400 kilometrów wędrówki

W kontekście aktualnego numeru, którego tematem jest wyczyn, chciałbym przybliżyć Wam, jak wyczyny harcerskie wyglądały w przeszłości. Jeśli myślicie, że wyczyny drużyn przedwojennych były marne, zapewniam Was, mylicie się .
Dominik Fabisiak
Historia harcerstwa od samego swojego początku jest zapisana kartami wspaniałych wyczynów, które wyryły swój trwały ślad. Czytając dziś o tych wyczynach, możemy być dość zaszokowani ich rozmachem. Czy Wy bylibyście gotowi do tego, żeby trasa Waszego obozu wędrownego liczyła sobie ponad 400 km od Wielkopolski, aż po samo Morze Bałtyckie?
Latem 1920 roku 3 Kaliska Drużyna Harcerzy im. H. Sienkiewicza odbyła pierwszy w dziejach kaliskiego harcerstwa obóz wędrowny. Harcerzom z 3 KDH przyszedł na myśl pomysł obozu wędrownego po Kujawach i Pomorzu. Trasa wiodła kaliskich harcerzy przez Wrześnię, Gniezno, Bydgoszcz, Toruń, Chełmno, Świecie, Bory Tucholskie, Chojnice, Wejherowo, Puck – aż do ostatecznego celu wędrówki, jakim był Hel. Harcmistrz Zenon Żabicki, komendant obozu, opisuje to radosne wędrowanie na kartach swojego pamiętnika w takich oto słowach:
“…Wszędzie przyjmowano nas z nadzwyczajną serdecznością i wszędzie, gdzie nasza pieśń harcerska rozbrzmiewała, wylegano z domów, w polach przerywano pracę.(…) Takie zbratanie serc i dusz harcerzy znad Prosny z ludem Borów Tucholskich odbywało się w jakimś podniosłym nastroju i przeciągało się nieraz do późnej nocy. (…) Dotarliśmy do Pucka, odnosząc niezapomniane wrażenie bezmiaru naszych wód bałtyckich, po których nazajutrz sunął z nami kuter rybacki, kołysany morską falą i podmuchem zachodniego wiatru. Dopłynęliśmy do Helu, by z jego północnej strony, jak okiem sięgnąć było można podziwiać bezmiar sinych wód morskich, zlewających się gdzieś na dalekim widnokręgu z szafirem pogodnego nieba…”
Druhowie z 3 KDH starannie przygotowywali się do wyprawy. Zaplanowali dokładnie trasę swojej wędrówki na bardzo długo przed wyruszeniem. Nie musieli martwić się o noclegi, ponieważ w tamtych czasach mieszkańcy wsi niekiedy z dumą gościli w swoich miejscowościach wędrujących harcerzy. Nie zapominajmy jednakowoż o tym, że wówczas Polska toczyła krwawą batalię z Armią Czerwoną, oraz że obóz toczył się w tle tychże wydarzeń.
Nie był to wcale jedyny taki wyczyn przedwojennych kaliskich harcerzy. W 1933 roku wspólna reprezentacja 6 Kaliskiej Drużyny Harcerzy im. Adama Mickiewicza i 3 KDH im. H. Sienkiewicza wyruszyła znów w pieszą wędrówkę, aby dotrzeć do Gödöllö, na Węgrzech, gdzie mieli wziąć udział w IV Światowym Jamboree, na którym gościł wówczas gen. Robert Baden-Powell. Harcerze 3 i 6 KDH zostali uroczyście pożegnani przez władze Miasta w czerwcu 1933 roku. Nie przebyli całości trasy pieszo, ponieważ odległości dzielące Kalisz i Gödöllö były na to zbyt duże. Druhowie przebyli około 700 km pieszo z całości swojej wędrówki.
Kaliscy harcerze na Jamboreee w Gödöllö wystąpili w ludowych kaliskich strojach, prezentując wraz z harcerkami z Łodzi polskie tańce narodowe na Defiladzie Narodów podczas Ceremonii Otwarcia. W trakcie Dnia Polskiego na IV Jamboree, Bi-Pi, wraz ze swoją małżonką, osobiście odwiedził obóz polski. Generał oprócz tańców ludowych w wykonaniu kaliskich harcerzy ujrzał także pokaz szybowniczy. Baden-Powell, będąc pod wrażeniem polskich harcerzy, wypowiedział następujące słowa:
“Jesteście niezrównani w obozownictwie, w pokazach zbiorowych, w tańcach, które inni już naśladują. Teraz jeszcze dołączyły się szybowce, którymi posługujecie się naprawdę bezkonkurencyjnie. Mam nadzieję, że zebrana tu młodzież nauczy się jeszcze wiele od was…”
Harcerze z 6 i 3 KDH wrócili do domów z poczuciem dobrze spełnionego zadania, przepełnieni radością, iż w sukcesie polskiej wyprawy na Jamboree mieli również swój wielki udział. W wyniku II Wojny Światowej wyczyn harcerski został poddany bardzo ciężkiej próbie. 11 Lutego 1942 roku w Warszawie phm. Maciej A. Dawidowski, znany jako Alek postanowił dokonać karkołomnej w tamtych czasach rzeczy. Zaplanował zdjęcie niemieckiej tablicy z pomnika Mikołaja Kopernika na oczach patrolującej miasto niemieckiej policji. Alek zaplanował dokonanie tej akcji z ogromnym narażeniem swojego życia. Wyczyn ten doskonale opisuje Aleksander Kamiński w “Kamieniach na szaniec”:
“Po zajęciu Warszawy w październiku 1939, niemieckie władze okupacyjne nakazały zasłonięcie umieszczonej na cokole pomnika tablicy: "Mikołajowi Kopernikowi – Rodacy". Na niej pojawiła się (przykręcona czterema śrubami) nowa tablica: "Dem Grossen Astronomen", mająca świadczyć o niemieckim pochodzeniu Kopernika. "Alek", przygotowując się do akcji zdjęcia niemieckiej tablicy, postanowił sprawdzić jak mocno zaciśnięte są mutry mocujące. Przed wygaśnięciem godziny policyjnej wskoczył na cokół pomnika i ku swemu zaskoczeniu stwierdził, że nakrętki można odkręcić ręką! Postanowił działać natychmiast; bez ubezpieczenia i z dużym narażeniem (kilkadziesiąt metrów od pomnika, przy Krakowskim Przedmieściu 1, znajdował się gmach Komendy Policji z wystawionym zewnętrznym posterunkiem) "Alek" kochający ryzyko ostrożnie odkręcił wszystkie mutry i zdjął ciężką tablicę, którą następnie przeciągnął chodnikiem pod arkadami Pałacu Staszica i ukrył w śniegu zalegającym pobliską uliczkę.”
Podobnych jak wyczyn Alka, było w historii wojennego harcerstwa wiele. Kwintesencją ich stała się słynna, niemalże legendarna Akcja pod Arsenałem…
Konkludując, wyczyn na przestrzeni lat, dekad, nigdy nie był czymś prostym, łatwym ani przyjemnym. Wyczyn pcha nas do tego, abyśmy wychodzili w świat. To wyczyn nierzadko jest motorem naszych harcerskich działań, chęci sprawdzenia się, naszych sił i możliwości. Chciałbym, żeby wyczyny współczesnych harcerzy, wędrowników, były zbliżone do tych, które udało mi się tutaj opisać. Tego Wam wszystkim Druhny i Druhowie życzę.
