Cyrk, mamałyga i aktorka z depresją

Archiwum / 03.10.2009

Aglaja Veteranyi popełniła samobójstwo w 2002 roku w Zurychu. Miałem jednak szczęście poznać ją na rynku w Krakowie we wrześniu tego roku. Kiedy przyjaciel przy stoisku z pamiątkami kupował t-shirty z logiem Batmana i Supermana, mój wzrok przykuł intrygujący tytuł książki: „Kto znajduje, źle szukał”.

 

 

 To trzecia książka Veteranyi wydana po jej śmierci z tekstów nadesłanych przez najbliższych autorki. Oprócz niezwykle bogatego zbioru zapisków pisarki, zawiera bardzo szczegółowy opis życia tej postaci. Monica Gina Veteranyi urodziła się w Bukareszcie w 1962 roku. Imię zmieniła już jako dorosła i niezależna kobieta. Wychowywała się w rodzinie cyrkowców. Jej ojciec był znanym komikiem i amatorskim twórcą filmowym. Matka wykonywała akrobacje i żonglowała, wisząc przyczepiona włosami do kopuły cyrkowego namiotu. Rodzice rozwiedli się, gdy dziewczynka miała kilkanaście lat. Zmieniając wielokrotnie miejsce zamieszkania, uczęszczała z przerwami do wielu szkół. Późno nauczyła się pisać, a brak wykształcenia utrudniał jej życie jeszcze w wieku dorosłym, kiedy matka pomagała jej rozpocząć karierę aktorską. Mistrzem Veteranyi, nauczycielem i partnerem życiowym stał się wówczas dyrektor prywatnej szkoły teatralnej – Hannes Becher.

Na twórczość pisarki składają się przede wszystkim treści autobiograficzne. W tonie dziecięcej naiwności opisuje swoje dorastanie w hotelach i wozach cyrkowych, codzienne życie w ciągłej podróży. Słowa dobiera ostrożnie. Myśli, którymi autorka dzieli się z czytelnikiem, są niezwykle tajemnicze i głębokie. Tych słów nie można czytać szybko. Trzeba się im przyglądać i chłonąć powoli, z rozmysłem. Twórczość Veteranyi potrafi być jednocześnie naiwna i bardzo brutalna. Jest rodzajem dziwnego tworu zawieszonego między dekadencką poezją i pamiętnikarską prozą.

„Kto znajduje, źle szukał” to książka o Aglaji, stworzona dzięki najbliższym jej osobom. Dzięki tym, którzy nie chcieli, by została zapomniana. Tym, którzy zapamiętali ją jako niewykształconą, prostą dziewczynę, ciekawą świata. Jako oddaną aktorkę, prowadzącą bez butów zajęcia w szkole teatralnej. Jako wymagającą pisarkę, czerpiącą radość z zakończenia ciężkiej pracy nad książką.

Dorota Masłowska, w komentarzu do pierwszej powieści Veteranyi, przyznała, że jest wrażliwa na tego typu dziwne książki. Takie, po których „myśli się dużymi literami”. I patrzy się na świat powolniej, staranniej. Sam mam chyba podobnie. Polecam książki Aglaji Veteranyi każdemu, kto ceni sobie literaturę nieszablonową, wyzywającą i intrygującą.


Piotr Skowroński