Czasem trudno docenić

Archiwum / Katarzyna Turkiewicz / 12.06.2013

Moje miasteczko zamieszkuje ponad 10 tys. osób, a mimo to na każdym kroku można usłyszeć stwierdzenie: „Tutaj nie ma co robić”. Serce się kraje.

Jeszcze kilka lat temu mieliśmy kino, teraz pozostał rozsypujący się budynek. Była to ogromna strata dla młodych ludzi, w tamtym momencie najwyraźniej umarła dla nich jedyna forma rozrywki oferowana przez miasto, którą akceptowali.

Z definicji słownikowej: rozrywka – to, co odpręża, cieszy, bawi; przyjemny relaks, zabawa.

Miasto jest organizatorem wielu imprez, tylko dlaczego nie bierze się w nich udziału? „Bo to nudy, NIC się tam nie dzieje”. Małe miasteczko? Prawda. Budżet ograniczony? Prawda. Jednak znajdują się organizatorzy, którzy próbują zapewnić choć trochę rozrywki w tym smutnym mieście. Słowo daję, że każdy może znaleźć tutaj coś dla siebie, wystarczy się zorientować w ofertach albo po prostu czasami spojrzeć na plakaty wiszące na słupach ogłoszeniowych. Zresztą… teraz każde wydarzenie jest promowane na Facebooku, więc nawet nie trzeba wychodzić z domu. Wybierać można z: koncertów, lig koszykówki i piłki nożnej, zumby, wystaw fotografii, wieczorów poezji, spotkań z podróżnikami, pisarzami, ostatnio coraz bardziej popularnych rajdów rowerowych, corocznych Dni Młodzieży i Miasta, Jarmarków Mieszczańskich. Jest tego bardzo dużo, nie sposób wszystko wymienić. Narzekać potrafią wszyscy, ale korzystaniem nie każdy jest zaabsorbowany. Co prawda da się zauważyć jako taką poprawę,jednak ostatnio przeżyłam rozczarowanie, jakich mało było w moim krótkim życiu.

Kto słyszał o Festiwalu Kultury Ukraińska Wiosna – ręka w górę. Jest to impreza organizowana w Europie Środkowo-Wschodniej, jej celem jest promocja kultury Ukrainy. Udział bierze Wielkopolska, festiwal trwa 13 dni, a poszczególne jego części odbywają się w kilku miastach, głównie w Poznaniu, ale jednym z pozostałych miejsc było Leszno, które zamieszkuje ponad 60 tys. mieszkańców. Na wydarzenie natknęłam się całkowicie przypadkowo na Facebooku, inicjatywa bardzo mi się spodobała , bo z folklorem ukraińskim nie jestem w bliskich stosunkach i chętnie bym to zmieniła, a właśnie ludową twórczość artystyczną miał przedstawiać jarmark, który odbył się w Lesznie. Nie zastanawiając się w ogóle, wsiadłam w autobus i pojechałam. Na ulicach nie natknęłam się na żadne plakaty, co było zaskoczeniem, ponieważ miasto zawsze chce pokazać się z jak najlepszej strony i reklamuje ważne wydarzenia. Dla mnie było to bardzo ważne wydarzenie. Po wejściu na Stary Rynek to, co zobaczyłam, nie było już zdziwieniem, ale rozczarowaniem. Nie mówię tutaj w istocie o Jarmarku, ponieważ spodobał mi się, kilka stoisk z rękodziełem ukraińskim, a także zespół ludowy, który wykonywał wspaniałe pieśni, a także pokaz tańca, mówię o zainteresowaniu mieszkańców. Oprócz mnie pojawiła się garstka osób, które faktycznie przyszły na to niecodzienne wydarzenie, reszta to ludzie, którzy akurat mieli coś do załatwienia w pobliżu i podeszli na chwilę, jednak większość nawet nie pofatygowała się, żeby zobaczyć, co się dzieje. Największe poruszenie wywołała awantura wszczęta przez dwójkę młodych ludzi, trwała przez maksymalnie 10 minut i skończyła się interwencją policji, a miała większą oglądalność niż stoiska ukraińskie przez 4 godziny. Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu. Ludzie nie przyszli nawet z czystej ciekawości. Dlaczego tak się stało? Może z powodu braku głośnej reklamy, może to wina terminu, w końcu czwartkowe popołudnie to czas pracy. A może po prostu ludzie schodzą na psy, nie obrażając w tym momencie tych wspaniałych zwierząt, nie interesuje ich nic oprócz czubka własnego nosa, może jeszcze nowy samochód w garażu.

Jak to się ma do naszego wędrownictwa? Wyjdź w świat! Tak proste trzy słowa, a jak trudno zastosować je w życiu. Czy w pełni korzystacie z tego, co jest Wam zaoferowane? Ja niekoniecznie, ale jakiś czas temu to się zmieniło. Od razu zauważam poprawę, człowiek staje się coraz bardziej otwarty, nawiązuje nowe kontakty, uczy się nowych rzeczy. Kiedy będzie czas na tę naukę i sprawdzenie co mnie w życiu kręci, jeśli nie teraz? Niedługo może być za późno. Czy wyjście w świat jest ciężkim orzechem do zgryzienia? Ani trochę. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie albo w Internecie. Wybrać to, co mogłoby nas interesować i postawić pierwszy krok, brać udział w różnych działaniach, nawet jeśli nikt ze znajomych nie chce tego zrobić z nami, czasami lepiej zaangażować się w coś samemu, nie jesteśmy wtedy ograniczani i możemy w pełni wykorzystać wszelkie dobra podsuwane pod nos. W całej Polsce odbywają się różne zloty, rajdy, kursy warsztaty i inne formy pracy harcerskiej, z których tak na dobrą sprawę się nie korzysta, przynajmniej w moim środowisku takie wyjazdy są mało popularne. Najwyższy czas zmienić negatywne nastawienie i zacząć korzystać! Nie dostrzegam żadnych wad. A zalet nie trzeba wymieniać. Powszechnie wiadome jest, że harcerskie wyjazdy są najtańsze i najlepsze. To, co się na nich przeżywa, zapada w pamięć na długie lata, a nigdy nie spotkałam się z żalem wzięcia udziału w jakimkolwiek związkowym wyjeździe.

Tak wielu ludzi marnuje swój cenny czas w Internecie, a tam również można wyjść w świat. Nie sztuką jest „siedzenie na fejsie” czy przeglądanie obrazków o kotach pod dębem w Łęgoniu, ale sztuką jest wyciąganie z sieci użytecznych i przyjemnych rzeczy. Chcesz się nauczyć chińskiego? Żaden problem, otwierasz odpowiednią stronę albo ściągasz potrzebny program i już teraz zaczynasz się uczyć. Może gitara? Włączasz youtube.com i ludzie pokazują Ci, jak to się robi. Zastanawiasz się, co to jest humus? Wpisujesz w wyszukiwarkę i już wiesz, z czym to się je.

Doceńcie to, co jest Wam dane! Wyjdźcie w świat! Poszukujcie nowych sposobów, żeby  wyjść w świat! Czyż nie o to chodzi w naszym wędrowniczym życiu? I czy nie o tym mówi nasza dewiza?

Katarzyna Turkiewicz - uczennica klasy biologiczno-chemicznej LO, drużynowa 23 Drużyny Harcerskiej i przyboczna 69 Wschowskiej Drużyny Wędrowniczej "A jak...?!". Miłośniczka dramatów książkowych i filmowych, koniecznie z kubkiem kawy w dłoniach.