Bańki

Jacek Grzebielucha / 03.11.2019

Poszerzanie horyzontów myślowych i budowanie kultury dialogu są pośrednio wpisane w etos instruktorski. Co jednak, kiedy dla własnej wygody zaczynamy zamykać się w swojej bańce?

Czym są wskazane bańki informacyjne? Zjawisko to ma już trochę historii, jednak dopiero ostatnie lata przyniosły rzetelne opracowania naukowe. Historycznie pojęciu temu można zaserwować przykłady takie jak słynne nie mają chleba? To niech jedzą ciastka! Powiedziała to Maria Leszczyńska, zamkniętą w swojej bańce informacyjnej o rzekomym dobrobycie poddanych Ludwika XV. Kolejne to przeczenie Adolfa Hitlera o zagrożeniu rodzącemu się w Normandii, a żyjącego w przekonaniu o oczywistości lądowania sił alianckich pod Calais. Zamknięcia w bańce informacyjnej nie powinno oceniać się przez intencje (czy samemu się w niej zamykamy, czy jest to niezależne od naszej woli), a raczej powinno się oceniać przez skutki. Bo ostatecznie samo bycie w bańce informacyjnej teoretycznie nie jest czymś złym, a takim zaczyna być, gdy na podstawie szczątkowych informacji podejmujemy ryzykowne decyzje.

Social Media

W mediach społecznościowych widzimy przede wszystkim rzeczy, które nam się podobają

Współcześnie bańki informacyjne dużo częściej odnosi się przede wszystkim do aktywności internetowej. Efekt bańki filtrującej to nic innego zaś jak indywidualny ekosystem informacji bądź ramki ideologiczne, które sprawiają, że widzimy w mediach społecznościowych przede wszystkim rzeczy, które nam się podobają (zgodnie z wolno tłumaczonym prawidłem jeśli to polubiłeś, będziesz to lubić). Powyższe tyczy się zarówno bycia odbiorcą treści, ale również do bycia ich autorem. W ten sposób bańka rośnie, pęcznieje, staje się coraz bliższa homogeniczności. Przykład? W mojej bańce informacyjnej dominowały niemal jednorodne reakcje na wynik tegorocznych wyborów parlamentarnych, rzadko natrafiałem na post przeciwny mojemu zdaniu. I to może dawać do myślenia – czy naprawdę jestem tak zamknięty na inne strony sporu politycznego?

Dochodząc do sedna sprawy – naturalnym jest, że w harc-necie również funkcjonują bańki informacyjne. Instruktorzy obracają się w wybranych przez siebie, pasujących im narracjach. Wciąż wola dyskutowania jest silna, więc na wielu grupach instruktorskich trwają zażarte spory, których liczba wypowiedzi często przekracza sto. Od kilku lat w dyskursie instruktorskim pojawiła się nowa jakość – możliwość jednokierunkowego prezentowania swoich poglądów. Ważne – bez przymusu ich bronienia, bez konieczności ich weryfikacji. Ot, koncentrowanie bańki wspólnej wielu instruktorom. Mylą się jednak ci, którzy przyklasną temu pomysłowi, iż takim inicjatywom należą się wyłącznie owacje, bo to wzmaga instruktorski dyskurs i sprawia, że chętniej się dyskutuje. Otóż niekoniecznie.

Przegląd tygodnia

Informacje pojawiają się tam mniej więcej podobne, jednak opisane potrafią być zupełnie inaczej

Kiedyś na lekcjach WOS-u opracowywało się tak zwane prasówki. Wróciłem do tych czasów, wykonując co jakiś czas przegląd treści harc-netu. Oczywiście nie czytam tylko okazjonalnie oficjalnych mediów ZHP – z tymi jestem na bieżąco. Co sprawdzam od czasu do czasu? Na przykład nowopowstałe strony Spokojnym okiem na ZHP i gdy jeszcze istniała Odpowiedzialnie za ZHP. Albo Zjazd zhp24, grupę uczestników 41. Nadzwyczajnego Zjazdu ZHP czy grupę Harcmistrzowie. Informacje w czystej postaci pojawiają się tam mniej więcej podobne, jednak opisane potrafią być zupełnie inaczej. Oczywiście są skierowane do osób znajdujących się w tej samej bańce informacyjnej, co autorzy treści. Opis nie musi mieć charakteru bezpośredniego – może być zawoalowany, odnoszący się do starszych treści (jako puszczanie oczka do stałych bywalców), cel jest jednak zwykle podobny – wzmocnienie bądź wygaszenie reakcji emocjonalnych na określone zdarzenia faktyczne, opisywane w publikowanych treściach. Ale przecież publikowanie treści (co tworzę nawet ja sam, tu i teraz!) nie powinno być piętnowane!

Izolacja

I nie będzie. Jednak czuję potrzebę zwrócenia uwagi na problem, który pojawia się z tworzeniem baniek. Stanowią one zagrożenie dla dialogu instruktorskiego – wspólne fora wymiany myśli ulegają rozdrobnieniu (rozmienieniu na drobne) oraz dzielą się na podgrupy instruktorów, którzy czytają tylko to, co im się podoba (albo precyzyjniej jak im się podoba).

Tworzymy własne medium, gdzie nie musimy być kontrolowani

Dialog zanika przez to, że odwracamy się plecami od adwersarzy w dyskusji i tworzymy własne medium, gdzie nie musimy być kontrolowani, moderowani ani w żaden sposób ograniczani – bo jesteśmy u siebie. Komentarz się nie spodoba? Możemy go usunąć. Chcę wyrazić niepopularną bądź krzywdzącą opinię? Zrobię to anonimowo. Stadium pośrednim pomiędzy stanem obecnym a tym sprzed świadomości istnienia baniek było blokowanie konkretnych użytkowników – czy to jako użytkownik, czy jako strona – bo nie da się z nim rozmawiać!

Trudno powiedzieć, czy sytuacja taka jest śmieszna, czy bardziej żenująca

Doprowadza to do kuriozalnych sytuacji, jak dyskusja między dwoma użytkownikami, którzy nie widzą swoich komentarzy w jednej dyskusji, bo są nawzajem poblokowani: hej, słyszałem, że Tomek coś do mnie pisze pod tym postem, mogę prosić o wklejenie screena? Generalnie trudno powiedzieć, czy sytuacja taka jest śmieszna, czy bardziej żenująca. Jak opisać problem, z którym mamy tutaj do czynienia? Trudne balansowanie pomiędzy własnym komfortem (mam w końcu prawo samemu decydować, co czytam) a swobodą wypowiedzi (przypisywane Wolterowi nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale oddam życie, abyś miał prawo to powiedzieć). Na to nie ma dobrej recepty, chyba że… wrócimy do korzeni wspólnych dla absolutnie każdego z nas.

Rozwiązania powyższych problemów trudno wskazać w konkretnym punkcie Prawa Harcerskiego. Najpierw myślałem, że najbardziej będzie pasować harcerz postępuje po rycersku – w kontekście dyskutowania z otwartą przyłbicą (jawnie), odpowiedzialnie i rzetelnie. Ale ostatecznie niemal każdy z punktów dałby się zastosować. Polegając jak na Zawiszy, postępując po rycersku, będąc czystym w myśli, mowie i uczynkach, za brata uważając każdego innego harcerza… Resztę już znacie. Teraz może czas zrobić z tego użytek.

 

Przeczytaj też:

Jacek Grzebielucha - były drużynowy 7 GIDH "Keja", Komendant Szczepu Szturwał, sercem w Chorągwi Gdańskiej - ciałem w Warszawie. Prawnik i potencjalny urzędnik, pasjonat za dużej liczby rzeczy. Znawca memów.