Czuwaj i Gut Pfad

Archiwum / 16.04.2011

Urlop – jest. Samochód – gotowy. Cały dzień w trasie i po raz kolejny spotykamy się z niemieckimi skautami.

Bad Muskau, niewielka niemiecka miejscowość tuż przy granicy z Polską, stała się w dniach 18-20 marca centrum dialogu między niemieckimi skautami i polskimi harcerzami. Wszystko za sprawą inicjatywy Ośrodka Kultury i Pracy Społecznej Turmvilla, przy wsparciu Deutsch-Polnisches Jugendwerk (Polsko-Niemiecka Współpraca Młodzieży).

W zeszłym roku nasz szczep, wspólnie ze szczepem “Shwarzer-Panter” z miejscowości Pfullendorf (południowo-zachodnie Niemcy) zorganizował obóz stały. Efektem tego, był nie tylko fantastyczny obóz i mnóstwo nowych harcerskich doświadczeń, ale też chęć dalszej współpracy. Kiedy dostaliśmy wiadomość z DPJW o zbliżającej się konferencji, pomyśleliśmy, że to coś dla nas. Nas, czyli Ani (komendantka szczepu), Uli (drużynowa harcerska) i mnie, szeregowego wędrownika.
Konferencja rozpoczynała się już w piątek po południu, musieliśmy więc wyruszyć z samego rana. Do przejechania około 550 kilometrów, z czego – na szczęście – prawie połowa autostradą. Może to słaba pogoda, a może znikoma ilość snu poprzedniej nocy, spowodowała że w lubuskim zjechaliśmy z zaplanowanej trasy i trafiliśmy na bardzo kiepskiej jakości drogi lokalne (ogromna większość dróg miała ograniczenie do 30km/h z powodu złego stanu technicznego). Nie mniej, była to okazja do zobaczenia ciekawego kawałka kraju (największym odkryciem był Korzóchów – który sprawiał wrażenie bycia jednym wielkim zabytkiem).

Z półgodzinnym opóźnieniem dotarliśmy do Bad Muskau, nie było ani chwili na zwiedzanie, bo jak najszybciej musieliśmy odnaleźć ośrodek Trumvilla, gdzie trwały już zajęcia. Bad Muskau łączy się bezpośrednio z miastem Łęknica, leżącym po naszej stronie Nysy Łużyckiej. To co niestety zwraca uwagę, nawet przy samym przemknięciu przez miasta, to ogromna różnica między nimi. Łęknica na pierwszy rzut oka to jeden wielki bazar, głównie z papierosami i alkoholem, a zaraz za końcem obszaru zabudowanego, stoją dość licznie skąpo ubrane “autostopowiczki”. Natomiast zaraz po przejechaniu przez most, wyboista i dziurawa droga zmienia się w równiutki asfalt, a my zza szyby samochodu oglądamy starówkę Bad Muskau, piękne odnowione kamienice, kawiarnie i małe eleganckie sklepiki.
Zaraz po przyjechaniu do Turmvilli zostawiamy plecaki w samochodzie i biegniemy na zajęcia. Trafiliśmy akurat na prezentacje programu. Zaraz potem odbyła się prezentacja ekip. Mieliśmy przekrój chyba wszystkich organizacji harcerskich z obu krajów. Jeśli chodzi o Polaków, to większość była z bliskich miejscowości (Żary, Żagań, Zielona Góra, Poznań), jak się okazało my przyjeżdżając z Warszawy, byliśmy najbardziej “wschodnią” ekipą. Skauci przyjechali m.in.z Monachium, Kolonii, okolic Drezna i Turyngii).

Po kolacji (a właściwie po Kolacji – bo ilość i różnorodność potraw robiła wrażenie) udało nam się tylko zanieść plecaki do pokojów i od razu zaczynały się zajęcia wieczorne. Śpiewanki (bo tak mówił program) okazały się być dwugodzinnymi warsztatami z tańca (towarzyskiego?). Animator zajęć spisał się na prawdę dobrze. Zwykle kiedy słyszę słowo “taniec” szukam najbliższego wyjścia ewakuacyjnego – tym razem bawiłem się na prawdę świetnie! Po męczącej podróży, zajęciach i dwóch godzinach tańca byliśmy już na prawdę wykończeni, ale daliśmy się jeszcze namówić na krótkie śpiewanki. Resztami sił dotarliśmy do naszych pokojów, żeby choć trochę zregenerować siły przed kolejnym intensywnym dniem.

Sobota, czyli główny dzień zajęć rozpoczęła dość wcześnie, bo już o godzinie 8:00. Po śniadaniu podzieliliśmy się na trzy grupy. Grupa VIP, w której znalazły się władze wszystkich organizacji, zajęła się wypracowaniem rozwiązań ułatwiających współprace między organizacjami. Kolejna ekipa zajęła się tematem dynamiki pracy w grupach Polsko-Niemieckich (w tej grupie znalazła się Ania). Ostatnia grupa, do której przyłączyłem się ja i Ula zajmowała się tradycjami – konkretnie pracą z piosenkami na spotkaniach harcerskich. W przerwie zajęć większość uczestników konferencji udała się na zwiedzanie Parku Mużakowskiego (Park Von Muskau) – jest to największy w Polsce i Niemczech park stylu angielskiego, znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Znacznie skromniejsza ekipa udała się z Christophem (jeden z organizatorów konferencji) zwiedzić dawny młyn, który przed wojną stanowił centralny punkt lokalnej kultury. Obecnie jest to ruina w środku lasu, o której mało kto pamięta – Christoph wraz z młodzieżą w ramach projektów, wykonał już sporo pracy na rzecz tego miejsca (tablice informacyjne ze starymi zdjęciami i dwujęzycznymi opisami, drogowskazy pozwalające łatwo tam trafić )
Wieczorem miało miejsce ognisko, przy który grupy II i III prezentowały część efektów swojej pracy. Na zakończenie odbyła się gra nocna, którą wygrała ekipa w składzie Ania, Ula, ja, Christoph i Felix.
Niedziela to już dyskusja i podsumowanie prac. Rzeczą która najbardziej zapadła mi w pamięć było pytanie jednego z organizatorów – “jak to się stało, że przez tyle lat podobnej konferencji nie zorganizowała żadna polska lub niemiecka organizacja harcerska?”. Trochę wstyd, że pierwszą konferencje na temat Polsko – Niemieckich wymian harcerzy, zorganizowała jednostka jak najbardziej cywilna. Grupa VIP w swoim podsumowaniu obiecała poprawę i więcej działań w tym temacie. Na sam koniec zorganizowaliśmy jeszcze pokazowy apel kończący (w wykonaniu polskim) i krąg pożegnalny (w wykonaniu niemieckim).

Wracaliśmy nie tylko w pięknej wiosennej pogodzie ale i w przeświadczeniu, że naprawdę było warto!


E-maile od Christopha po konferencji były już podpisane:
“Czuwaj i Gut Pfad – jednak pasują do siebie”