Czystsza oszczędność, czystsze środowisko

Ważny Trop / Katarzyna Bałtowicz / 18.04.2018

Bea Johnson ma 44 lata, pochodzi z Francji. Kilkanaście lat temu wyjechała do USA, gdzie poznała męża. Wraz z nim i dziećmi mieszka w Kalifornii. Co jest w niej niezwykłego? Jest prekursorką proekologicznego ruchu, który podbija serca setek tysięcy ludzi.

Jeden słoik – tyle śmieci rocznie wytwarza Bea wraz z rodziną od 2008 roku. Ciężko w to uwierzyć? Dla niektórych jest to szczyt głupoty i ciągłe wyrzekanie się dóbr. Dla innych coś niemożliwego. Dla wielu – wyczyn godny szacunku i uwagi. Dużo sporów jest prowadzonych na temat stylu życia Bei, lecz jedno z pewnością jest nie do podważenia – pomniejsza ona zarówno ilość produkowanych odpadów, jak i koszt zakupu żywności.

Do 2006 r. Bea wraz z najbliższymi nie zwracała uwagi na styl i jakość życia. Wtem, dwanaście lat temu doszło do zmiany – głównym jej powodem okazały się filmy dokumentalno-przyrodnicze, które ukazywały najpiękniejsze miejsca na planecie. Bea nie mogła dopuścić do siebie myśli, że przez nieodpowiedzialność społeczeństwa i tony odpadów takie miejsca mogą wkrótce zniknąć z powierzchni Ziemi. Zrewolucjonizowała zatem styl życia nie tylko swój, ale i całej rodziny na o wiele bardziej ekologiczny, szerzej znany jako zero waste. 

Pixabay

fot: pixabay.com

Brak śmieci

Zero waste w dosłownym tłumaczeniu to brak śmieci, brak marnowania. Zwolennicy tego stylu życia uczą się zmniejszać ilość własnych śmieci, czym zmniejszają również zanieczyszczenie na świecie. Istnieje też drugi termin – less waste – który obejmuje tych, którzy chcą dbać o środowisko, lecz w mniej rygorystyczny sposób niż zero waste. Mimo widocznych różnic w stylu życia, jedną i drugą grupę ludzi łączy jeden cel – wspólna ochrona środowiska.

Zero waste to także świadome kupowanie

Zero i less waste nie są powiązane tylko z żywnością czy sprzątaniem parków. To także świadome pozyskiwanie dóbr, kupowanie dobrej jakości produktów, które wystarczają na dłużej – ubrań, wyposażenia domu. To naprawienie dobrego sprzętu, zamiast wymienienia go na nowy. Bezśmieciowe życie można określić w zasadzie 5R:

  1.    Refuse – odmawiaj,
  2.    Reduce – ograniczaj,
  3.    Reuse – używaj ponownie,
  4.    Recycle – segreguj i przetwarzaj,
  5.    Rot – kompostuj.

Niewystarczający recykling

Istnieje wiele sposobów na pozbycie się odpadów – kompostowanie tych organicznych, spalanie, produkcja biogazu czy recykling, który jest najpopularniejszym i najprostszym rozwiązaniem z wyżej wymienionych.

Od najmłodszych lat jesteśmy uczeni, że segregowanie plastiku, makulatury oraz szkieł do odpowiednich pojemników ma wpływ na przyrodę. Jasne, to prawda, ale to tylko jedna z możliwości, która nie jest wystarczająca. Rozwiązuje ona zaledwie część problemu, zajmuje się jedynie wierzchołkiem góry lodowej (czy też góry śmieci).

Ilość śmieci rośnie z roku na rok

W raporcie Głównego Urzędu Statystycznego z 2015 r. można przeczytać, że na jednego mieszkańca Polski przypadało średnio aż 283 kg odpadów rocznie. W 2017 r. średnia ta była już o 20 kg większa. Ilość śmieci rośnie z roku na rok. By zahamować ten proces, potrzebna jest świadoma, odpowiedzialna produkcja i konsumpcja.

Najlepszym sposobem na ograniczeniem ilości wytwarzanych śmieci są pierwsze dwa punkty z zasady 5R – odmawianie i ograniczanie. Siła marketingu jest ogromna. Przychodzimy do sklepu, ulegamy reklamie i kupujemy artykuły, które są zbędne.

Pixabay

fot: pixabay.com

Na ten szampon była zniżka 20%, musiałam kupić! Co z tego, że mam pięć identycznych na wannie? Ależ ta szlifierka kątowa z reklamy to absolutna podstawa! A co, jeśli nagle będę musiał coś wyszlifować?

Lista zakupów to trening asertywności

Wszyscy wiemy, czym takie spontaniczne zakupy najczęściej się kończą – pustą kieszenią i pełnym mieszkaniem. Takim sytuacjom zapobiec można bardzo łatwo, przygotowując wcześniej listę rzeczy do kupienia – to załatwi sprawę. Przy okazji jest to doskonały trening asertywności i hartu ducha.

Netto, brutto i tara

Wiesz, że te ciastka, który zawsze kupowałeś w eleganckiej, ale całkowicie zbędnej plastikowej tubie, tak samo dobrze będą smakować z papierowej torebki?

Bardzo wiele produktów można zakupić w biodegradowalnym opakowaniu. A gdyby pójść o krok dalej i kupować produkty… bez opakowania? Coraz częściej można kupować żywność na wagę – nie tylko owoce i warzywa, ale też orzechy, kasze, przyprawy, a nawet słodycze. To wszystko bez problemu zmieści się w pudełku po lodach, słoiku czy w kartonie.

Bułki lepiej wyglądają w lnianym worku niż plastikowej siatce

Jeśli jest popyt, jest i podaż. Jeśli modne są spodnie z dziurami, to wystawy butików będą nimi przepełnione. Z pomocą tym, którzy chcieliby pomóc środowisku, a czują się dziwnie, pakując chleb albo pomidora do wielkiego pudła, przybywają zastępy firm i osób, oferując specjalne torby na artykuły spożywcze. Nie dość, że torby te są wielokrotnego użytku, podnoszą również walory estetyczne, bo znacznie lepiej wyglądają bułki w pięknym, lnianym worku niż zapakowane w papierową albo plastikową torebkę.

Pixabay

fot: pixabay.com

Ekologiczne kłamstwo

Większość supermarketów oferuje produkty, które są opatrzone zieloną lub białą etykietą z dumnym napisem EKO. Zanim jednak damy się porwać w wir bycia eko i załadujemy koszyk eko-jogurtami, eko-makaronem czy eko-mlekiem migdałowym zatrzymajmy się i przeczytajmy, co tak naprawdę kupujemy. W ten sposób zdołamy uniknąć pułapki greenwashingu.

Wraz z modą na ekologię, wzrasta w siłę zielona ściema

Pojęcie greenwashingu można tłumaczyć na wiele sposobów. Najbardziej znane jest jednak jako ekościema czy zielona ściema. Ta ściema ma nam zamydlić oczy i pozwolić uwierzyć w to, że producent proponuje nam swoje wyroby etycznie, zgodnie z naturą, uwzględniając zasady ekologii, co niekoniecznie musi być zgodne z prawdą. Sałata z etykietą bio/eko wyglądająca często identycznie jak ta normalna, często różni się tylko dwukrotnie większą ceną. Wraz z modą na ekologię, wzrasta w siłę zielona ściema. Aby uniknąć rozczarowania, warto sprawdzać składy zakupów, by nie dać się nabić w ekologiczną butelkę i nie przepłacać za zielone produkty, które nimi nie są.

Chcąc uchronić się przed staniem się ofiarą greenwashingu, możemy sprawdzać certyfikaty, informacje o produkcie oraz jego pochodzenie. Praktyką jest umieszczenie certyfikatów, które nie istnieją. Inną z pułapek jest hasło wszystko naturalne. Jest to prawdopodobne, że mają rację, ale w żywności są takie związki chemiczne, które naturalnie występują w przyrodzie, ale nie mają zbawiennego wpływu na nasze zdrowie.

Certyfikaty i oznaczenia na produktach nie eliminują problemu

Robiąc zakupy, trzeba mieć z tyłu głowy informacje, że certyfikaty i oznaczenia pojawiające się produktach zapobiegają, ale nie eliminują problemu. Przy obecnym dostępie do internetu łatwo można sprawdzić dane dotyczące producenta oraz jego praktyk, tak samo z jego produktami. Będąc konsumentami przysługuje nam prawo zwrócenia się do Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej, w przypadku zastrzeżeń do jakości produktów.

Zanim zaczniemy jednak swoją przygodę z zero waste, pamiętajmy o dwóch bardzo ważnych rzeczach:

  1.       Każdy krok, nawet najmniejszy, ma znaczenie;
  2.       W pojedynkę nie można zbawić całego świata.

Jeśli chcemy zadbać o planetę, najpierw zadbajmy o siebie samych. Wprowadźmy zmiany wśród bliskich, dajmy przykład sąsiadom. Budować świadomość społeczną zacznijmy lokalnie, u podstawy.

Katarzyna Bałtowicz - przyboczna w drużynie harcerskiej w Hufcu Gdańsk- Śródmieście. Pasjonatka podróży, w szczególności tych samolotem. Uczy się liceum na profilu humanistycznym z rozszerzonym językiem niemieckim.