Aggiornamento

Archiwum / Przemek Jóźwik / 10.05.2010

Historia bywa niesprawiedliwa. Nie zawsze przyznaje należyte zaszczyty wkładającym dużo pracy w jej kształtowanie. Pamiętamy o rewolucjonistach, zbrodniarzach, ludziach śmiesznych, albo groźnych. Oczywiście, wspominamy również pozytywne postacie – reformatorów, krzewicieli pokoju. Bywa też tak, że dziwnym trafem ktoś się w historii zawieruszy.

Tacy cisi bohaterowie nie mają szczęścia. Mimo że robią naprawdę wiele ważnego i pożytecznego, dzieje się jakoś tak, że ktoś akurat w „ich” momencie ma większą siłę przebicia. Bywa też tak, że wyprzedzają nieco swoją epokę – nie są do końca zrozumiani. Przy odrobinie szczęścia ktoś po latach doceni ich trud włożony w kształtowanie historii świata.

Takim pechowcem był Don Luigi Sturzo. Któż dziś o nim pamięta?

Słoneczna Italia. Przełom pierwszej i drugiej dekady XX wieku. Jest tuż po Wielkiej Wojnie. Mimo iż Włochy znajdują się po stronie zwycięzców, kraju nie omija wielki kryzys. Oprócz ogromnego ciężaru ekonomicznego, na Włochach ciążył jeszcze inny, może nawet bardziej poważny – kryzys wartości i autorytetów. Włochy wciąż były młodym państwem. Od 1871 roku opadł już entuzjazm po „risorgimento”, a doświadczenie wojny podważyło wiarę w liberalizm, indywidualizm i racjonalizm.

I co?

I w każdym podręczniku do historii pojawia się teraz słynne zdjęcie Mussoliniego w charakterystycznej czapce, zdemobilizowani kombatanci i pęk rózg liktorskich.

Ale przed wiosną 1919 roku, kiedy to w Mediolanie powstał słynny Fasci di Combattimento, była jeszcze zima. Już w styczniu z inicjatywy Luigiego Sturzo zawiązano Partito Popolare Italiano. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że była to pierwsza w świece partia chrześcijańsko-demokratyczna. Historia przeoczyła narodziny doktryny politycznej, która do dziś wywiera ogromny wpływ na życie polityczne Europy. Historia przeoczyła narodziny doktryny innowacyjnej, „wpadającej w ucho”, stwarzającej opozycję do ówczesnych autorytarnych i totalitarnych tendencji. Myśl polityczna międzywojnia to nie tylko Hitler, Stalin, Mussolini i Franco.

Nie przyjmuję argumentu, że chadecja (tj. chrześcijańska-demokracja) nie miała wtedy znaczenia. Dla porównania w 1919 roku w pierwszych wyborach w których IPP wzięło udział, partia uzyskała 100 mandatów, co czyniło ją drugą siłą polityczną w kraju, zaraz po socjalistach. Wyobraźmy sobie taką sytuację u nas w kraju. Nagle pojawia się nowa partia. Jej program jest nowoczesny, zaskakujący, taki, o jakim ludzie jeszcze nigdy wcześniej nie słyszeli. Wybory przegrywają o 12% z dominującą partią. Zachowując odpowiednie proporcje, gdyby taka partia w Polsce przekroczyła próg wyborczy, to byłby to niesłychany sukces.

To porównanie nie jest do końca racjonalne. Fakt, Polska po blisko 50 latach demokracji ludowej i 20 latach demokracji liberalnej, nijak się ma do Włoch po pierwszej wojnie światowej. Chciałem tylko pokazać wyjątkowość tego zjawiska.

Bardziej racjonalne jest porównanie z innymi partiami włoskimi tamtych czasów. Toteż Związek Kombatantów w tych samych wyborach uzyskał 20 mandatów. W kolejnych wyborach w roku 1921, IPP uzyskuje 108 mandatów, a przedstawiciele środowisk kombatanckich łącznie dwanaście…
Włoska chadecja pierwszej połowy lat 20. nie może być ignorowana.

Jednak celem mojego artykułu nie jest udowadnianie za wszelką cenę, że mówi się za mało o IPP, a za dużo o Mussolinim. Nie da się podważyć tezy, że to jednak faszyści wywarli największy wpływ na życie polityczne Włoch po pierwszej wojnie światowej. Chcę pokazać, jak wielkiego pecha miał założyciel włoskiej chadecji – ks. Don Luigi Sturzo.

Na początku XX wieku demokracja, poszanowanie praw i wolności obywateli, równość wobec prawa nie były oczywistością. Powiem więcej: dla ówczesnych polityków były to mrzonki, których realizacja to czysta fikcja. Nieocenioną rolę w zmianie sposobu myślenia miała słynna encyklika Leona XII, „Rerum novarum”. Jednak wciąż lekceważona i pomijana jest odezwa ks. Sturzo, „Do wszystkich ludzi wolnych i silnych”. Zawarto w niej hasła, które tak naprawdę zostały wcielone w życie dopiero przez Karola Adenauera, Alcide de Gasperiego i Roberta Schumana. Hasła, które dziś są fundamentem systemów politycznych świata Zachodu.

Podstawą wizji Luigiego Sturzo był ustrój oparty na idei wolności, powszechnej równości i poszanowaniu godności człowieka. W swoich rozważaniach odrzucił tezę o sprawiedliwości społecznej kształtowanej przez konflikt warstw – miejsce konfliktu zajęło miłosierdzie, poszanowanie godności drugiego człowieka. Chrześcijańską demokrację zwykło się nazywać „trzecią drogą”. Zazwyczaj interpretuje się to w ten sposób, że rozwiązania chadeckie to kompromis między kapitalizmem a socjalizmem – tzw. społeczna gospodarka rynkowa. Jednak odnoszenie tego terminu wyłącznie do sfery ekonomii jest zbyt dużym uproszczeniem. Chadecja łączy w sobie cechy konserwatyzmu, idee
społeczeństwa organicystycznego, poszanowanie dla tradycji i rodziny oraz kontrastowego solidaryzmu społecznego. Z jednej strony była to niezależna ciągłość idei Kościoła katolickiego, z drugiej – jednym z podstawowych założeń partii była jej świeckość. Sfera publiczna miała być świecka, jednak – nie poprzez zabranianie publicznych kultów, a zniesienie takich zakazów – miała być wspólna dla przedstawicieli różnych wyznań. Ideologowie chrześcijańskiej demokracji już na początku XX wieku mieli świadomość, że system polityczny, aby miał rację bytu, musi być elastyczny. Musi być wynikiem porozumienia, zdrowego kompromisu. Świadczy to o wyczuciu politycznym i zdrowym rozsądku, którego na dobrą sprawę większości ówczesnych teoretyków państwa brakowało.

Rozwiązania chadeków były niezwykle innowacyjne i odpowiadające ówczesnej sytuacji politycznej. Jeśli rozszerzanie praw kobiet możemy uznać za dość popularny trend po pierwszej wojnie, to ustanawianie niezależnej administracji lokalnej było zupełnym novum. Jest to o tyle zaskakujące i ciekawe, że współcześnie takie pomysły są coraz śmielej rozważane i wprowadzane w życie, o ile zapomina się o tym, że nie jest to wymysł ludzi XXI wieku, mądrzejszych o doświadczenia totalitaryzmów, zimnej wojny i wiele, wiele innych.

Istnieje jeszcze jeden aspekt, szczególnie ciekawy dla mnie, jako studenta Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych. We współczesnym świece politycy często odbierani są jako grupa społeczna, której głównym celem jest otumanienie jak największej ilości wyborców, etc. Nieobca jest im obłuda, fałsz, dwulicowość. Nie chcąc się wdawać w polemikę, opiszę tylko katalog zasad, wskazówek od ks. Sturzo, jakie powinien spełniać prawdziwy polityk. Otóż, zdaniem Sturzo, polityka nie jest sferą wolną od moralności. Opisuje on politykę jako „sztukę przypuszczalnego pożytku zaaplikowanego życiu publicznemu”. Faktycznie, może to nie najbardziej oczywista z definicji, jaką znam. W dużym skrócie można to wyjaśnić w ten sposób: celem polityki nie jest władza, lecz tzw. dobro wspólne. Rządzenie jest obroną idei dobra wspólnego. Polityk ma być szczery, prawdomówny. Sturzo ma oczywiście świadomość, że nie należy zdradzać wszystkich politycznych zamiarów, strategii. W myśl zasady o wartości milczenia, porównywalnej z samym złotem, należy mówić to, co konieczne, kłamstwa unikać, a to, co trzeba, ukryć. Polityk powinien unikać obietnic, a w przypadku, gdy nie ma pewności co do ich realizacji, w ogóle ich nie składać. Polityka ma opierać się na wzajemnym zaufaniu i cierpliwości. Jednak najbardziej do gustu przypadła mi niezwykle praktyczna rada: „Nie odkładaj na jutro tego, co masz zrobić dziś… Ale nie rób dziś w pośpiechu tego, co jutro możesz robić w spokoju”.

Szkoda mi ks. Sturzo. Był to człowiek mądry, społecznik, pisarz, filozof. Miał odwagę otwarcie krytykować Mussoliniego, za co potępiał go nawet Kościół. W latach 20. musiał opuścić ojczyznę, do której wrócił dopiero po wojnie. Jego miejsce zajął już wtedy słynny Alcide de Gasperi. Tak się jakoś składało, że zawsze pozostawał w cieniu. Bez niego chrześcijańska demokracja nie wyglądałaby dziś tak, jak wygląda. W Europie na bazie jej wartości zbudowano Unię Europejską, a dziś odgrywa kluczową, często dominującą rolę w życiu politycznym krajów Zachodu. Jest w tym wszystkim pewien paradoks. Wspomina o nim profesor Charles Taylor. W czasach, gdy mówi się o niemal wojującym ateizmie, postępującej sekularyzacji, te ideały, wolności, godności człowieka, braterstwa czy równości, które są przecież fundamentalne dla chadecji i Kościoła katolickiego, wciąż niesamowicie oddziałują na wyobraźnię umysłów na całym świecie. No i dlaczego?


PS Może dlatego: „Za ateizmem przemawia wiele argumentów. Więcej niż za religią. W gruncie rzeczy to logiczne, żeby być ateistą. Tak jak logiczne i rozumne jest to, żeby się nie zakochać… A przecież ludzie nie są w tym przypadku logiczni. Na szczęście”. /ks. J. Tischner/