Batonik zbożowy – smaczny i zdrowy

Archiwum / Michał Górecki / 01.01.2007

Harcerstwo jako firma – część druga. Ostatnio ustaliliśmy, że naszym „produktem” jest program, a „wypłatą” te wszystkie wartości niepieniężne, które zyskują instruktorzy. „Klientem” są zaś potencjalni harcerze, choć o „zakupie” decydują często rodzice. Jak ich do tego zakupu przekonać?

Sam produkt, czyli nasz program, musi być atrakcyjny, a najlepiej, gdyby był widziany jak fajny batonik zbożowy. Dla dzieci to batonik, ale w środku ma pełno witamin. Samo zdrowie!

Wizerunek

No właśnie, co oznacza dla dzieci to „batonik”? Co to jest wizerunek? Wizerunek to obraz rzeczywistości, czyli wyobrażenie o niej. Jest on nierozerwalnie związany zarówno z osobą postrzegającą, jak i podmiotem postrzeganym. Sam proces postrzegania jest podatny na wiele czynników, tak więc obraz może różnić się znacznie od rzeczywistości. Jako że dbaniem o wizerunek zajmują się w firmach i organizacjach działy Public Relations, zwane też w skrócie P. R., często mówi się, że organizacja lub firma ma „dobry P. R.”, zamiast „dobry wizerunek”. Teraz jeszcze o wizerunku z Bardzo Mądrej Książki o wizerunku, autorstwa pani Krystyny Wójcik:

Główne determinanty wizerunku organizacji to rezultat tego, co robisz, co mówisz oraz co inni mówią o Tobie.

I. Stan faktyczny – cechy, kompetencje, misja, filozofia, kultura organizacji, jej oferta, program działania, które można dostrzec, poznać lub doświadczyć.

II. Komunikowanie o elementach wymienionych w punkcie I.

III. Społeczny rezonans na  elementy i działania wymienione w punkcie I i II kształtujący się na podstawie czynników: a) racjonalnych (rozumowych), b) emocjonalnych (afektywnych), c) społecznych.

…a zatem: I + II+ III = WIZERUNEK

Jacy jesteśmy w rzeczywistości

…jeśli będziemy mieli kiepski program w ZHP, […] to nic nam nie pomoże.

Co z tego wynika? Ano z pierwszego punktu wynika, że wizerunek opiera się na stanie faktycznym. To znaczy, że jeśli będziemy mieli kiepski program w ZHP, czyli po prostu przynudzali na zbiórkach i rzeczywiście robili rzeczy, które są po prostu „uncool”, albo „unsexy”, jak to kiedyś usłyszałem od szwedzkich skautów, to nic nam nie pomoże. Co z tego, że kampania 1% pokaże harcerstwo jako hiper nowoczesny ruch, paralotniarstwo, rafting, balony, szmery-bajery, a ktoś przychodzi na zbiórkę i widzi granie na gitarze i pląsy przez 3 godziny. Jak w polskim kinie. Wstaje i wychodzi.

Dla kogo?

Ok, zakładamy, że robimy dobrą robotę – rzeczy ciekawe i interesujące. Oczywiście dla naszej grupy docelowej. Musimy im jakoś o tym powiedzieć. Ale zanim o tym powiem, musimy się zatrzymać, bo użyłem sformułowania grupa docelowa, czyli target. Kto jest naszym targetem? Nie zdefiniujemy tego, zanim nie zastanowimy się po co istniejemy. Całe szczęście pomocna okaże się nam nasza misja:

„Naszą misją jest wychowywanie młodego człowieka, czyli wspieranie go we wszechstronnym rozwoju i kształtowaniu charakteru przez stawianie wyzwań”.

Naszą misją jest wychowanie młodego człowieka.

A zatem to proste. Naszą misją jest wychowanie młodego człowieka. Tylko tyle i aż tyle. Po to istniejemy. Nie po to, aby bronić granic przed wrogiem, nie po to, aby kultywować tradycje przodków. Mamy wychowywać. No tak, taki gość z wąsami i w wielkim kapeluszu właśnie tego chciał! Wszystko inne, co robimy, jest podporządkowane temu celowi!

Zdefiniujmy więc nasze „targety”. Na zajęciach, które prowadziłem podczas Wędrowniczej Watry 2006, uczestnicy wymienili kilka grup docelowych naszych działań promocyjnych. Są to:

  • potencjalni członkowie ZHP (nie-harcerze w wieku 6-21 lat)
  • członkowie ZHP
  • rodzice
  • VIP-y (burmistrz, dyrektor szkoły, nauczyciele itp.)
  • Seniorzy (byli lub obecni członkowie ZHP, partyzanci itp.)

Grupy posortowałem nie bez kozery w ten sposób. Uczestnicy właśnie tak je ułożyli pod kątem ważności. Ale najpierw o samych działaniach promocyjnych.

Co to jest promocja?

Jeśli promocja jest świetna, a na zbiórce nudno – klient nie kupi „następnego batonika”.

Wiemy już, że marketing to coś więcej niż promocja. W firmie marketing obejmuje wszystkie działania, jeszcze przed wyprodukowaniem produktu. Zbadanie potrzeb klienta, zaprojektowanie go tak, aby spełniał jego wymagania. My robimy to tworząc odpowiedni program. Następnie trzeba o nim mówić i to jest promocja – komunikacja organizacji/firmy z rynkiem.

W skład promocji natomiast wchodzą inne narzędzia takie jak reklama, P. R. (według innych jako zupełnie osobna działka, ale nie będziemy w to wnikać), stanowisko organizacji w ważnych sprawach społecznych, media relations (kontakty z prasą) i inne. Wiemy już, że reklama, promocja i marketing to nie jest to samo.

Co by nie mówić, punkt II z Bardzo Mądrej Książki, który zamieściłem na górze, każe nam mówić o tym, co robimy. Bo może są to świetne rzeczy, ale nikt o tym nie wie! Jednak nie przeginajmy, bo jeśli promocja opisuje stan faktyczny o wiele lepiej niż jest w rzeczywistości, staje się to propagandą. A to już niedobrze. W pierwszej części artykułu napisałem, że klient podejmuje naszą decyzję co tydzień. Jeśli promocja jest świetna, a na zbiórce nudno – nie kupi on „następnego batonika”.

Jak ten batonik wypromować?

Musimy więc przedstawić się naszym grupom docelowym z uwzględnieniem tego, że praktycznie każda akcja dociera do nich wszystkich.

Co zrobić, skoro mamy aż tyle grup docelowych? Harcerze chcieliby widzieć organizację jako pełną przygód i przyjaciół, rodzice jako coś, co pomoże im w wychowaniu, VIP-y najchętniej widzieliby harcerzy paradujących w pałatkach, stojących pod pomnikami i robiących tło podczas ważnych uroczystości.

Co robi w takim przypadku firma? Ano wypuszcza kilka produktów/marek. Przykład? Jeśli ERA stwierdziła, że ich telefon nie jest wystarczająco „jazzy” dla młodych ludzi, stworzyła markę HEYAH.

My niestety nie możemy sobie na to pozwolić tak jak inne organizacje. Nie możemy stworzyć kilku marek czy produktów dla różnych grup docelowych. Musimy więc przedstawić się naszym grupom docelowym z uwzględnieniem tego, że praktycznie każda akcja dociera do nich wszystkich. Tak więc, jeśli wypuszczamy płytę z piosenkami „wesołe pieśni partyzanckie naszych pradziadów śpiewane przez harcerzy” i skierowana jest ona do grupy docelowej, która jest dla nas najmniej ważna, to musimy najpierw zastanowić się, jak zareagują na nią ważniejsze dla nas grupy docelowe. Czyli na przykład potencjalni członkowie. Chyba bez rewelacji, mówiąc delikatnie. I czy wynik tego działania będzie dla nas dobry? (Kilkuset uradowanych seniorów i kilkuset potencjalnych harcerzy, którzy nie przyjdą do takiej „oldskulowej” organizacji).

Jeszcze raz o grupach docelowych

Ktoś z was może się zbuntować i zapytać, czemu akurat tak ułożyliśmy grupy docelowe. Słuszna wątpliwość. Nie zapominajmy, że porównałem nas do batonika. Batonik mają kupić… potencjalni członkowie! To oni sami podejmują zazwyczaj decyzję, rodzice jedynie wyrażają przyzwolenie. Znam przypadki, kiedy to rodzic chce koniecznie zapisać dziecko, choć ono chce średnio, ale zazwyczaj kończy się to po kilku zbiórkach.

Dlaczego harcerze? Ano jeśli my mamy dobry wizerunek, harcerze mają kopa motywacyjnego! Pomyślcie, jak czujecie się, kiedy czytacie artykuł o tym, że harcerz uratował komuś życie! (Kilka lat temu instruktor HSR uratował życie taksówkarzowi. Byłem mega dumny!)

Działania, które kierujemy do rodziców, nie mogą powodować, że stracimy w oczach potencjalnych harcerzy i samych harcerzy. Aha, młodzież jest na początku, bo bez nich organizacja nie może istnieć. A bez nauczycieli, burmistrzów – owszem. Gorzej, ale może.

Na szarym końcu mamy seniorów. Należy się im wielki szacunek – zawsze byłem tego zdania. Ale to nie jest organizacja dla seniorów! Ich już się nie wychowa, a wolny czas mogą spędzić pomagając w harcerstwie w taki czy inny sposób.

Owszem, istnieją działania izolowane. Artykuł w „Gentleman” pewnie nie trafi w ręce potencjalnych harcerzy, ale potencjalnych pracodawców. Ale nie ma co liczyć na takie środki przekazu, warto zakładać, że nasze promocyjne działania trafią do wszystkich i ich reakcję należy przewidzieć.

Michał Górecki - - komisarz zagraniczny ZHP, wieloletni członek, a obecnie współpracownik Zespołu Wędrowniczego Wydziału Metodycznego GK ZHP, naczelny ogniomistrz serwisu Łatwopalni. Od niedawna drużynowy 64 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej „Everest”.