Co rodzi się na fejsie

Archiwum / 05.02.2012

facebook_like_butonHyde Park to szczególne miejsce w centrum Londynu. Każdy, kto akurat ma ochotę przedstawić tyradę na poruszający go temat, może tu stanąć i wygłosić ją światu- pod warunkiem, że mowa nie obraża królowej. W praktyce widownia to najczęściej kilkoro spacerowiczów. Na Facebooku audytorium to znajomi i nie trzeba wychodzić z domu by zaprezentować rzutką opinię. Jak te możliwości wykorzystujemy w praktyce- będzie o komunikowaniu w Face Parku.


Cyber raj

Z szerokimi tematami jest tak, że łatwiej napisać o tym- czym nie są, niż o tym- czym są. Pójdę więc na łatwiznę. A nie będzie o; tym dlaczego lubimy dzielić się swoim prywatnym życiem z trzystoma osobami, ani o marketingowej przydatności tego portalu. Nie będzie błyskotliwej pointy o trywializacji związków międzyludzkich i równie rezolutnej o tym, że Facebook pozwala je podtrzymać i zintensyfikować. O tym, że modnie jest mieć wielu znajomych i o tym, że modny jest de-friendig*. Nie napiszę też o tym, że antropologicznie nie jesteśmy w stanie wejść w bliskie relacje z grupą ponad stupięćdziesięciu osób*, a w najbliższym kręgu znajomych może znaleźć się jedynie pięćdziesięciu z nich. O regule 90-9-1* też nie będzie. Publikacji na ten temat w Internecie jest mnóstwo.

Zapuszczam się na tablice Facebooka żeby zobaczyć, co chcieli w ostatnim czasie zakomunikować mi moi znajomi. A tutaj będzie o tym- co z tej podróży wyszło i jak postanowiłam zaklasyfikować 148 portalowych przyjaciół.

 

Stenotypiści

Z informacją są zawsze o ułamek sekundy przed stronami portali informacyjnych. Nieświeży news to dla nich każdy, który nastąpi po tym – jak sami przekazali światu najnowsze wiadomości (co najczęściej wyraźnie podkreślają w każdej kolejnej wypowiedzi). Niczym najlepsi stenotypiści, są zawsze kilka znaków przed reporterami, nieporęcznie klikającymi w enter i patrzącymi skrupulatnie na literówki, nieważne czy akurat wyrwali się notką o wybuchu wulkanu, o zalaniu piwnicy w dzielnicy Radomska, czy najnowszym memem z kwejk.pl. Dużą zaletą posiadania ich w znajomych jest uaktualniany na bieżąco sort tego czym żyje Internet dziś.

 

E-kspresyjni

Przynajmniej czwórka z dzieci moich znajomych miało relację live ze swojego przyjścia na świat w serwisie Facebook. Liczba like pod zdjęciem noworodków oscyluje w granicach powyżej setki i mało kto nie gratuluje nowym tatusiom i mamusiom, bo świadomość, że oni dzielą się tym przeżyciem właśnie z nami, jest całkiem niesamowita. Taka zaskakująca otwartość zamienia się często w chęć dzielenia się każdym najdrobniejszym szczegółem życia. Tryb ten uaktywnia się zwłaszcza, gdy użytkownik staje się posiadaczem smartfonu lub najnowszej wersji programu Instagramm. Dzieła “moje stopy”, “moje stopy w toalecie” “ja” “ja w czapce” otrzymują już status kultowych. A wpisów “kroję obiadek” “smażę obiadek” “jem obiadek” “wydalam obiadek hehe” nie trzeba nikomu przedstawiać. Biorąc pod uwagę fakt, że prognostycy wróżą, iż kontrolowanie i zarządzanie naszymi kontaktami w sieci stanie się społeczną umiejętnością, zalecałabym nieśmiało ich twórcom korepetycji z tworzenia lub umiejętności pohamowania prywatnych publicznie wpisów, pamiętajmy, że to co zostanie raz wrzucone do sieci już w niej pozostanie. Nawet e-sraczka.

 

Lulajże fejsunie

Idealni towarzysze porannej kawy. Woody Allen powiedział, że ludzie opowiadający własne sny są nudni- ja nie jestem aż tak stanowcza w swej ocenie i rozumiem potrzebę podzielenia się strumieniem świadomości, który zalał nas nocą z publiką znajomych. Zaskoczyło mnie jak wielu z nich skrzętnie wykorzystuje tę możliwość. Myślę, że na podstawie dzienników snów prowadzonych na fejsbuku specjaliści są w stanie stwierdzić, czy łóżko partycypantów stoi na żyle wodnej. Rozmyślnie kwestię stawiania ich w obliczu freudowskiej Teorii Psychoanalizy pozostawiam nieporuszoną.

10. stycznia: A tak w ogóle śniło mi się, że uciekałem z wojska z karabinem w dłoni.

10 stycznia: Śniłem dzisiaj niezwykle realistycznie o podróży do węgierskiego miasta, które nazywało się Egesz Szmegesz Buroki. Był to sen o delikatnym zabarwieniu erotycznym. Moja głowa ma się chyba gorzej ostatnio.

10 sierpnia: Aniu! śniło mi się ostatnio, że doprowadziłam do kwitnącego stanu zapyziały hotel przy pomocy Twojego ciasta marchewkowego! W sensie, że nie- nim czyściłam, tylko je serwowałam! odniosło wieeeelki sukces!

8 stycznia: Śniło mi się, że mieszkam w domu z pralinek a moja mama produkuje czekoladę.

3 stycznia: Śniła mi si Kasia Cichopek!! Świat się pomylił.

3 stycznia: Śniło mi się, że pofarbowałam włosy na blond. pilnujcie mnie dobrzy ludzie.

 

Kronikarze

Moi ulubieni, prowadzący dzienniki absurdalnych wydarzeń. Miniblogi na tablicach w zróżnicowanych pod względem tematu cyklach- rozświetlają monotonnię walla. Wysoko cenię sobie wśród perypetii moich znajomych opowieści krakowskiej księgarenki o kulturalnej walce z niekulturalnym klientem i walce o kulturalnego klienta oraz “w poniedziałek w Zakładzie”- wychodzące spod pióra doktorantki pewnego uniwersytetu. Sami zobaczcie;

9 stycznia: W poniedziałek w Zakładzie: wracamy do tradycji, spóźniłam się na dyżur. Aby to uczcić przyniosłam pączki. Potrzebujemy szklanej ryby do dekoracji radia. Profesorowie rozważają przejęcie kierownictwa w Instytucie Zachodnim, zmotywowani przede wszystkim brakiem dydaktyki. Kultywujemy czarny humor oraz wspominki ogólnowojskowe.

16 stycznia: W poniedziałek w Zakładzie: jesteśmy oblegani, Mistrz ledwo znalazł czas na spożycie sałatki. Do wiedeńskiego menu, obok Babeczki Schoenbrun dopisujemy Leguminę Hoffburg. Dowiedzieliśmy się czym są dymarki i zarzekam się, świat nie jest gotowy na przyjęcie tej wiedzy.

23 stycznia: Dla zdesperowanych argument dlaczego się nie uczyli. Oczywiście w Zakładzie nie uznajemy takiego tłumaczenia, no bo który historyk poświęca godzinę dziennie na sport?? (pytanie retoryczne)

12 grudnia: dialog Profesorów: „Odchyl no pasek, naleję ci wody”

 

Scenarzyści

Na karty facebooka przelewają dialogi zasłyszane z ust im bliskich i dalekich. Uważni obserwatorzy wyłapujący smaczki z rzeczywistości.

24 grudnia: z cyklu rozmowy świąteczne…

Ja: mamo, chce nam się bawić w nakrycie dla zbłąkanego wędrowca??

Mama: myślę, że możemy się w to pobawić.

8 marca :podczas rozmowy telefonicznej z mamą:

Ja: Mamo, to jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet.

Mama: Nawzajem synek.

17 listopada dlaczego Gall nam o tym nie mówi??

student: bo nie żyje??

19 czerwca: Mówi pan że baszta wieża jest z XIV wieku a zdjęcie które pan pokazuje jest XX wieczne, to skąd ma pan pewność?

-najmocniej przepraszam, zdjęcie z XIV wieku zostawiłem w domu.

Kreatywnie kontentujący

Czyli o codzienności w sposób niecodzienny. To ci poszukujący bardziej wyszukanych form komunikacji, nierzadko ubierają swoje myśli w słowa piosenek, zgrabnie odnoszą sytuacje do literatury i kultury popularnej. Taka informacja zawiera w sobie oczywiście dozę autokreacji piszącego, jednak jakże przyjemnie czyta się coś mniej dosłownego niż etykietka na jogurcie.

3 stycznia: papier jest cierpliwy, ale Excel jest cierpliwszy.

9 sierpnia: cześć, jestem Marta, mam 23 lata i mam szlaban.

16 maja: mój telefon został dziś przemodelowany na bardziej płaski przez tramwaj nr 18. więc niech wam nie będzie smutno, że do was nie dzwonię.

9 stycznia: Zuzanna to wspaniała osoba, zrobiła dla mnie krem z groszku i dała mi ze słowami „masz zjedz sobie na śniadanie”. Szkoda, że zakręciła pojemnik tak mocno.

30 stycznia: In Nomine Patri, et Fili, et Severus Snape, czyli S. twórczo odczytuje własne notatki. Sama nie wiem czy najgorzej czy najlepiej.

 

Niby razem, a jednak osobno

Siedzą obok siebie, a jednak piszą na facebooku. Wielu stwierdza, że to upadek dialogu, zanik głębokich relacji. Ja chcę wierzyć, że kiedy ww. spotykają się w kuchni- nie piszą do siebie pośpiesznie karteczek i nie przyczepiają ich na lodówkę. Wynalazek pisma nie pozbawił ludzi umiejętności mówienia, tak samo porozumiewanie się przez “tablicę” jest jedynie kolejną formą ekspresji komunikatu, na którą społeczeństwo wyksztalciło zapotrzebowanie- nie na odwrót. Najwidoczniej czasem łatwiej napisać niż powiedzieć lub krzyknąć przez ścianę.

11 stycznia: ej M i K może posprzątamy chatę? Fajnie będzie:)

9 wrzesień: D. na tablicy A.- co tam sobie śpiewasz pod nosem?

14 maja: M. na tablicy B.- no dobra, zamknij tę tabelkę i idziemy spać.

 

 

Futrzaste lobby

Zastanawiałam się czy przydzielić mu osobną kategorię, ale w ostatnim czasie uaktywniło się na tyle, że nie sposób ich pominąć. -Głupie koty, mądre koty (moim zdaniem to oksymoron), koty, które nie wiadomo za co się lubi ale mają ser na głowie, koty na keyboardzie, koty na które spada toster, koty wyglądające jak Hitler i koty wyglądające jak chleb. Dla niektórych obraz nie wyraża więcej niż tysiąc słów, więc piszą o tym co kochają, a kochają swoje koty, nawet jeśli to miłość trudna.

3 stycznia: właściciele kotów powinni dostawać zniżkę na rolkę do ubrań

19 stycznia: jeśli Lala utrzyma tempo zrzucania sierści to za dwa-trzy dni z samych kłaczków będę mogła sobie uformować drugiego kota.

Między nami pustelnikami

Po poglądowej wycieczce po profilach, postanawiam porozmawiać z Markiem. Marek to taki gość, który jest zawsze online. Marek ponadto, że jest online jest grafikiem komputerowym i pracuje w domu. Są takie dni kiedy idę do sklepu, wykładam produkty na taśmę, płacę i chcę podziękować, pożyczyć kasjerce dobrego dnia – lub złego- w zależności od kasjerki i nie jestem w stanie powiedzieć słowa. Nie dlatego, że mi mowę odebrało bo pani taka piękna. Po prostu przypominam sobie, że od 19 godzin nie wartykułowałem sylaby, a kiedy się nie mówi tak długo to głos trochę zamiera, jak ze wszystkim- trzeba się rozbujać. Marek, mimo to mówi, że nie czuje się samotny. Stąd te moje zdziwienia w sklepie, nie mam poczucia, że z nikim się nie komunikowałem. Wiem co u moich znajomych bo cały dzień jestem online, w osobnej karcie wisi sobie facebook, na bieżąco komentuje i odpowiadam. Pytam czy nie sądzi, że pustelniczeje tak siedząc po dwie doby samotnie w domu. Pamiętasz ten skecz Monty Pythona? O pustelniku, który wraca do swojej jaskini; po drodze prowadzi rozkoszne small talki z innymi banitami i plotkuje o kolorach przepasek kolegów. To moje własne “między nami pustelnikami”. Mówi jeszcze, że idzie zrobić herbatę, a ja otrzymuje komunikat, że użytkownik się wylogował.