Bez odpowiedzialności

Marta Szewczuk / 26.02.2013

Gdybym miała wskazać osobę, która jest odpowiedzialna za nasze milczenie, odmówiłabym odpowiedzi. Po pierwsze dlatego, że nie ma jednej takiej osoby, a po drugie dlatego, że nie powinno być.

„Na Tropie to ważny projekt” – słyszałam to z ust wielu osób, które na swoim koncie mają dużo większe ode mnie harcerskie i instruktorskie doświadczenie. Zgadzam się z tym. Jesteśmy jedynym w Polsce magazynem dla wędrowników. Na Facebooku obserwuje nas ponad trzy tysiące osób. Mamy szansę być tubą dla potężnego pionu harcerskiego. Możemy pisać o wszystkim – nikt nie narzuca nam tematyki, nikt nie wymaga od nas tekstów w jakikolwiek sposób sprofilowanych, przemycania jakiejkolwiek ideologii. Docieramy do ludzi z całej Polski, możemy rozpoczynać dyskusje nad najważniejszymi sprawami, wzbudzać refleksje dotyczące tematów tabu. Możemy też bawić, dostarczać rozrywki. Możemy integrować, pośredniczyć w nagłaśnianiu akcji z najodleglejszych miejsc. Możemy dać młodym ludziom miejsce do realizacji swoich pasji: dziennikarskich, pisarskich, graficznych, rysunkowych, fotograficznych, reporterskich, programistycznych, organizacyjnych, animatorskich.

Na Tropie to ważny projekt. Mamy doskonałe narzędzie. Marnujemy to.

Jesteśmy (w części byliśmy od zawsze, w części staliśmy się dzięki Na Tropie) grupą znajomych, która angażuje się w wydawanie magazynu, bo to lubi. To świetne uczucie, kiedy nasze teksty dostają kolejne lajki, są udostępniane przez czytelników, komentowane. To świetne uczucie, kiedy piszemy teksty i wiemy, że czytają je ludzie w tak dużym przedziale wiekowym. Wspaniale jest wiedzieć, że ktoś niecierpliwie dzień w dzień zagląda na natropie.zhp.pl z nadzieją, że pojawił się już nowy numer. Niektórzy z nas po prostu lubią pisać, inni mają ważne rzeczy do przekazania, jeszcze inni są rozkochani w wymyślaniu niestworzonych historii, ktoś lubi pokonywać problemy techniczne, ktoś zarządzać promocją, kogoś kręci kontakt z czytelnikami na Facebooku, ktoś ma parcie na wymyślanie angażujących akcji, a niektórzy z nas po prostu chcą w Na Tropie robić cokolwiek, bo uważają, że to ważny projekt.

Na Tropie dla nikogo z nas nie jest na pierwszym miejscu, pewnie nigdy nie będzie i raczej nie powinno być.

Każdy ma swoją działkę, dokłada swój puzel do całej tej niejednorodnej układanki. Mamy na głowie własne drużyny, inne harcerskie projekty oraz oczywiście jeszcze więcej nieharcerskich. Mamy swoje miłości, pracę, studia, rodziny, pasje. Na Tropie dla nikogo z nas nie jest na pierwszym miejscu, pewnie nigdy nie będzie i raczej nie powinno być. To ważny projekt, ale w ogólnym rozrachunku przecież nie najważniejszy. Dlatego działamy właśnie tak: każdy z nas dokłada swój puzel i czeka, aż ułoży się obrazek. Skoro puzli jest tyle, ile trzeba (a jest), to obrazek powinien się ułożyć, to logiczne. Problem polega na tym, że nie patrzymy, czy puzel dokładamy w dobrym miejscu, odpowiednim czasie i czy ktoś przypadkiem nie zmienił jego miejsca.

To, że na naszej stronie przez kilka miesięcy widniał napis „LISTOPAD 2012”, było spowodowane tym, że przez tak długi czas nikt nie wziął odpowiedzialności za nasz magazyn. I to wcale nie jest tak, że KTOŚ powinien ją wziąć. Powinniśmy ją wziąć WSZYSCY. Każdy z nas ma tu jakąś funkcję, jedne są bardziej angażujące, inne mniej, ale nie jesteśmy korporacją, w której szef rozdziela zadania, a my jak małe mróweczki robimy swoją działkę i nic poza tym. Praca nad Na Tropie nie ogranicza się do pilnowania deadline’ów. To coś więcej niż składanie kolejnego numeru. Na Tropie to nie tylko internetowy magazyn – to ważny projekt harcerski. Projekt, za który w ostatnim czasie nikt nie wziął odpowiedzialności, bo nikomu nie było po drodze. Były rzeczy ważniejsze.

Wszyscy czekaliśmy, aż ktoś coś zrobi, ale nikt z nas nie robił nic.

Zmarnowaliśmy kupę czasu. To okres, w którym mogliśmy zrobić mnóstwo fajnych rzeczy, podjąć sporo istotnych decyzji, a przede wszystkim napisać mnóstwo ważnych/ciekawych/zabawnych tekstów. Nikt z nas nie wziął odpowiedzialności, uśmiechaliśmy się tylko do czytelników na Facebooku, wszyscy czekaliśmy, aż ktoś coś zrobi, ale nikt z nas nie robił nic. Zaliczyliśmy wielką wtopę nie przez to, że ktoś nie zdążył na czas z tekstem, że ktoś miał wielką obsuwę, że ktoś miał problemy techniczne, że komuś coś się przeciągnęło. Na Tropie zamilkło, bo nikt nie pomyślał, że stanie się cokolwiek złego, jeśli numer planowany na grudzień pojawi się przed Wigilią, no może przed Sylwestrem, ewentualnie w połowie stycznia albo na początku lutego, przy czym lepiej już zaczekać do ferii zimowych albo w ogóle zrobić wielkie uderzenie wraz z nadejściem wiosny. Nikt nie pomyślał, że Na Tropie to ważny projekt, który wychodzi daleko poza nasz krąg znajomości i którego celem nie jest tylko nasze spełnienie.

Fakt, że za swoją pracę nie dostajemy pieniędzy, nie powinien mieć dużego znaczenia. W większości jesteśmy instruktorami ZHP i zdążyliśmy się już dowiedzieć, co znaczy odpowiedzialność. Wiemy też, że na naszym słowie inni chcą polegać jak na Zawiszy. Zostaliśmy nauczeni, że wszystko, za co się bierzemy, trzeba doprowadzić do końca. A jednak udało nam się kompletnie schrzanić to fantastyczne narzędzie, które daje tak wiele możliwości.

Dlatego zrobiliśmy to, co powinniśmy zrobić już dawno, kiedy przekroczyliśmy pierwsze deadline’y i nowy numer Na Tropie zaczął się niebezpiecznie oddalać. Garstka z nas wzięła odpowiedzialność za cały magazyn – zapomnieliśmy, jakie dokładnie obowiązki ma każde z nas w Na Tropie i za co odpowiada. Zdecydowaliśmy, że tak po prostu wydamy nowy numer. Numer specjalny, z małą ilością tekstów, ale z bardzo dużą refleksją nad tym, co się dzieje, jeśli zaczynamy zawalać. W tym wydaniu piszemy, często niestety na podstawie własnych doświadczeń, o tym, jak wyglądają różne rodzaje niesolidności. Piszemy z przymrużeniem oka lub na poważnie, ale mamy nadzieję, że każdy z tych tekstów da Wam do myślenia.

Drodzy Czytelnicy – mamy nadzieję, że nam wybaczycie. Mówi się, że człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach, ale nasza rada jest taka – nauczcie się na naszych. I sami tego nie róbcie.

Drodzy Koledzy i Koleżanki z redakcji – mamy nadzieję, że z całej tej przykrej sytuacji wyciagniemy właściwe wnioski i nauczymy się brać odpowiedzialność za nasz magazyn. Wszyscy bez wyjątku – nawet wtedy, gdy własne teksty wyślemy tydzień przed pierwszym deadlinem.

Na Tropie to ważny projekt. Nie marnujmy tego!