Sojusznik wśród „onych”
To, co na etapie zucha czy harcerza jest pozytywne, nie zawsze takie jest, gdy jesteśmy starsi. O co chodzi? Podpowiem – zaczyna się to od koloru chusty i doświadczył tego każdy, komu odmówiła „góra”.
Przychodzisz do gromady zuchowej albo drużyny harcerskiej skuszony plakatem w szkole, albo grą naborową. Może zachęcił cię kolega, który już był na jednej zbiórce. Dostajesz obietnice dołączenia do tego niepowtarzalnego środowiska. Na swój pierwszy biwak jedziesz już w mundurze i z białą chustą. Wszyscy dookoła widzą, że jesteś nowy, że jeszcze nie jesteś w 100% „swój”. To się jednak po czasie zmienia, a ty dumnie nosisz bordową, rubinową albo szmaragdową chustę, bo przecież nie jest to zwykły czerwony albo zielony.
Na kolejnych zbiórkach czy wyjazdach dowiadujesz się o symbolice w drużynie bądź gromadzie. Wiesz, dlaczego chusty są akurat bordowe, a nie seledynowe. Potrafisz powiedzieć, dlaczego na proporcu macie naszytą Myszkę Miki oraz dlaczego do lewego pagonu przyczepiacie kolorowe koraliki. To wszystko wyróżnia waszą drużynę od innych w hufcu.
Gdy spotykacie inne drużyny, zawsze ktoś zapyta o proporzec albo koralki na mundurze. Wtedy dumnie opowiadasz, jaka stoi za tym symbolika. Widzisz, że inni też mają coś, co ich wyróżnia. Wraz z wiekiem dochodzisz do wniosku, że każde środowisko ma swoje zwyczaje i tradycje, choć te w twoim wydają się… sensowniejsze.
W pewnym momencie odkrywasz, że są rzeczy, które łączą was wszystkich w hufcu. Jednocześnie dostrzegasz różnice między hufcami. Im jesteś starszy i im lepiej poznałeś inne drużyny w swoim środowisku, tym bardziej widzisz różnice między hufcami.
Zawsze są jacyś „oni”
Kłopot w tym, że zawsze są jacyś „oni”. Gdy miałeś 10 lat, tymi „onymi” była drużyna z drugiego szczepu, z osiedla obok. Gdy masz 16 lat ci „oni” to hufiec z innej dzielnicy albo miejscowości obok. Gdy masz 21 lat, to będzie to… No właśnie!
Coś, co pozwala budować drużynę i jej tożsamość spajającą zespół, na pewnym etapie działania przybiera mniej pozytywny wymiar. Bo to, co wcześniej ma swój pozytywny cel, zamienia się w dobry powód do tłumaczenia niepowodzeń, bo „oni”, bo „góra”…
„My” w drużynie chcemy zrobić fajny biwak, a „oni” lub „góra”, czyli komenda hufca chce nam w tym przeszkodzić, bo nie mogą patrzeć na to, jak świetne mamy pomysły i jak dobrze działamy. W rzeczywistości okazuje się, że są braki formalne w zgłoszeniu.
Gdy już ktoś wyjdzie ze swojego środowiska, czy hufca znajdują się nowi „oni” i nowa „góra”. Będzie to chorągiew albo Główna Kwatera. I tak samo, jak wcześniej komenda hufca, tak teraz „oni” nie mogą się pogodzić z tym, że tak „świetnie” ci idzie w harcerstwie.
Dlatego też, gdy chcesz coś zrobić z innym zespołem w chorągwi, nie piszesz maila, korzystając ze skrzynki w domenie ZHP.pl. Szukasz kogoś, kogo znasz z tego zespołu i piszesz do niego na Messengerze. Wydaje ci się, że tak jest szybciej i łatwiej, bo to twój sojusznik, wśród tych „onych”. To, że później i tak sprawa trafi do całego zespołu, a twój znajomy nie może sam podjąć decyzji na temat waszej zespołowej współpracy, nie jest dla ciebie aż tak ważne. Masz poczucie, że gdyby nie jego wstawiennictwo wśród „onych” nie doszłoby do wspólnego działania – przecież przekonał ich, że nie warto odmawiać ci współpracy.
W całym tym podziale na „my” i „oni” umyka jedna ważna rzecz: różne zespoły są po to, żeby wspierać funkcjonowanie Związku, w tym, na czym się faktycznie znają. I tak do stworzenia propozycji programowej związanej z historią chorągwi są tak samo potrzebni metodycy, programowcy, zespół promocji, jak i chorągwiana komisja historyczna. I w niczyim interesie nie jest pomijać innych. A przynajmniej tak być powinno, gdy barwy i całą to „drużynową” tożsamość zostawimy tam, gdzie jej miejsce.
Przeczytaj też:
Radosław Rosiejka - instruktor Wydziału Wędrowniczego GK ZHP, przez dwa lata drużynowy drużyny wędrowniczej w Hufcu "Piast" Poznań-Stare Miasto. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie.