Czarny PR w ZHP

Archiwum / 17.10.2010

pr_0Kiedy zastanawiamy się nad stanem harcerstwa dzisiaj, warto odnieść swoje myśli również do wielu błędów i wypaczeń, które konsekwentnie przez lata są powtarzane przez kolejne pokolenia harcerzy i instruktorów. Należałoby w takiej sytuacji wyjść ze swoich ról i spojrzeć na naszą organizację z boku, z punktu widzenia postronnych obserwatorów, a wtedy…

Wtedy może nam przyjść na myśl pewna lista niepochlebnych cech, które służą odstraszaniu od harcerstwa i ośmieszaniu wobec innych grup młodzieżowych. Chciałabym poruszyć kilka takich sytuacji, w których każdy racjonalnie myślący harcerz i instruktor może tylko skulić głowę ze wstydu.

1.Bezsensowne utrzymywanie „schizmy” polskiego harcerstwa, a przy tym bardzo słabe działania „ekumeniczne”.

Jak przy niemal każdym punkcie tej listy, pierwsze uczucie jakie przychodzi na myśl wobec tego problemu, to bezsilność zwykłego szarego instruktora. Przecież wszyscy wiedzą, że tak właściwie ten ZHR za bardzo od ZHP się nie różni, a tradycja – jaka narosła przez te lata podziału na dwie odrębne organizacje – mogłaby zostać zachowana w ramach jednolitej struktury harcerstwa w Polsce. Brak dobrej woli i interesy grup „na świeczniku” nie pozwalają jednak na pokonanie tego pluralizmu sprzecznego z samą ideą skautingu. Jak bardzo ten podział uzależniony jest w rzeczywistości od polityki, widać niestety zawsze przy okazji wyborów, kiedy politycy starają się zrobić sobie zdjęcie z „odpowiednią” grupą harcerzy, która w społecznym odbiorze jest przykładem pewnego konkretnego elektoratu. I dzieje się później tak, że harcerze – z tej samej nieraz klasy szkolnej – muszą w obronie swojej organizacji szukać argumentów za jakąś opcją polityczną, która po wyborach zapomni o tych „innych”, a będzie uśmiechała się do tych „swoich”. Ten podział uczy harcerzy od najmłodszych lat, że co innego mówimy, a co innego robimy, a to z kolei ośmiesza nas w oczach całego społeczeństwa w kraju i wobec innych organizacji skautowych za granicą.

2.Anachroniczne podejście do wychowania dzieci i młodzieży w zmieniającym się społeczeństwie.

Oczywiście znajdą się tacy, którzy zaprotestują przeciw deprecjonowaniu starej dobrej metody harcerskiej, która wychowała już tyle pokoleń Polaków. Jednak trzeba wziąć pod uwagę, że otaczający nas świat wszechobecnych mediów dostarcza młodym ludziom wiele różnych informacji i proponuje nowe sposoby spędzania wolnego czasu. Abstrahując od tego, czy są to przeważnie formy szkodliwe lub nieszkodliwe dla zdrowia oraz bardziej wskazane lub mniej dla rozwoju młodzieży, to należy zauważyć, że wydają się bardzo atrakcyjne i przyciągające masę młodzieży. Często wydaje się, że zapominamy, że młodzi harcerze nie żyją na odludnych wyspach, tylko że w rzeczywistości stykają się każdego dnia z różnymi zachowaniami i tzw. trendami. Dominującym podejściem harcerskich wychowawców jest zabranianie i ostrzeganie przed złymi skutkami „młodzieńczej ciekawości”, równocześnie nie mając w zanadrzu alternatywnych propozycji, które rzeczywiście staną się pozytywną pasją młodych ludzi. Często też dzieje się tak, że nawet jeżeli instruktor jest w stanie zapalić czymś młodego człowieka, to okazuje się to wtedy bardzo jednokierunkowe i zamykające go w jakimś specyficznym światku, z którego nie widać innych dróg szukania swojego miejsca w życiu.

3.Rywalizacja wbrew zasadzie braterstwa.

Popularne ostatnim czasem stało się ocenianie zrealizowanych zadań w kategoriach lepszej lub gorszej „harcerskości”. Dziś harcerze potrafią wznieść się na wyżyny kreatywności i pracowitości, kiedy będą mogli pochwalić się przed innymi o tym, czego to oni i ich drużyna nie jest w stanie zrobić. Ale już o wiele trudniej np. w hufcach o zwykłą codzienną współpracę, która pomogłaby nieraz słabszym środowiskom w rozwiązaniu ich problemów. Istnieje pewien długoletni już klimat, w którym zwalczają się pewne środowiska i nawet drużyny. „Harcerskie piekiełko” to rzecz, z którą zetknął się na pewno każdy instruktor, a pewnie i każdy harcerz, który jednak konsekwentnie jest stale karmiony ideami o niepowtarzalnej wspólnocie braci skautowej. Ambicje jednostek i zuchwałość odstraszają nieraz bardzo ciekawe osoby, które nie mieszczą się w schemacie „podwładny-przełożony”.

4.„Paramilitarne karczyska” kontra „słabo umundurowane ciamajdy”.

Wymienione dwa typy stanowią pewne kontinuum na skali od skrajności do skrajności. Ile to razy należałoby zakryć oczy wobec zachowania grubiańskich chamów nie różniących się znacznie od podblokowych ławkarzy, chyba że tylko stylem ubioru wzorowanym na wojskowych siłach specjalnych. Czasami naprawdę obserwując pełen rynsztunek nie wiadomo, czy chłopcy nie zajęli się już handlem bronią. Po drugiej stronie owego kontinuum znajduje się jakaś hałastra wyekwipowana w sandały, adidasy, klapki plażowe oraz do tego „stroje” z przyczepionymi do piersi gadżetami stylizowanymi na chrześcijańskie symbole. I naprawdę nie wiadomo czy pod tym „mundurkiem” nie ma najnowszej komóry z melodyjką „Wszystko co nasze…”, która rozbrzmiewa przy akompaniamencie wulgarnych wykrzykiwań raperskich. I nie chodzi o to, że niektóre środowiska borykają się z poważnymi problemami finansowymi, zarówno samych ich członków, jak i lokalnej organizacji harcerskiej. Kreowanie stylu naszych harcerzy jest też poważnym zadaniem, przed którym stają dzisiejsi instruktorzy. Słabo chyba jest z tą świadomością, bo jeżeli chcemy być postrzegani jako nowocześni i „na czasie”, to nie powinniśmy sięgać wcale do rynsztoku.

5.Afery seksualne i wychowawcze.

Ta kwestia wydaje się największą plamą na honorze harcerstwa w kontekście postępowań kryminalno-sądowych. W wielu środowiskach stosuje się zasadę, że dopóki nie wybuchnie afera, to zboczeńcy i dewianci mogą bezkarnie próbować podbojów, często przecież z osobami nieletnimi. Poczucie bezpieczeństwa w takich środowiskach jest wypadkową intensywności przypadkowych kontaktów między płciami w stosunku do stopnia bezradności młodych podopiecznych. Nie chodzi o purytańskie wystrzeganie się wszelkich podtekstów damsko-męskich, ale o zwykłe reagowanie na niemoralne praktyki wobec osób zależnych w wymiarze hierarchicznym, towarzyskim i nieraz emocjonalnym. Trzeba też pamiętać o wielu niepoprawnych metodach wychowawczych, jakie są stosowane przez osoby kompletnie nieprzygotowane lub po prostu nienadające się do pracy z dziećmi i młodzieżą.

Przedstawiony katalog na pewno mógłby być rozszerzony o inne zagadnienia, które – trwając nierozwiązane i pozostawione nurtowi codzienności – nie dość, że przynoszą ujmę ZHP wobec zewnętrznego otoczenia, to jeszcze bardzo negatywnie wpływają na proces wychowawczy młodych harcerzy i harcerek. I choć czasami niektórym się wydaje, że tych problemów na co dzień nie widać, to jednak one są bardzo rzeczywiste i marnują społeczny potencjał jaki tkwi w ideach harcerskich i skautowych.