Co z tym wsparciem?

Archiwum / Rafał Derkacz / 14.09.2011

„Drużynowy jest najważniejszą funkcją w naszej organizacji!”. Te słowa jak mantrę powtarzano na niemalże wszystkich zajęciach, ogniskach i spotkaniach podczas tegorocznej Letniej Akcji Szkoleniowej zorganizowanej w ramach Zlotu Kadry. „Musimy stworzyć mu jak najlepsze warunki do pracy i rozwoju, zakładając w hufcach i chorągwiach namiestnictwa i zespoły”.

Idea pomysłów jest rewelacyjna. Gorzej jest wtedy, kiedy misterny plan trzeba wcielić w życie, bo tak naprawdę to drużynowy bardzo często jest pozostawiony samemu sobie. Jest 16-letnią młodą osobą, która ma wielkie chęci do działania, ale jednocześnie jest obarczona wielką odpowiedzialnością. Zazwyczaj drużynowy od razu kończy z prawdziwą harcerską zabawą i nie znajduje czasu na  „harcowanie”, o czym już pisałem w którymś z artykułów.

Uważam, że drużynowy w naszej organizacji jest stanowczo za mało doceniany! Zdaję sobie sprawę z tego, że zależy to od środowiska, z którego pochodzi, a także że można znaleźć tysiąc wyjątków od tej tezy, ale generalnie młody człowiek, który poświęca swój wolny czas i wykonuje najtrudniejszą pracę jaką jest wychowywanie, powinien częściej słyszeć proste „dziękuję”.

Przypatrując się samej organizacji Zlotu Kadry, drużynowi zostali zepchnięci na drugi plan. „Chabrowy LAS”, bo pod taką nazwą zorganizowano tegoroczną Akcję Szkoleniową w Perkozie, czyli część zlotu, odpowiedzialna za szkolenia i kursy dla instruktorów (głównie podharcmistrzów), miał uczyć, jak wspierać drużynowych. Taka piękna idea – zieleń łodygi chabrów, czyli ci podharcmistrzowie, wspiera i jest podporą dla granatu płatków kwiatu – drużynowych. A jak było w rzeczywistości? Drużynowi mieszkali poza terenem ścisłego zlotu, brakowało im sanitariatu w pobliżu obozowiska, a posiłki przygotowywali sobie samodzielnie. Wiem, że dla niektórych to niezła zabawa, ale nie w momencie, kiedy zaczyna brakować jedzenia. Tymczasem ci, którzy mają być podporą i dają przykład, dostają wszystko podane na przysłowiowej srebrnej tacy. To jest motywacja, docenianie i wsparcie? Rozumiem, że to są błahostki, na które większość może nie zwróciłoby uwagi, ale zaczynając od rzeczy pozornie nieważnych, pokazujemy, że naprawdę zależy nam na tych ludziach.

Bardzo się cieszę, że powstają nowe propozycje programowe do wykorzystania w prowadzeniu drużyn, rozmaite poradniki i publikacje. Wydaje mi się, że to za mało, że można lepiej pomóc drużynowym. Przede wszystkim wydaje mi się, że to kurs drużynowych powinien jako pierwszy pokazywać  zalety w prowadzeniu drużyny i odpowiednio zmotywować młodych ludzi do działania. Drużynowy powinien wiedzieć, że wszystkie umiejętności jakie nabędzie w ZHP, będą owocowały w przyszłości. Wszystkimi zajęciami z liderstwa, prowadzenia małej grupy, rozwiązywania konfliktów czy animacji czasu dla dzieci i młodzieży może się chwalić w dalszym życiu zawodowym. Drużynowy ma okazję współtworzenia tak dużej organizacji pozarządowej jaką jest ZHP, a przy tym wiele możliwości samorozwoju. Drużynowy musi znać swoją wielką wartość.

Dalej odpowiedzialność spada na przełożonych – komendantów szczepów czy hufców. Nie zapominajcie, że gdyby nie drużynowi, nie mielibyście, czym zarządzać, bo nie istniałyby hufce czy szczepy. W pracy rocznej rzucane są kolejne kłody pod nogi, bo „nie da się, nie należy się, nie ma takiej opcji”! Często młody człowiek, który ma niewielkie o większości spraw pojęcie, musi nauczyć się samodzielnie organizacji wielkich imprez jak obóz czy zimowisko. Gdyby większość z nich nie znalazłaby sobie szkoleń i kursów samodzielnie i nie pokryła ich z własnej kieszeni, nie rozwijałaby się. Pomimo iż powstają te bardzo fajne propozycje i konkursy GK, to drużynowy nie ma szans się o nich dowiedzieć, bo informacje o nich nie są przekazywane dalej. To często żmudna praca, doczytywanie, wymiana doświadczeń i nauka na błędach są tym, co charakteryzuje niestety dzisiejszą pracę drużynowego. Wiem, że nie wypowiadam się o wszystkich hufcach, drużynach czy szczepach, ale myślę, że to powtarza się dziś coraz częściej. Zacznijcie wcielać górnolotne hasła wspierania „granatowych” w życie i zrozumcie, że to jest najważniejsze, a jakość i ilość nowych drużyn na pewno się poprawi.