Będzie fantastycznie
Jak dla wszystkich dla niej także fantastyka to sposób na ukazanie świata. Ale nie da się jej nazwać kopią Tolkiena, nie pasuje również do twórczości Pratchetta, nie ma w niej nic z Sapkowskiego – jest niepowtarzalna. Spróbujcie dodać do science-fiction trochę filozofii, antropologiczny punkt widzenia świata i niecodzienne podejście do ludzkich spraw – a to nadal nie będzie ona…
Tym razem zacząć trzeba jak należy – od samego początku. Bowiem „to o autorze” ma znaczenie w tym przypadku. Urodziła się jako córka znanego antropologa oraz badaczki indiańskiego folkloru i pisarki (która napisała biografię męża, pana Alfreda Kroebera, dla zainteresowanych – doskonałe źródło informacji o najmłodszych latach bohaterki artykułu). Nic dziwnego więc, że literaturą interesowała się niemal od zawsze. Jako jedenastolatka pierwszy raz poczuła smak porażki pisarza – jej opowiadanie wysłane do magazynu „Astounding Science Fiction” odrzucono. Jej wczesne opowiadania, te już wydane („Opowieści orsiniańskie”, „Malafrena”) nie mają w sobie nic z fantastyki. Dopiero w latach ’60 wróciła do swoich pierwszych zainteresowań. Jej późniejsze życie, poza literaturą, wypełnił film i muzyka. Dziś jest starszą panią, doczekała się wnuków i gdybyście spotkali ją na ulicy, w życiu nie pomyślelibyście, że to właśnie ona. Ursula Kroeber le Guin, jedna z najbardziej cenionych pisarek SF i fantasy, paradoksalnie mało znana, można nawet zaryzykować stwierdzenie „niszowa”. Była wielokrotnie nagradzana, a jej książki weszły do klasyki gatunku. Uwaga! – dla tych, którzy lubią doszukiwać się w świecie polskich akcentów, jest dobra informacja – matka Ursuli wywodziła się z polskiej rodziny.
„Myślałeś, będąc chłopcem, że mag to ktoś, kto potrafi uczynić wszystko. Tak i ja niegdyś myślałem. Tak myśleliśmy wszyscy. A prawda jest taka, że im bardziej poszerza się jego wiedza, tym bardziej zwęża się droga, którą może on kroczyć; aż wreszcie niczego już nie wybiera, lecz czyni tylko i wyłącznie to, co musi czynić…” (fragment z „Czarnoksiężnika z Archipelagu”)
Gdyby ktoś mnie zapytał, od czego najlepiej zacząć poznawanie le Guin, nie umiałabym odpowiedzieć. To tak jakby wybierać spośród ulubionych dań to najbardziej ulubione. A tak przecież nie można, w każdym coś innego smakuje nam wyjątkowo. Przyciśnięta do muru wymieniłabym kilka. I czułabym wielki żal do człowieka, który zmusił mnie do podejmowania takiej decyzji.
Sama swoją przygodę z tą pisarką rozpoczęłam zupełnym przypadkiem – szukałam książki „na poczytanie”, sięgnęłam po pierwszą lepszą z półki. A potem schodziłam nogi w podróżach do bibliotek, w poszukiwaniu kolejnych tomów…
Ursula Kroeber le Guin jest pisarką, która potrafi połączyć w niesamowitą całość wszystko to, co ją interesuje, co wie, co zaobserwowała. Prostą, choć tak interesującą przecież fantastykę doprawia wyraźnie spojrzeniem antropologa. Nie ukrywa swoich fascynacji ideą anarchistyczną. Z domu wyniosła szacunek dla kulturowej odmienności. Snuje rozważania o świecie, o ludziach… Każdy, kto zechce, znajdzie w jej twórczości coś dla siebie. Światy, które tworzy, zachwycają bogactwem opisów, szczegółów, ujmują odrębnością od głównego nurtu fantastyki, są niezwykle sugestywną wizją rzeczywistości, w której miejsce nauki zajmuje magia. Le Guin tworzy bardzo interesujące portrety psychologiczne głównych bohaterów, szczególnie bohaterek, którym poświęca trochę więcej uwagi – jej pisarstwu rzeczywiście dałoby się zarzucić tendencje feministyczne. Dla filozofów też coś się znajdzie – zawsze obecny jest wątek walki przeciwieństw (dobro – zło, światło – cień, życie – śmierć), wyraźny wpływ teorii Junga, taoizmu, filozofii Wschodu.
Dla uważnego czytelnika jest to niekiedy trudna lektura. Le Guin ma wiele do zarzucenia naszemu światu, choć nigdy nie mówi tego wprost. W choć stworzonych przez nią, nieraz niezwykle pięknych, „nowych” cywilizacjach jest wiele z naszej – dążność do dominacji, zabijanie własnej historii, polityka, pogoń za sławą, pieniędzmi… Pisarka porusza wiele tematów tabu, jak choćby inicjacji seksualnej, o której tak niewiele i tak niewyraźnie się mówi. Nikt, kto sięgnie po jej książkę, nie może być pewien kolejnych stron.
Jak rozpocząć przygodę z Ursulą le Guin? Jeśli znasz już jakąś fantastykę – lepiej odrzuć wszelkie wyobrażenia o niej, pisarka łamie bowiem schematy. Jeśli nie miałeś jeszcze okazji nic podobnego czytać – zapomnij o brodatych krasnoludach, pięknych elfach, otwórz się, ale nie przeraź. Le Guin to nie tylko fantastyka, choć ten element jest u niej jednym z piękniejszych.
Szczególnie polecam:
poszukiwaczom utopii – „Wydziedziczonych”
fanom magów, smoków, czarów, ale ujętych inaczej niż tradycyjnie – cykl opowieści z Ziemiomorza
zainteresowanym antropologią, kulturą, relacjami międzyludzkimi – „Opowiadanie świata”
(turbo)ekologom – „Słowo las znaczy świat”
fanom SF, obcych światów, przygód w przyszłości – „cykl haiński” czyli „Świat Rocannona”
tym, którzy cenią sobie poezję, dyskusje i rozmyślania o świecie – „Wracać wciąż do domu”
Książki le Guin były chętnie ekranizowane, a sama pisarka, mimo że współpracowała przy jednej z ekranizacji, jest im raczej niechętna. Powiedzcie sami, czy można obrazem (najnowsza jest wersja japońska w postaci anime) przedstawić coś tak złożonego?