Czy to jest przyjaźń, czy to jest kochanie?

Archiwum / 22.04.2009

Czy to prawda, że przeciwieństwa się przyciągają? Czy zakochani widzą słonie? Jak radzić sobie z zawiedzioną miłością? Kiedy zauroczenie zmienia się w prawdziwe i trwałe uczucie? O zakochaniu, miłości, kłótniach i motylach w brzuchu opowiada Aleksandra Kozubska.

 

 

Zuza Zaleska: Zacznijmy od początku. Prawie każdy ma jakieś preferencje odnośnie wyglądu lub charakteru osoby, z którą chciałby się spotykać, lub która mu się podoba. Życie jednak płata figle i bardzo często okazuje się, że zawróci nam w głowie ktoś zupełnie nieoczekiwany. Co zatem wpływa na taką towarzyską atrakcyjność?

 

Ola Kozubska: Porzekadło mówi, że przeciwieństwa się przyciągają. Owszem, to co jest inne, bywa intrygujące, bo wywołuje w nas ciekawość. Gdy już jednak ją zaspokoimy i poznamy tego, kim początkowo się fascynowaliśmy, tym, co cementuje udaną relację i pozwala jej się rozwijać są zazwyczaj podobieństwa. Co więcej, na samym początku znajomości zwracamy uwagę przede wszystkim na podobieństwa. Podświadomie cieszymy się z tego, że udało nam się spotkać kogoś takiego, jak my sami. Wracając zaś do atrakcyjności interpersonalnej to często myślimy, że decydujące znaczenie ma uroda. Owszem, dzięki niej możemy zostać zauważeni i to ułatwia nawiązanie relacji, jednak takim pozytywnym wyróżnikiem mogą być też inne cechy, dla każdego bardzo indywidualne. Na przykład osoba towarzyska, uśmiechnięta i rozmowna może cieszyć się większym zainteresowaniem niż ktoś fizycznie atrakcyjny, ale skryty i niesympatyczny. Co więcej, wraz z rozwojem znajomości uroda zazwyczaj traci na znaczeniu. Tu warto dodać, że mężczyźni, będąc zwykle wzrokowcami, częściej stawiają określone wymagania dotyczące wyglądu (np. „Podobają mi się tylko brunetki”) i trudniej im z nich zrezygnować.

 

ZZ: Dobrze, wiemy już zatem, jak to jest, że rozpoczyna się znajomość. Zazwyczaj na samym początku przebiega gwałtownie i wzbudza emocje. Niektórzy nawet twierdzą, że zakochani postradali rozum. Miłość miłością, jednak mimo uniesień trzeba także podejmować zwykłe, codzienne, czasem ważne decyzje. Jak, wobec tych motyli w brzuchu i różowych okularów, które zakłada nam na nos zakochanie, zachować zdrowy rozsądek tam, gdzie jest absolutnie niezbędny?

 

OK: Faktycznie, patrząc na zakochanych znajomych i ich pozytywne zakręcenie niekiedy obawiam się o ich bezpieczeństwo, np. gdy prowadzą samochód, zamyślając się bez reszty. Tak więc naprawdę, to taki stan, w którym nasza głowa funkcjonuje zupełnie inaczej. Jak pewnie wiecie, to całkiem przyjemne i może nie warto z tym walczyć? Wydaje mi się, że tam, gdzie potrzebne są rozważne decyzje, związane z prozą codziennego życia, dobrze zdać się na zaufanych przyjaciół i pozwolić, by za nas stąpali twardo po ziemi w czasie, gdy my bujamy głową w chmurach.

 

ZZ: To chyba muszą być naprawdę oddani przyjaciele, bo zakochani bywają nieznośni dla otoczenia… Początkowa fascynacja, nadająca dynamikę i koloryt relacji, nie trwa jednak zawsze. Z upływem czasu zauroczenie ustępuje. Co wtedy?

 

OK: To prawda, fascynacja sprawia, że w ogóle możemy z kimś wytrzymać i stworzyć z nim względnie trwałą relację. Wspomniane różowe okulary pozwalają nam nie zauważać tych cech drugiej osoby, które w normalnej sytuacji, rozważane „na chłodno”, uniemożliwiłyby jakikolwiek związek. Będąc jednak zakochanymi, możemy nad nimi przejść do porządku dziennego. Rozwijając znajomość sprawiamy, że konkretna osoba staje nam się coraz bliższa, pomimo swoich wad. Gdy to zakochanie od pierwszej chwili mija, zazwyczaj relacja jest już na tyle zaawansowana i ważna dla obu stron, że można zaakceptować niedoskonałości partnera.

Dobrze być także przygotowanym na to, że temperatura uczuć może z biegiem czasu nieco się obniżyć. Kobietom z reguły łatwiej jest przyjąć taką dynamikę relacji, bo w związku poszukują także stabilności i bezpieczeństwa. Mężczyźni natomiast mają ochotę, aby wciąż było ekscytująco. Wobec tego warto pamiętać o podtrzymywaniu tego, co było ważne na początku znajomości. Zaskakiwaniu siebie nawzajem, robieniu sobie drobnych przyjemności, ale także zachowaniu swojego własnego świata i życia poza związkiem. Chodzi o to, żeby wciąż mieć dawnych znajomych, swoje własne pasje i zainteresowania. To pozwoli zachować relacji coś z pierwotnej świeżości i energii.

 

ZZ: Mówisz o tym, jak dbać o udaną relację. Jednak nawet w najlepiej dobranych związkach zdarzają się kłótnie i nieporozumienia.

 

OK: Tak! I są one naturalnym elementem tego, że dwoje ludzi spędza ze sobą mnóstwo czasu i staje się dla siebie coraz ważniejszymi. Istotne jest, żeby w obliczu konfliktu nie postępować impulsywnie, tylko pozwolić emocjom nieco opaść i spróbować spokojnie przyjrzeć się, gdzie tkwi istota problemu. Być może uda się go rozwiązać w sposób akceptowalny dla obu stron. Czasem jednak ilość spornych kwestii i ich znaczenie jest tak duże, że trzeba rozważyć zakończenie znajomości, skoro okazało się, że nie pasujemy do siebie. Najlepiej powiedzieć sobie o tym szczerze, szybko i bez zbędnego „owijania w bawełnę”

 

ZZ: Masz jakieś sposoby na to, jak radzić sobie z zawiedzioną miłością?

 

OK: Nie będę odkrywcza, jeśli powiem, że należy dać sobie czas. Na to, żeby oswoić się z myślą, że coś ważnego się nie udało, ale także na to, żeby przemyśleć tego przyczyny. Dzięki temu później można przyjrzeć się minionej relacji na chłodno i spróbować uczyć się na błędach. Zdarza się tak, że rozstanie uwolni w nas długo tłumioną energię. Można ją pozytywnie spożytkować i zainwestować w siebie – dokończyć kurs na prawo jazdy, napisać pracę dyplomową lub zrealizować odkładane na potem marzenia. Nie dość, że zajmiemy myśli czymś angażującym, to jeszcze sprawimy sobie przyjemność odniesionym sukcesem. To naprawdę potrafi zdziałać cuda!

 

Rozmawiała Zuzanna Zaleska

 

 

 

phm. Aleksandra Kozubska – z-ca komendanta Hufca Warszawa Żoliborz i szefowa kształcenia hufca. Ekspert i osobisty doradca w wielu sprawach sercowych swoich przyjaciół, jej życiowe doświadczenie jest uzupełnione fachową wiedzą. Ola skończyła studia psychologiczne w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Zawodowo jest koordynatorem projektów edukacyjnych w Fundacji Grupy Telekomunikacji Polskiej.