Co tam ciekawego w telewizji?

Archiwum / 03.10.2009

Mamy październik, a w kalendarzu telewizyjnym oznacza to, że właśnie ruszyły nowe sezony seriali. Niektóre do bólu popularne, o innych jednak mogliście nie słyszeć. „Na Tropie” poleca te, które warto obejrzeć. Uwaga! Nie znajdziecie tu niestety nic polskiego.

 

 

 „You’re really…? The L-word? Lord God, I never met one before”.

Eufemistyczny tytuł serialu „The L Word” nie jest dostatecznym ostrzeżeniem dla pruderyjnie zorientowanych widzów. Oczekiwanie rezerwy i subtelnego niedomówienia ze strony twórców serialu, który przedstawia styl życia osób należących do jakże specyficznej wspólnoty poglądów i preferencji, z pewnością narazi widza na nieoczekiwane zgorszenie. Bohaterki serialu Ilene Chaiken dawno temu opuściły przysłowiową szafę i całkowicie wyemancypowane nie pozwolą traktować się z góry przez heteronormatywny system. Nic dziwnego, że serial po raz pierwszy został wyemitowany w Polsce raptem kilka miesięcy temu, czyli z około 5-letnim opóźnieniem. Pokazywanie obrazu z tak afirmatywnym podejściem do homoseksualizmu narazić może na prawicową nagonkę – nie dziwi więc to, że „Słowo na L” wylądowało na peryferyjnym kanale Fox Live. To wszystko, co możliwe w polskich warunkach – za to za oceanem „The L Word” zrobiło prawdziwą karierę; emitowane w pasmach największej oglądalności w ogólnokrajowej telewizji, chociaż wykreowana tam wizja również należy do trybu życzeniowego.

Siłą produkcji jest w dużym stopniu świeżość tematu – to pierwszy serial o tematyce LGBT zrealizowany z takim rozmachem i za niemałe pieniądze. Efekty widać w świetnych zdjęciach i aktorstwie na wysokim poziomie – aktorki z „The L Word” zgarnęły niejedną istotną nagrodę. Jednak ów hollywoodzki rozmach ma swoje typowe konsekwencje w uśrednieniu poziomu tak, aby serial był strawnym produktem dla widzów z różnymi ambicjami.

Świat „The L Word” jest mocno przeestetyzowany, jak też przeestetyzowane i przeidealizowane są same bohaterki, nazywane czasem pogardliwie „lipstick lesbians”; niezaprzeczalnie miłe oku, lecz do bólu nierzeczywiste. Ma to jednak pewien efekt pozytywny w przełamaniu stereotypu lesbijki w sportowym staniku z nieogolonymi nogami.

Zaskakująco mało miejsca poświęcono problemom tolerancji i dyskryminacji – tu znowu zadziałał wymóg lekkiej rozrywki, w zasadzie biografia żadnej bohaterki nie jest złamana problemami tego typu, motywom równościowym poświęcono ledwie parę pomniejszych wątków, a jeżeli bohaterki już o coś walczą, to nie o adopcję dzieci (to przychodzi zaskakująco łatwo), większy patos przysługuje ich potyczkom o wolność wypowiedzi artystycznej.

„The L Word” utrzymuje wysoki poziom, choć bez względu na specyficzną tematykę, pozostaje świetną rozrywką, niepolitycznym manifestem ani studium nieheteronormatywnych wzorów kulturowych, raczej bajką niż przewodnikiem po świecie tych na „l”.

Marta Salamon – studentka filologii polskiej i germańskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zainteresowana teorią gender i queer, prozą Michała Witkowskiego oraz poszukiwaniem najlepszej kawy w mieście.

 

 

Crime Scene Investigation: Miami & NY

Emitowane obecnie w telewizji Polsat serie „CSI: NY” i „CSI: Miami” są w rzeczywistości spin-offami wcześniejszej serii rozgrywającej się w Las Vegas. Telewidzowie w Stanach poznawali policjantów z kolejnych miast w dwuletnich odstępach. Jednak odcinki kręcone w Miami (premiera w 2002 r.) oraz w Nowym Yorku (2004) zdają się być dwukrotnie lepsze niż serial dający początek całej trylogii CSI.

Każda zbrodnia to zagadka. Do jej rozwiązania potrzebny jest specjalistyczny sprzęt. Nowoczesne komputery z wielkimi plazmowymi ekranami, superinteligentne nadajniki, podsłuchy, najlepsza broń, laboratoria i pracownie wyposażone niczym w produkcjach science fiction. I gadżety, których James Bond by się nie powstydził. Raczej nie jest się w stanie uwierzyć, że fabuła każdego odcinka oparta jest o prawdziwe akta kryminalne i sprawy, które rzeczywiście miały miejsce…

CSI to przede wszystkim serialowe postacie – aktorzy grający najlepszych fachowców. Najlepsi detektywi, koronerzy, spece od przesłuchań. A nad nimi wszystkimi niezawodny przywódca – istna legenda i wzór dla wszystkich. W Miami jest nim rudowłosy Horatio Caine, specjalista od materiałów wybuchowych. Jego nieodłącznym rekwizytem są czarne okulary, które zdejmuje tylko w momencie, gdy ma coś ważnego do ogłoszenia światu. W Nowym Yorku prym wiedzie były żołnierz piechoty, Mac Taylor. Dla prawdziwych fanów istną rewelacją był odcinek, w którym Caine pognał za przestępcą do Nowego Yorku, by tam spotkać Maca Taylora na służbie. Spotkanie gigantów – mieszkańcy połowy amerykańskich Stanów podskakiwali w zachwycie na fotelach przed telewizorami.

Szukasz rozrywki na wysokim poziomie, zagadek, pościgów i strzelanin, ale masz tylko jedną wolną godzinę? Wrzuć CSI i daj sobie szansę na zmierzenie się z prawdziwie trudną kryminalną zagwozdką. No i koniecznie zobacz, jak wygląda Horatio Caine w interpretacji Jima Carreya: http://www.youtube.com/watch?v=glvGfQnx3DI

 

 

Piotr Skowroński

 

 

True Blood

Wyobraźcie sobie serial opowiadający o stereotypowych amerykańskich „redneckach” z Luizjany. Większość z nich mówi z tym denerwującym południowym akcentem, nie chodzi do żadnej szkoły i pracuje fizycznie. Praktycznie cały dzień spędzają w barze urządzonym w baraku, pijąc za dużo, słuchając country i szukając podrywu. W miasteczku Bon Temps wszyscy znają się świetnie i wydaje się, że wiedzą o sobie wszystko. Pewnego dnia do ich ulubionego baru przychodzi wampir i zamawia syntetyczną krew, czyli tytułowe True Blood, burząc ich poukładaną społeczność.

Bill Compton, czyli wampir z baru, poznaje pracującą tam kelnerkę, która jest nawet bardziej wyjątkowa od niego. Sookie Stackhouse (w tej roli zdobywczyni Oscara, Anna Paquin) posiada umiejętność czytania w umysłach, co od dziecka było raczej dla niej przekleństwem niż darem. Nigdy nie była w stanie stworzyć jakiegokolwiek związku przez to, że wiedziała, o czym myśli jej chłopak. Ale Bill jest wampirem, a w jego umyśle Sookie czytać nie potrafi. Gdy między nimi zaczyna iskrzyć, w Bon Temps pojawia się seryjny morderca zabijający ludzi, którzy sympatyzują z wampirami.

W serialu trudno znaleźć jakieś głębsze myśli. Brak w nim morału czy wielowymiarowych rozterek bohaterów. Zaskakuje jednak bezpośredniością ukazywania wydarzeń. W wyniszczonej przez poprawność polityczną amerykańskiej kinematografii zdaje się udowadniać, że można stworzyć serial, nie przejmując się wysokim progiem wiekowym przyznawanym przez administrację. Może to właśnie odważne sceny seksu i przemocy sprawiły, że jest to najchętniej oglądany program HBO od czasu „The Sopranom”. A akcji jest w nim mnóstwo, przez co z pewnością nie jest Twilightową historią dla dziewczynek.

Trzy epizody zajęło mi przyzwyczajenie się do „wieśniactwa” gł&oa
cute;wnych bohaterów. Wciąż zaskakuje mnie sztywniactwo wampira Billa, ale chyba właśnie taka ma być jego postać. Dziwię się, że obejrzałem 24 odcinki, czyli dwie serie, i już nie mogę doczekać się przyszłego roku, żeby zobaczyć trzecią. Serial nie daje żadnej intelektualnej rozrywki ani nie pobudza do myślenia. Jednak ma w sobie coś, co w każdy poniedziałek rano kazało mi szukać nowego odcinka. Uważajcie: „True Blood” wciąga!

Andrzej Walusiak

 

 

Vicodin i krew na rękach

Niesłabnącą popularnością cieszą się wszelakie seriale medyczne. Na ogromną skalę zawojował świat „Ostry dyżur”, zaraz po tym pojawili się „Chirurdzy”, teraz zaś tryumfy święci „Doktor House”. O ile „Chirurdzy” są w miarę standardowym tasiemcem o perypetiach lekarzy, którzy non stop walczą w strugach krwi o życie swoich pacjentów, przy okazji sypiając z każdym, kto się nawinie (i w okolicach czwartego sezonu robi to się już mocno nudnawe),o tyle „Doktor House” jest coraz bardziej fascynujący. Każdy sezon na głowę bije poprzedni, akcja się rozwija, powstają coraz to ciekawsze wątki, a gierki psychologiczne przysłaniają medycynę, która zdaje się nie grać tu tak do końca najważniejszej roli. Mamy bowiem oto najlepszego diagnostę, Gregory’ego House’a, pokaleczonego przez los geniusza, który jest w stanie rozwikłać każdą zagadkę. Zdaje się jednak, że jego inteligencja – nazwijmy to – zawodowa, nie idzie w parze z inteligencją emocjonalną. House nie kocha i nie chce być kochanym, życie otaczających go osób zamienia w koszmar, ćpa i krzywdzi każdego, kto mu się nawinie. Zdaje się bawić przyjaciółmi jak królikami doświadczalnymi, nie odpuszcza nikomu, przy okazji ukazując głupotę ludzi, obnażając brak logiki w ich działaniu, egoizm i skrajny idiotyzm. Powoli jednak udaje nam się poznawać także wnętrze tego genialnego lekarza i odkrywać jego tajemnicę, co z każdą chwilą robi się coraz bardziej intrygujące i chcąc nie chcąc, zaczynamy kibicować temu ordynarnemu burakowi w walce o swoje ideały, które – choć sam się przed sobą do tego nie przyzna – oczywiście posiada… Ten serial to nie tylko świetny pomysł i doskonała realizacja, ale przede wszystkim błyskotliwe dialogi i idealnie dobrana obsada. „Doktor House” to rola życia brytyjskiego komika, muzyka i pisarza, Hugh Lauriego. Sam aktor jest tak samo niebanalny, jak postać, którą kreuje. Nie gorzej spisuje się jego przyjaciel, doktor Wilson (w tej roli Robert Sean Leonard) i kobieta, w której House się podkochuje – dyrektor szpitala, dr Cuddy (Lisa Edelstein) Oczywiście nie można zapomnieć także o wiernym zespole lekarza, który z czasem się zmienia, nigdy nie tracąc jednak na wartości.

 

Agata Luśtyk

 

 

Niewinny morderca

Chłopiec, który od małego czuje, że musi zabijać. Później dorosły mężczyzna, który pracuje dla policji jako analityk medyczny – spec od krwi. Prywatnie: seryjny zabójca. Nieprzeciętnie inteligentny, z całkowicie wypaczoną psychiką. Zawsze w masce, która nie potrafi wyrażać emocji. Dlaczego? Bo jej właściciel nie potrafi ich odczuć. Drążmy dalej… Dlaczego? Tego nie wiemy. Świat Dextera, bo o serialu o tym tytule jest mowa, wydaje się prosty. Wyprany z uczuć facet zabija „złych ludzi”. Wybiera takich nie dlatego, że chce robić coś dobrego. Zabija, bo tak każe mu INSTYNKT. A że wybiera ofiary takie, a nie inne, to już zasługa przybranego ojca, który nauczył syna żyć według Kodeksu. Dexter dzięki tym wypracowanym przez opiekuna zasadom nigdy nie został przyłapany i ciągle udając „normalnego”, mógł w miarę spokojnie żyć. Coś jednak wkroczyło w jego świat i zaczęło rujnować ład. Dexter musi stawić czoła nieznanemu, jednocześnie borykając się ze swą osobowością i dbając o dobro ludzi, którzy na co dzień go otaczają. Nie mogę użyć słowa „bliskich”, ponieważ bohater nie ma żadnych uczuć. Z rozbrajającą szczerością przyznaje, że gdyby miał kogoś kochać, byłaby to jego siostra Debra (fantastyczna Jennifer Carpenter), piekielnie ambitna policjantka, która klnie jak szewc i co chwilę popada w tarapaty. Zaglądanie w skomplikowaną psychikę Dextera, porywająca fabuła, dynamika akcji i świetna kreacja Michaela C. Halla sprawiają, że od telewizora wręcz nie można się oderwać.

 

Agata Luśtyk

 

 

Sex, drugs and… writer

Serial, który podbija świat. David Duchovny jakiego nie znaliśmy. Aktorstwo przez duże A. Niegrzeczny chłopiec, nonkonformista, pisarz i kobieciarz, to krótka charakterystyka głównego bohatera. Jego losy osnute są wokół byłej żony, którą pragnie odzyskać, gdyż bardzo ją kocha i bez niej nie może pisać. W procesie odzyskiwania ukochanej nie przeszkadzają jednak tabuny „zaliczonych” kobiet, hektolitry alkoholu czy po prostu pogięta psychika Hanka Moody’ego (wszystko to oczywiście nieustannie wpędza go w najrozmaitsze tarapaty). Jak widać, w tej historii nie ma nic romantycznego. No, może poza ciepłą relacją między pisarzem a jego nastoletnią córką Beccą – Madeleine Martin, która fantastycznie radzi sobie przed kamerą i dodaje całości swoistego smaczku. 90% akcji to seks, przekleństwa i pijaństwo, jednak warto tej produkcji poświęcić trochę uwagi ze względu na błyskotliwe dialogi, niebanalny (i trochę niewybredny) humor, a także inność. Serial bowiem posiada to nieuchwytne „coś”, co odróżnia go od drętwych polskich „ciepłych kluchów”.


Agata Luśtyk

 

Dlaczego nie poleciliśmy nic polskiego? Bo zgadzamy się z Jackiem Braciakiem:
http://kuba.plejada.pl/2197,wideo,1,64704,,oliwier_janiak_i_jacek_braciak,odcinki_detal.html

 

Zebrała Agata Luśtyk