – kolejna ceremonia otwarcia, odnowienie przysięgi w swoim własnym języku, później niezapomniana impreza, nakręcana przez islandzką legendę DJ Erla Jónatans-Dóttir. Ostatnie bariery kulturowe czy językowe zostały przełamanie poprzez zjednoczenie tysiąca skautów w tańcu. Mamma Mia ze Szwedami, Gangam Style z Koreańczykami, Despasito z Hiszpanami? Żaden problem, można tak do białego rana, zwłaszcza gdy słońce na dalekiej północy zachodzi bardzo powoli. Następnie na dobry początek zlotu odbył się International Day, który dał możliwość poznania narodowych tradycji czy kuchni. W kolejnych dniach uczestnicy korzystali z aktywności w wioskach koncentrujących się na środowisku, kulturze, kreatywności czy sprawności fizycznej. Wieczory mijały standardowo na ogniskach, imprezach, spotkaniach w kawiarenkach narodowych czy pokazach talentów na scenie głównej czy podczas finałowego koncertu.
TYGIEL KULTUR
Nawet jeśli początki nie należały do łatwych, a rozstawienie szczepowego namiotu kuchennego przypominało budowę wieży Babel skauci szybko przyzwyczaili się do nowych warunków. Gdy tysiące ludzi o tak odmiennych kulturach spotka się, by na kilka dni stworzyć międzynarodową społeczność, wtedy otwartość, wsparcie i chęć niesienia pomocy stają się najistotniejsze. Celem zlotu było między innymi podkreślenie wagi tych wartości, które pozostają kluczowe w życiu codziennym każdego skauta.
Bycie częścią tak różnorodnej grupy pełnej indywidualności poszerza horyzonty i otwiera na świat.
Od momentu ceremonii rozpoczęcia patrol na 9 kolejnych dni zmieniał się w rodzinę, niezależnie od pochodzenia, wyznania czy uczulenia na gluten. Realizowano w nim wspólnie aktywności, przygotowywano posiłki dla szczepu czy też celebrowano nap party po męczących dniach. To jednak tylko w przerwach między zachwytem nad pięknem Islandii a nawiązywaniem nowych znajomości. Bycie częścią tak różnorodnej grupy pełnej indywidualności podzielających wspólne idee z tak pozytywnym nastawieniem do otoczenia niewątpliwie poszerza horyzonty i otwiera na świat.
Moot podkreślał, jak wiele nas łączy nie tylko jako skautów, ale jako obywateli zmieniającego się w zawrotnym tempie świata. Niezależnie od pochodzenia, języka czy koloru skóry mamy wiele wspólnego, począwszy od wspólnych wartościach i podobnych marzeniach, skończywszy na błahostkach – jak miłość do Gry o Tron. (Na premierę kolejnego odcinka zostało wykupionych 309 godzin WiFi i tyle też osób nie obejrzało GoT, gdy padła sieć z powodu obciążenia).
BĄDŹ ZMIANĄ
Moot był niesamowitą możliwością nie tylko do poznania innych kultur, ale i do odkrycia samego siebie, zastanowienia nad tym, co naprawdę współcześnie znaczy zmiana i jak powinna ona dla nas wyglądać. W ostatnich dekadach świat zmienia się szybciej niż kiedykolwiek, a my, jako skauci, znajdujemy się w centrum tego procesu, często będąc jego siłą napędową.
Globalne bariery i stereotypy również są do przełamania.
Jeśli chcesz zmieniać świat, zacznij najpierw od siebie – każdy słyszał, każdy wie. Moot czy Watra odwołujące się do owej zmiany dają motywację i energię, by działać. Każdy skaut wywiózł z Islandii niewątpliwie nie tylko worek chust, naszywek czy gadżetów, ale również doświadczenie i refleksje, które wpłyną na postrzeganie wielu kwestii nie tylko międzynarodowego kalibru, ale również życia codziennego. Zarówno Moot, Jamboree, Watra jak i inne skautowe wydarzenia pokazują, że jeśli tysiące pozornie tak odmiennych ludzi tworzy społeczność pełną wzajemnego poszanowania to globalne bariery i stereotypy również są do przełamania.
#inspiredbyIceland
Islandia sama w sobie stanowi unikatowe i na co dzień niedostępne wyzwanie. Składa się na to zarówno niesamowity krajobraz, jak i inspirująca kultura. Prawdopodobnie również dlatego rekordowa liczba wędrowników zdecydowała się podjąć to wyzwanie, wziąć udział w wyjątkowym Moocie i zainspirować się zmianą oraz Islandią. Wyspa słynie jednak nie tylko z niespotykanego piękna, wulkanów, wszechobecnych owiec czy krajowej drogi nr 1 okrążającej wyspę, ale również z pogody zmieniającej się co 5 minut i co 5 metrów. Porwisty wiatr, zacinający deszcz, zawieszona tuż nad ziemią chmura, chwilę później nagłe przejaśnienie – na tak nieobliczalne warunki nastawialiśmy się przez 2 lata.
Przybyliśmy gotowi na wszystko, a zabrakło nam kremów do opalania
W lipcu przybyliśmy z odległych zakątków świata gotowi na wszystko, od huraganów po wybuch wulkanu… a zabrakło nam kremów do opalania. Trafiliśmy na 10 pięknych słonecznych dni, szokujących nawet Islandczyków. Poza prażącym słońcem, wiele ekspedycji dotknął klasyczny islandzki wiatr, namioty zostały zdmuchnięte, rzeczy rozwiane, ale na szczęście nie doszło do poważniejszych strat, a poszkodowani skauci otrzymali wsparcie od organizatorów i pozostałych uczestników.
Nie doszło też do wybuchu wulkanu, o którym było głośno w trakcie zlotu, można więc chyba przyjąć że pogoda nas rozpieszczała. Islandia niewątpliwie zachwyca – i w słońcu, i w deszczu, jednak inspirację stanowią również sami jej mieszkańcy. Niewielka społeczność licząca około 300 tys. obywateli, mimo wielu dziwactw, mogłaby służyć za przykład dla świata. Mówi się, że jest to państwo pozbawione przemocy, bez armii, bez specjalnej ochrony dla rządu, czy nawet bez kierowców dla głów państwa. Ciężko wyobrazić sobie lepsze miejsce na ucieczkę od codziennych trosk, na międzynarodowy zlot wędrowników i podróż życia.
(fot. Piotr Młynarczyk)
Joanna Jas - uczennica liceum w klasie maturalnej wywodząca się z 33 Kieleckiej Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej „Pasat”. Z pasją oddaje się podróżom, nie wyobraża sobie życia bez muzyki, zwłaszcza wykonywanej na żywo. Uwielbia żeglarstwo, vaporwave i Skandynawię. Kiedy to możliwe zatraca się w muzeach sztuki i literaturze. Marzy o kabriolecie i wietrze we włosach na Vincent Thomas Bridge.