100 lat dobrych uczynków we mgle
Londyn, rok 1909. William D. Boyce, amerykański przedsiębiorca gubi się w gęstej mgle. Po chwili szamotania się w plątaninie ulic dochodzi do wniosku, że nie wie skąd przyszedł ani, co gorsza, dokąd ma pójść, by odnaleźć swój hotel. Wtedy jak spod ziemi wyrasta mały chłopiec, oferuje pomoc. Odmawia przyjęcia drobnej zapłaty. Jest skautem.
Boyce nie może się nadziwić, chłopiec mówi coś o dobrym uczynku, o służbie. Mówi o skautingu, dlatego William D. Boyce spotka się jeszcze w czasie tego samego pobytu z pewnym generałem. Potem zafascynowany wróci do Stanów i założy Boys Scouts of America, największą na świecie organizację skautową, która dziś skupia blisko 4 miliony osób.
To co wydarzyło się na początku sierpnia 1907 roku na wyspie Brownsea było na pewno czymś o wiele więcej niż eksperymentalnym obozem dla chłopców. Teraz to wiemy. Dwudziestu małych Brytyjczyków z pewnością nie zdawało sobie z tego sprawy gotując proste posiłki nad ogniskiem, budując prycze i w kilkuosobowych patrolach penetrując okolicę. Być może coś przeczuwali, gdy generał siadał z nimi przy ogniu i opowiadał o dalekich krajach, dzikich zwierzętach, tubylcach i wojnach. Okolica wydawała się wtedy o wiele bardziej tajemnicza, w wyobraźni chłopców odpływała z zacisznych i bezpiecznych okolic hrabstwa Dorset i w błyskawicznym tempie lądowała w Indiach, Afryce, czy Afganistanie.
Jesteśmy największą na świecie organizacją młodzieżową. W ciągu stuletniej historii należało do niej 300 milionów ludzi.
To nie na tej wyspie się zaczęło. Zaczęło się w kilku głowach i kilku sercach. I gdy już ruszyło, szybko opanowało cały świat. Skauting to moc, która kruszy mury. W 1922 roku było nas już milion, w 1950 pięć razy więcej. Wtedy mieliśmy już za sobą koszmar obu wojen światowych, ale pękał kolonialny świat. Dotychczas byliśmy w 50 krajach, wkrótce zaczęło ich lawinowo przybywać, w 1969 roku jest nas już 12 milionów, teraz prawie trzy razy tyle. Jesteśmy w 216 krajach i terytoriach na świecie. Od duńskiej Grenlandii po Falklandy, od zapadłych wiosek Meksyku po drapacze chmur w Tokio. Jesteśmy największą na świecie organizacją młodzieżową. W ciągu stuletniej historii należało do niej 300 milionów ludzi. To tyle ile żyje obecnie w Stanach Zjednoczonych.
Historia skautingu to historia zmieniającego się w dwudziestym wieku świata. Według wielu historyków ten wiek nie rozpoczął się wcale w 1901 roku, ale trzynaście lat później w Sarajewie. Skauting przetrwał dwie wojny światowe i trwał by trzecia już nie wybuchła. Gdy upadał kolonialny układ w Afryce i Azji, razem z powstającymi młodymi państwami powstawały narodowe organizacje skautowe. Razem z odradzaniem się tej części świata, która do początku lat dziewięćdziesiątych była za żelazną kurtyną odradzali się też skauci w tych krajach. Jeszcze przed rozpadem ZSRR w Moskwie powstało biuro informacyjne WOSM. Wkrótce upadło Imperium. Od 1993 roku do Światowej Organizacji Skautowej przystąpiło 35 organizacji krajowych w tym ZHP. Wielkie systemy totalitarne upadają, skauting trwa.
W ciągu stu lat świat przeszedł z ery przemysłu do ery informacji. A skauting zmieniał się wraz z nim. Pierwsze internetowe Jamboree skautowe odbyło się w 1996 roku, na dwa lata przed powstaniem internetowego giganta, firmy Google. W tym samym roku odbyło się pierwsze Jamboree skautowe w Mongolii. Spotkało się na nim 1200 mongolskich skautów, wielu z nich, by dotrzeć na imprezę podróżowało kilka tygodni konno po stepie. Gdy cztery lata po tragicznej katastrofie atomowej w Czarnobylu zaczęły uwidaczniać się tragiczne skutki napromieniowania ukraińskich dzieci, 15 narodowych organizacji zdecydowało się przyjąć u siebie gości z Ukrainy. Dowodami takiej solidarności można by zapisać grubą książkę.
Bo skauting to wolność, pokój i młodość
Skauting ma sto lat, blisko 30 milionów członków, jest obecny w ponad 200 krajach. Co jeszcze możemy osiągnąć? Tak jak w przeszłości nie było nas w III Rzeszy i ZSRR tak teraz nie ma nas w Andorze, Chinach, Korei Północnej, na Kubie, w Komunistycznej Republice Laosu oraz w republice Myanmar. I nie dlatego, że nie chcemy. Nie ma nas tylko tam, gdzie nie ma wolności, gdzie wola człowieka przyduszona jest butem do ziemi. Bo skauting to wolność, pokój i młodość, a to oznacza branie spraw w swoje ręce. Żadnemu reżimowi się to nie podoba.
Próba odpowiedzi na pytanie jak będzie wyglądał skauting za 100 lat jest z góry skazana na porażkę. Bo zakłada, że wiemy jak skauting wygląda teraz. A on przecież w każdym miejscu na ziemi jest trochę inny i to właśnie decyduje o jego sukcesie.
Jedno wiemy na pewno. W XXII wieku skauting musi być nadal synonimem pokoju. To co wydarzyło się w mijającym stuleciu dowodzi, że jeśli ten fundament się zmieni to świat XXII wieku po prostu nie doczeka.
www.scoutbase.org.uk/library/history/
Filip Springer - redaktor naczelny "Na Tropie", szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter Polskiej Agencji Fotografów FORUM i "Głosu Wielkopolskiego".