Apologia harcerskiego ratownictwa

Instruktorski Trop / Piotr Skowroński / 01.07.2014

Przez ostatnie trzy lata miałem okazję być zastępcą Szefowej HSR. Ta służba dobiegła końca. Dziś mogę odpowiedzieć na niektóre z krytycznych ocen naszej działalności. Spokojnie i najbardziej obiektywnie od lat.

Ponad 150 instruktorów Harcerskiej Szkoły Ratownictwa wybrało ostatnio swojego piątego szefa. Działamy w strukturach Związku Harcerstwa Polskiego od 20 lat. To my – harcerze w czerwonych polarach i odblaskach.

„Phi, co to za Ratownik?!”

Do czego uprawnia posiadanie brązowej odznaki „Ratownik ZHP”? Do niczego szczególnego. Pierwszej pomocy udzielić powinien każdy, kto jest świadkiem wypadku.

Nasze odznaki od lat cieszą się w Związku Harcerstwa Polskiego dużym zainteresowaniem. Wędrownicy chcą zdobywać naszą brązową odznakę „Ratownik ZHP”. Jest to odpowiednik sprawności mistrzowskiej. Do czego uprawnia jej posiadanie? Do niczego szczególnego. Pierwszej pomocy udzielić powinien każdy, kto jest świadkiem wypadku. Do tego nie potrzeba odznaki. Ratownik ZHP nie jest więc kimś na wzór „zastępcy pielęgniarki” na obozie. Nie jest to też medyk, który w razie potrzeby zastąpi zmęczonego ratownika systemu w karetce. Ratownik ZHP po prostu nosi na kieszeni munduru odznakę, która symbolizuje gotowość pomocy. Ratownik „niesie chętną pomoc bliźnim”, pierwszy wychodzi z tłumu, by pomagać. Równie dobrze ten 16-latek mógłby mieć napisane na plecach: „Znam zasady pierwszej pomocy, gdyby coś się działo z innym uczestnikiem naszego rajdu/obozu/zbiórki/lekcji, podejdź do mnie i poproś o pomoc”. Tylko o to chodzi w tej odznace. Tylko i aż o to! Podczas wszelkich działań dobrze wiedzieć, do kogo możemy się zwrócić, gdyby zaczynało się dziać coś naprawdę złego.

Nie mylmy specjalistów z harcerzami dążącymi do specjalizacji. Sprawność jest narzędziem służącym rozwojowi, nie certyfikatem umiejętności zawodowych.

Czemu więc towarzyszy temu ten górnolotny tytuł – „Ratownik”? Czy wędrownik, który posiada sprawność „Muzyk”, to koniecznie skrzypek z filharmonii? A czy każdy harcerski „Olimpijczyk” wystąpił na przynajmniej jednych igrzyskach? Nie mylmy specjalistów z harcerzami dążącymi do specjalizacji. Sprawność jest narzędziem służącym rozwojowi, nie certyfikatem umiejętności zawodowych. Ta nazwa – Ratownik ZHP – to dla mnie też pewien dowód uznania, zaproszenia do dużej rodziny absolwentów naszych kursów.

Nie oznacza to, że na zdobyciu brązowej odznaki cała „przygoda” Ratownika ZHP się kończy. Są harcerskie kluby ratownicze, harcerskie grupy ratownicze, kursy kwalifikowanej pierwszej pomocy, w których coraz liczniej bierzemy udział. To już jednak całkiem inna opowieść…

„Szkolenia takie nieprofesjonalne!”

Zawsze będę przeciwnikiem zbytniego upodabniania naszych szkoleń do kursów oferowanych przez instytucje i profesjonalne firmy, które przygotowują podobne przeszkolenie z pierwszej pomocy. Dlaczego? Bo w takiej sytuacji nieuniknione wydaje się dodatkowe podniesienie kosztów takich szkoleń.

Dla 16-letniego harcerza z małej miejscowości HSR to jedyna możliwość, by po kosztach przejść porządne przeszkolenie.

Nasi instruktorzy bywają także instruktorami Polskiej Rady Resuscytacji, Polskiego Czerwonego Krzyża, prowadzą własne firmy szkoleniowe. Gdy jadą na weekend kursu HSR, rezygnują z wyszukanych posiłków, hotelowej wygody, drogiego sprzętu szkoleniowego. Przede wszystkim zaś rezygnują z wynagrodzenia, trwając w wysokiej jakości swojego warsztatu. Śpią w śpiworze, na materacu wojskowym, jedzą kanapki, podczas wykładu piszą kredą na szkolnej tablicy. Dla 16-letniego harcerza z małej miejscowości HSR to jedyna możliwość, by po kosztach przejść porządne przeszkolenie (ponad 20 godzin ćwiczeń praktycznych!). To jedyna szansa, żeby młoda osoba zobaczyła, jak działa automatyczny defibrylator zewnętrzny. To tu kilkukrotnie może udzielić pomocy w pełni upozorowanych zdarzeniach, zetknąć się z symulowanymi stanami zagrożenia życia. W szkole nie ma na to czasu, w rodzinie na profesjonalne szkolenia dzieci nie ma pieniędzy.

Ale to nie możliwość odbycia porządnego szkolenia po kosztach jest tutaj najważniejsza. Wyjątkowy jest fakt, że nasze kursy są jedynymi, podczas których o potrzebie udzielania pierwszej pomocy mówi się z punktu widzenia harcerza. „Jesteśmy harcerzami – dlatego musimy być gotowi pomagać w każdej sytuacji” – ten argument, w tych czy podobnych słowach, pada na każdym kursie HSR. Często te słowa padają podczas świeczkowiska, przy dźwiękach gitary. To jest magia HSR, z której nie wolno nam rezygnować. I ten sposób motywowania działa!

„Ci instruktorzy to amatorzy!”

Mamy w naszych szeregach nie tylko lekarzy i ratowników medycznych, ale też prawników, socjologów, historyków. Obdarzamy ich zaufaniem i wysyłamy w świat.

Ponad połowa naszych instruktorów to lekarze, ratownicy medyczni, pielęgniarki lub studenci kierunków medycznych. Ale mamy w naszych szeregach też prawników, socjologów, historyków, biologów czy ludzi, którzy wcale nie kończyli studiów. Każdy może pokazywać innej osobie, jak udzielić pierwszej pomocy. Harcerska Szkoła Ratownictwa dwa razy w roku przez dwa tygodnie prowadzi swój kurs dla instruktorów. Pokazujemy, jak naszym zdaniem powinno się przekazywać tę wiedzę, umożliwiamy dostęp do naszych materiałów szkoleniowych i naszej doktryny. Na koniec zaś robimy coś jeszcze lepszego – obdarzamy zaufaniem i wysyłamy w świat.

Ci nasi instruktorzy pracują w różnych miejscach i funkcjonują w różnych środowiskach. Łączy ich nie tylko to, że weekendy poświęcają na prowadzenie wykładów na naszych kursach. W swoich miejscach pracy, środowiskach i rodzinach dbają o bezpieczeństwo, przestrzeganie zasad BHP. W samochodzie upominają znajomych, żeby zapięli pasy. Pouczają szefa, gdy apteczka w miejscu pracy jest niekompletna. Znajomi dzwonią do nich, gdy trzeba zaplanować bezpieczny wyjazd za granicę.

A gdy w jednym z tych miejsc zdarzy się wypadek, oni pierwsi wychodzą z tłumu. Ze sprawnością profesjonalisty zakładają jednorazowe rękawiczki i podchodzą do poszkodowanego. Zdecydowanym głosem proszą wyznaczoną osobę o wezwanie pogotowia. Po całym zdarzeniu koledzy podchodzą i chwalą: „Nie wiedziałem, że tak potrafisz… ja bym nie miał tyle odwagi… studiowałeś ratownictwo czy coś?”.

To jest właśnie Harcerska Szkoła Ratownictwa. Nie jesteśmy skomplikowani, HSR to prosta rzecz. Dlatego działa już od 20 lat.

Piotr Skowroński - wywodzi się z Hufca ZHP Warszawa Ursus. Był szefem stołecznego inspektoratu ratowniczego, a następnie zastępcą Szefowej HSR. W Szefostwie HSR odpowiadał za sprawy instruktorskie oraz inspektoraty chorągwiane. W 2013 roku otrzymał Złotą Odznakę HSR.