Czego jeszcze nie umiesz?
Jesteś w grupie 5% najlepszych skautów na świecie. Nie popełniasz błędów fatalnych w skutkach. Jeśli zgadzasz się z dwoma powyższymi zdaniami, to powieś mundur na wieszaku albo posłuchaj pewnego polskiego zespołu ragga-dancehallowego.
Mam problem – zdarza mi się zachłysnąć. Kieruję dość prężnie działającą jednostką Głównej Kwatery, piszę w niezłym miesięczniku wędrowników, w stosunkowo młodym wieku mam na swoim harcerskim koncie kilka poważnych osiągnięć. Nie wiedząc czy bardziej dumny ze skórzanego sznura, czy zielonej podkładki, jeżdżę czasem na konferencje instruktorskie czy warsztaty. Czasem coś powiem. Ale głównie siedzę i słucham.
Wtedy to się zaczyna – czuję jakby krążyła wokół mnie jakaś znana melodia. Wciąż siedzę, wciąż słucham, ale melodia staje się coraz bardziej nieznośna, jest jakby bliżej i zaraz, zaraz… z męczącego już dźwięku zaczynają dochodzić do mojej świadomości jakieś słowa. Co to za utwór? Tak, słyszę to wyraźnie – to fragment piosenki „Praktyka” zespołu Cinq G (Pięć Gie):
Więc łap się nadal na tych prostych błędach,
a ja dam to tak, aby co drugi z gości zemdlał.
Zastanawiam się, co też Cinq G ma mi do przekazania? Po chwili odnajduję sens tych słów. Okazuje się, że w pewnym obszarze moje działanie trąciło do tej pory rażącą amatorszczyzną, że pracowałem często wbrew metodzie harcerskiej, że zapominałem o elementarzu zarządzania zespołem, że bywałem antywzorcem osobistego przykładu instruktora. Dochodzi do mnie wtedy prawda objawiona – popełniałem „proste błędy”. A inni uczestnicy, czy prowadzący daną formę „dają” to harcerstwo tak, że znajduje się w grupie „gości”, którzy chcą „zemdleć”. Że mają dużo mądrego do powiedzenia i że sporo mogę się od nich nauczyć.
W sytuacji takiej wyłaniają się dwie ścieżki.
Ścieżka pierwsza – radykalna. Wstaję, rozrywam bluzę mundurową, guziki zaczynają toczyć się po podłodze, ściągam sznur, wchodzę na podwyższenie i donośnym głosem mówię: „Niegodny ja. Odchodzę”. Sala dzieli się na dwie grupy. Jedni mówią o mnie „ideowiec”, drudzy „nienormalny”.
Ścieżka druga – pokorna. Przyjmuję do wiadomości, że czegoś nie wiem. Nie traktuję tego jako końca świata. Postanawiam, że chcę się nauczyć. Słucham dalej. Notuję. Konsultuję. Pytam. Wypowiedzi niewiele wnoszące lub oczywiste dla mnie odrzucam. Wyjeżdżam. Wiem więcej.
Nie poznałem jeszcze instruktora ZHP, który zna się na wszystkim. Znam jednak harcmistrzów – choć tak naprawdę nieważne jaki mają kolor podkładki, ważne jacy są i jak myślą o harcerstwie. Jedno łączy osoby z mojej prywatnej listy harcmistrzów. Są świadomi, że nie wszystko umieją i nie wszystko wiedzą. Ale to pierwszy krok – taki powiedzmy podharcmistrzowski. Harcmistrz idzie krok dalej – robi wszystko, żeby obszar swojej niewiedzy systematycznie zmniejszać.
Gdybym był kiedyś w Komisji Stopni Instruktorskich czy Kapitule Stopni Wędrowniczych, to zadawałbym każdemu kandydatowi na przewodnika bądź harcerza orlego pytanie – czego jeszcze nie umiesz i nad czym musisz jeszcze popracować? Świadomość własnych niedoskonałości i ograniczeń, a także pomysłów na pracę nad nimi wydaję mi się jedną z najważniejszych cech nie tylko członka ZHP, ale w ogóle człowieka.
Bo jak już wszystko umiesz i wszystko wiesz, to nie nadajesz się na instruktora czy wędrownika. Będziesz jedyny w całym Związku, a pozostali nie zniosą takiego ideału obok siebie.
Polecam piosenkę: www.funkygirl.wrzuta.pl/audio/3Z7uHjwDV6/cinq_g_-_praktyka
phm. Jakub Sieczko - szef Harcerskiej Szkoły Ratownictwa, instruktor hufca Warszawa Żoliborz. Szef działu "Specjalności" w “Na tropie”, wywodzi się z 33 KHDŻ „Pasat” (hufiec Kielce-miasto). Student V roku medycyny na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym.