Czy prawo to lewy kierunek?

Archiwum / 10.04.2011

Zrobiliśmy odpytkę. Najpierw popytaliśmy ludzi, co sądzą o studiach prawniczych i jego studentach. Wtedy stworzyła nam się piękna lista stereotypów. Przedstawiamy plotki, jakie krążą o studentach prawa, oraz odpowiedzi trzech osób, które to prawo miały okazję studiować.

OPINIA PIERWSZA:

Dużo kucia, same kodeksy, łacina… Ogólnie studiowanie tutaj to nauka, a nie studiowanie. Poza tym trudno się dostać, no i ten wyścig szczurów!

ODPOWIEDZI:

1. To raczej totalna nieprawda, nauki jest dużo, ale w sesji, czyli przez jakieś 2 miesiące w roku. Większość zajęć jest na luzie, oczywiście są kolokwia itd., ale nie wymagają jakiegoś strasznego nakładu pracy. Zajęć jest bardzo mało, więc często zdarza się, że można mieć zajęcia tylko 1-2 razy w tygodniu. Wyścig szczurów – trochę prawda, ale nie do końca. Zależy od środowiska, w którym się obracasz; znam grupy gdzie to jest, ale np. nie ma takiego problemu wśród moich znajomych. Łacina to bzdura, jest jej bardzo mało i wystarczy zapamiętać 20 paremii/zwrotów, a i one nie są na 100% potrzebne.

2. Rzeczywiście, nauki jest dość sporo, a objętość niejednego podręcznika przyprawia o ból głowy. Ale wszystko jest dla ludzi i wszystko jest do zdania. Łacina jest, ale nie w takich znowu dużych ilościach – głównie tylko na I roku. Wyścig szczurów – o tak, nie tak łatwo jest pożyczyć choćby notatki…

3. Fakt, nauki jest dość dużo. W większości chodzi o pamięciowe opanowanie materiału, jednak jest wiele rzeczy, które należy zrozumieć – dojść do tego, w jakim celu przepis został wprowadzony, a przez to szybciej go zapamiętać. Jeśli chodzi o łacinę, to nie jest jej zbyt dużo, w zasadzie pojawia się na pierwszym roku w związku z prawem rzymskim – po to, by następnie być używaną wyłącznie do skrótowego określania instytucji powszechnie używanych. Z tym, że trudno się dostać, oczywiście się zgodzę, o ile mówimy o studiach dziennych na państwowych uczelniach. Osobiście nie doświadczyłam wyścigu szczurów, sama chętnie pomagam i mnie chętnie pomagają.

OPINIA DRUGA:

Tylko dla osób, które posiadają „wtyki” w branży.

ODPOWIEDZI:

1. Da się robić to bez kontaktów, które oczywiście pomagają – ale gdzie nie pomagają? Na aplikacje dostają się też osoby bez kontaktów.

2. Bzdura. Ja nie mam nikogo z rodziny w tej branży i jakoś kończę już V rok. Mój chłopak ma i w niczym mu to nie pomogło.

3. Nie posiadam żadnych kontaktów, a mimo to nie miałam trudności ze znalezieniem praktyk i pracy.

OPINIA TRZECIA:

Banda nadętych „garniturów”, którzy rzadko bywają na uczelni, podobno dużo czytają i mają problemy z logiką na pierwszym roku. Do tego jest ich potwornie dużo i dostają najlepsze kąski z uniwersyteckich budynków, sal etc.

ODPOWIEDZI:

1. Dużo nadętych osób, grupy są przepełnione, ale warunki są rzeczywiście najlepsze.

2. Teraz już się nie chodzi w garniakach, choć zdarzają się rodzynki, ale to raczej wynika z tego, że tuż po zajęciach biegną na praktyki do kancelarii, a tam takiego stroju wymagają. Można się zdziwić, jak widzi się czasami studentkę prawa – prędzej pasuje do burdelu niż na uczelnię… Z logiką rzeczywiście jest problem i na UW najwięcej studentów na tym przedmiocie odpada w pierwszej sesji. Nie dostajemy lepszych kąsków, przynajmniej ja nie zauważyłam. A studentów prawa jest zdecydowanie za dużo.

3. Fakt, że wiele osób studiujących prawo ubiera się elegancko, wynika najczęściej z tego, że pracują już w kancelariach, które od nich tego wymagają. Mogą sobie pozwolić na pracę, gdyż mamy mało zajęć. Logika na pierwszym roku nie jest trudnym przedmiotem, ale osoby, które jej nie przeszły, tak dramatyzują, że z tego powodu cieszy się ona złą sławą. Duża liczba studentów na prawie to fakt, z którym trudno polemizować. W przypadku Uniwersytetu Warszawskiego mamy swoje budynki i wszystkie sale są bardzo podobne.

OPINIA CZWARTA:

Podobno trudno rozkręcić karierę.

ODPOWIEDZI:

1. Niestety, w tym zawodzie długo trzeba się przebijać, ale jest to sposób na karierę.

2. Prawda. U nas się mawia, że jak chcesz zrobić prawdziwą karierę, to nie idź na aplikację (czyli nie adwokat, sędzia itp.).

3. Trudno mi się ustosunkować, bo nie mam doświadczeń, ale jestem dobrej myśli. Jeżeli studiujesz prawo na prywatnej uczelni, to rzeczywiście możesz mieć poważny problem.

OPINIA PIĄTA:

Bardzo trudno się dostać, a jeszcze trudniej się utrzymać – to kierunek wymagający ogromnego poświęcenia.

ODPOWIEDZI:

1. Dostać się trudno, utrzymać się jest trudno tylko na I roku, a potem to już z górki.

2. Poświęcenia owszem, ale nie przesadzajmy, że aż tak ogromnego. Najgorsze są 3 pierwsze lata: wtedy jest bardzo dużo nauki i stresu. Potem już z górki!

3. Zgadzam się.

OPINIA SZÓSTA:

Na prawo idą głównie bezideowi karierowicze. Niedouczone dzieci w Lacoste i Tommym, które chcą być prawnikami, żeby zarabiać jak tatuś.

ODPOWIEDZI:

1. Są oczywiście osoby, które szpanują tym i tamtym, ale takie osoby są wszędzie, odsetek takich dzieci bogatych rodziców na prawie jest jednak mały, więc to stereotyp niemający dużo wspólnego z prawdą.

2. Bezideowi karierowicze? Chyba właśnie tak to teraz działa. Nie wiesz co ze sobą począć, to idź studiować prawo. Lacoste i Tommy? Ha, ha, ha. Nie posiadamy takich rzeczy do ubioru, bo po prostu nas nie stać.

3. Na prawie poznałam wiele osób, które zajmują się działalnością społeczną, poświęcają swój czas, udzielając darmowych porad prawnych osobom najuboższym, i mają inne pasje niezwiązane z prawem. Niedouczone dzieci w Lacoste, hm… Pewnie są takowe, ale ja nie miałam okazji ich poznać. Sama ubieram się w tanich sklepach, a mój tatuś jest magazynierem.

Redakcja „Na Tropie” nie ponosi odpowiedzialności za powyższe opinie, które mogą obrazić innych studentów. Liczymy na rozsądek Czytelników. Redakcja podkreśla również, że sama zamówiła redakcyjne koszulki u firmy Lacoste i nie widzi w tym nic złego.