Idź do muzeum, mówili

Marta Włodarczyk-Rybacka / 23.10.2024

Spokojna praca, 8 godzin dziennie. Głównie przed komputerem. Czasem się jakąś wycieczkę oprowadzi. Cisza, spokój, stabilne życie. Może i za najniższą krajową, ale wiadomo, to dopiero początek. O jakże byłam w błędzie, kiedy rozpoczynałam pracę w muzeum. Prawdziwy rollercoaster miał się dopiero rozpocząć… 

Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że będę robiła w pracy coś więcej poza oprowadzaniem wycieczek i pracą ze zbiorami, to byłabym w dużym szoku. Wkraczając w 25 rok życia, poszukiwałam pierwszej, poważnej i stałej pracy, najchętniej w zawodzie. Akurat ukończyłam już jedną magisterkę na historii, kontynuowałam drugą na archiwistyce.

Będąc humanistką, przychodzi taki moment, że cieszysz się z każdej pracy, która nie jest Restauracją pod Złotymi Łukami. I wtedy, w snopie światła padającym prosto z nieba, przy dźwięku chórów anielskich pojawiło się TO jedno ogłoszenie. Praca, jako asystent w jednym z poznańskich muzeów. Znalazłam je w ostatniej chwili i wysyłając CV, nie myślałam, że cokolwiek z tego będzie. Jednak ten jeden moment spowodował, że moja droga życiowa, została sklejona z muzealnictwem. 

Pomimo trwającej pandemii i mocno hybrydowej pracy, bardzo szybko zostałam wciągnięta w wir licznych obowiązków. Moje wyobrażenie muzealnika, jako tego, który w wytartym swetrze siedzi 8 godzin przy komputerze, ewentualnie raz na jakiś czas oprowadza wycieczkę, bardzo szybko zostało skonfrontowane z rzeczywistością.  

Muzealnik orkiestra

Owszem, komputer pozostaje jednym z głównych narzędzi mojej pracy, jednak nie ogranicza się ona do pisania w Wordzie. Jednym z pierwszych zadań jakie otrzymałam, było podsumowanie wyników trzech konkursów i uszykowanie nagród oraz dokumentacji. Stopniowo byłam wprowadzana w kolejne obowiązki: opracowywałam zbiory muzealne, opisywałam dla nich teczki bądź kartony, tworzyłam posty edukacyjne na fanpejdż, uczestniczyłam w uroczystościach, reprezentując muzeum bądź wspomagając organizacje kombatanckie, które z nami współpracują. Miałam okazję współprowadzić także kampanię społeczno-filmową związaną z rocznicą Poznańskiego Czerwca 1956 roku. Zostałam współautorką książeczki dla dzieci, wzięłam udział w kilku filmach edukacyjnych czy wywiadach do telewizji. Koordynowałam powstanie wirtualnej mapy miejsc pamięci, a kiedy tylko muzea otworzyły się dla grup zorganizowanych, zostałam wysłana na pierwszą linię frontu, aby oprowadzać grupy dzieci i młodzieży.  

Ten jeden moment spowodował, że moja droga życiowa, została sklejona z muzealnictwem

Choć w okresie wakacyjnym tempo trochę zwolniło, nadal było dużo pracy. Należało wprowadzić wszelkie zalecenia po kontroli zbiorów, która miała miejsce kilka miesięcy wcześniej. Mierzyliśmy więc obiekty, sprawdzaliśmy ich zgodność z opisem, zgłaszaliśmy te bardziej uszkodzone do konserwacji. Wszystkie nowe dary wprowadzaliśmy do księgi inwentarzowej i specjalnego systemu muzealniczego. Ponadto odbyłam szereg wyjść służbowych – czy to dostarczając dokumenty, odbierając nowe darowizny, czy wspomagając wernisaż wystawy w innym mieście.  

Początek roku szkolnego, pomijając zwiększoną ilość wycieczek, wiązał się również ze wspomaganiem reszty zespołu przy organizacji wystawy i warsztatów. Rozpoczęły się też intensywne prace związane z przygotowaniem się do prowadzenia edukacji zdalnej. Wśród wszystkich tych obowiązków pojawiało się też spisywanie zapotrzebowania na materiały archiwalne.  

Idź do muzeum mówili, będzie nudno i spokojnie mówili…

Choć od powstania pierwszej wersji tego tekstu minęły 2 lata, a ja zdążyłam też popracować w bibliotece, to miłość do zawodu muzealnika pozostała. Wróciłam do niego, tym razem w innym muzeum. Gdybyście mnie zapytali, jakie zdanie opisuje ten zawód, to na myśl przychodzi mi tylko jedno: Idź do muzeum mówili, będzie nudno i spokojnie mówili…  Jak możecie się domyśleć – wcale nie jest nudno. Owszem, zdarzają się dni pełne żmudnej i powtarzalnej pracy, ale w większości przypadków kolejne godziny w pracy zaskakują. Ilość i rozmaitość obowiązków pozwoliły mi nie tylko rozwinąć się w wielu dziedzinach, ale doskonale zajmują czas i powodują, że idzie się do pracy z uśmiechem na ustach. Każdego dnia jestem ciekawa, co tym razem przyniesie mi dzień w muzeum.  

Chodźmy do muzeów, nie tylko od święta 

Moment, w którym najchętniej chodzimy do muzeów, to Międzynarodowa Noc Muzeów odbywająca się w maju. Jednak w pozostałe dni roku zdarza się, że ekspozycje muzealne świecą pustkami. Wciąż myślimy o muzeach w kategoriach nudnego miejsca, w którym niczego nie wolno dotykać, a do tego należy chodzić w filcowych kapciach. Tymczasem są to miejsca pełne multimediów, ciekawej oferty warsztatów, za którą stoi ciężka praca muzealników. Wiele instytucji oferuje zniżki na podstawie legitymacji lub wręcz ogłasza jeden dzień w tygodniu, w którym wstęp jest zupełnie darmowy. Wyjście do muzeum to doskonała możliwość do tego, aby poszerzyć nasze horyzonty. To co, widzimy się na wystawie? 

Przeczytaj też:

Marta Włodarczyk-Rybacka - z wykształcenia historyczka. W Hufcu ZHP Poznań – Wilda jest przewodniczącą Komisji Historycznej, członkini ZKK „Zenit”, działa w wielu komisjach zajmujących się pracą z bohaterem. Fanatyczka tego tematu. W wolnym czasie dusza artystyczna i książkoholiczka. Niepoprawna idealistka.