Dieta informacyjna

Archiwum / Marta Szewczuk / 03.06.2013

Wiesz, kim jest mama Madzi? Pamiętasz dzień, w którym zmarła Whitney Houston? Potrafisz powiedzieć, co o związkach homoseksualnych myśli posłanka Pawłowicz? Czas najwyższy przejść na dietę.

To, że media zaśmiecają nasze umysły niepotrzebnymi informacjami, jest już wyświechtanym banałem. Wszyscy to wiemy i wszyscy z tym żyjemy. Nie trzeba oglądać telewizji, żeby odbierać dużo więcej bodźców, niż zdrowy rozsądek nakazuje. Wystarczy przejść się ulicą (billboardy), wsiąść do metra (ekrany z krótkimi informacjami), sprawdzić pocztę, wejść na Facebooka, a nawet porozmawiać ze znajomymi.

Jakie strony internetowe przeglądasz codziennie? Blogi? Serwisy informacyjne? Portale związane ze swoimi zainteresowaniami? Sprawdzasz prognozę pogody? Statystyki swojej strony? Pocztę prywatną, pocztę służbową? Facebooka, Twittera, Blipa, Endomondo, Instagram, Pinterest? Ile razy dziennie? Ile czasu Ci to zajmuje, zanim weźmiesz się za to, za co miałeś się wziąć? I przede wszystkim: po co to robisz?

Przyczyna jest prosta: żeby wiedzieć. Żeby wiedzieć, co się dzieje na świecie, w kraju, w Twoim mieście i w Twoim życiu. Kto się z kim zaręczył w północnej Walii i kto się z kim zaręczył na Pradze Południe. Żyjemy w społeczeństwie informacyjnym – nie wypada o czymś nie wiedzieć. Dlatego codziennie zdobywamy nowe informacje, zapamiętujemy je i dzielimy się nimi ze znajomymi. Jesteśmy na bieżąco. Jest dobrze. Jest dobrze?

Każdy z nas, jeśli kiedykolwiek miał okazję być częścią systemu edukacji, nieraz zadawał sobie na lekcjach czy zajęciach pytanie: „Po cholerę mnie tego uczą?! Po co mam to wiedzieć? Do czego mi się to przyda?” – znacie to? A do czego przyda nam się informacja, kim jest mama Madzi i co takiego złego zrobiła? Po co mamy znać szczegóły śmierci Whitney Houston? Dlaczego tych szkolnych/studenckich pytań nie zadajemy sobie, kiedy spędzamy kolejną godzinę nad bezsensownym klikaniem w kolejne linki z artykułami? Dlaczego informacja o procesach zmiękczania spółgłosek w XI wieku miałaby być mniej przydatna od informacji na temat nowej teorii w śledztwie smoleńskim?

FOMO (fear of missing out), czyli lęk przed przegapieniem, nie jest nowym zjawiskiem, a sama nazwa też powtarzana jest już od dłuższego czasu. W skrócie: FOMO to stan, w którym czujemy niepokój na myśl o tym, że możemy nie znaleźć się w miejscu, gdzie coś się dzieje, że przeoczymy ważną informację, nie dowiemy się o czymś, o czym wszyscy wiedzą. W związku z tym sprawdzamy pocztę 20 razy dziennie, z Facebookiem jesteśmy połączeni praktycznie cały czas, mamy w telefonie aplikacje, które non-stop informują nas, jeśli na którymkolwiek z portali pojawi się nowe zdarzenie.

Minimalizm to nie tylko redukcja posiadanych przedmiotów, ale też redukcja docierających do nas bodźców. Musimy zdać sobie sprawę, że żądza informacji prowadzi do straty czasu (banał), ale też do zmęczenia. Nasz mózg wysila się, żeby zapamiętać wszystkie nowe informacje, przygotowuje dla nich miejsce, ale tak naprawdę nic z tego nie mamy. Żadnych silnych wrażeń, żadnych głębokich refleksji, nasze życie w żaden sposób się nie zmienia. Czasem zyskujemy tylko tyle, że możemy ciekawą plotkę podać dalej (wspaniale, naprawdę warto). Większość bodźców, które czerpiemy z blogów, serwisów informacyjnych, portali społecznościowych, to – przekładając to na język prawidłowego odżywiania się – puste kalorie. Czas więc przejść na dietę informacyjną.

Trzeba jednak pamiętać, że dieta informacyjna nie jest (i nie powinna być) kompletnym odcięciem się od napływającej zewsząd wiedzy. Tak jak dieta odchudzająca nie zakłada całkowitej rezygnacji z jedzenia. Trzeba znaleźć odpowiedni dla siebie złoty środek – zdobywać informacje z durszlakiem w ręku, na którym zostaną tylko te naprawdę istotne i wartościowe. Dieta informacyjna polega na OGRANICZANIU zdobywania informacji.

Jak przejść na dietę informacyjną?

  • Ogranicz oglądanie telewizji. Zrezygnuj z oglądania kilku wydań wiadomości – jeśli musisz oglądać tego typu programy, oglądaj jeden w ciągu dnia. Nie włączaj TVN24.
  • Ogranicz źródła informacji z kraju i ze świata. Jeśli czytasz codziennie Gazetę Wyborczą – nie oglądaj już dziennika telewizyjnego i nie wchodź na serwisy informacyjne w sieci. Jeśli wolisz pozyskiwać informacje z Internetu – nie oglądaj telewizji i nie kupuj prasy codziennej.
  • Nie klikaj w linki do „ciekawych” artykułów. To jedna z facebookowych pułapek. Twoi znajomi wrzucają mnóstwo odnośników do tekstów, które przeczytasz, choć kompletnie Cię one nie interesują. Wleci i wyleci. Nie warto.
  • Oczyść czytnik RSS. Subskrybuj tylko te kanały, które NAPRAWDĘ Cię interesują – są związane z Twoim hobby, pracą, nauką. Zrezygnuj ze śledzenia stron, których przeglądanie nie zostawia nic wartościowego w Twojej głowie.
  • Zrób porządek w swojej poczcie. Jeśli masz kilka kont e-mail – scal je w jedno, żebyś nie musiał sprawdzać kilku skrzynek. Wypisz się ze wszystkich newsletterów, których i tak nie czytasz. Wyłącz powiadomienia o każdej nowej poczcie. Sprawdzaj maila prywatnego tylko raz albo dwa razy dziennie. Maila służbowego nie sprawdzaj NIGDY poza godzinami pracy.
  • Stosuj selektywną ignorancję. Nie wszystkie informacje są dla Ciebie. Staraj się pozyskiwać tylko te, które dotyczą Twojej pracy, rozwoju w wybranej dziedzinie, Twojej pasji albo mogą wpłynąć na poprawienie jakości Twojego życia. Wiedza, która pozwoli Ci jedynie błysnąć w towarzystwie, nie jest warta Twojego wysiłku.
  • Oczyść pasek zakładek w przeglądarce. Jeśli masz tam strony, na które nie wchodziłeś od miesiąca, po prostu je usuń. Usuń też te, na które kiedyś wchodziłeś z zainteresowaniem, a teraz robisz to codziennie tylko z przyzwyczajenia.
  • Nie plotkuj. Jeśli ktoś ze znajomych chce Ci opowiedzieć historię zaczynającą się od „Nie uwierzysz, co zrobił X” lub w podobny sposób, odmów słuchania. Najprawdopodobniej wiedza o tym, co zrobił X, w żaden sposób nie wpłynie na Twoje życie, a tylko zaśmieci Ci głowę. Sam też nie plotkuj (wiemy, wiemy, ale spróbuj).
  • Zrób porządek na Facebooku*. To trudne zadanie, które może składać się z kilku kroków zajmujących dużo czasu, ale na pewno warto je wykonać:
    • usuń ze znajomych osoby, z którymi nie utrzymujesz kontaktu, a są na Twojej liście tylko ze względu na sentyment (jeśli do znajomych dodałeś kogoś tylko dlatego, że chcesz się dowiedzieć, czy osoba ta już wzięła ślub albo ma dziecko – wiedz, że błądzisz);
    • pozostałych znajomych podziel na dwie grupy: bliscy i dalecy znajomi (dzięki temu w aktualnościach zobaczysz informacje przede wszystkim od osób, z którymi utrzymujesz bliski kontakt);
    • jeśli nie chcesz kogoś kasować ze znajomych, ale nie chcesz też oglądać tego, co wrzuca na ścianę, możesz ustawić dla tej osoby opcję pokazywania tylko ważnych zdarzeń albo w ogóle żadnych (przejrzyj pod tym kątem całą listę swoich znajomych);
    • przejrzyj listę polubionych przez siebie stron – czy nadal chcesz wiedzieć, co się na nich dzieje? Część z nich na pewno możesz „odlubić”, dla innych możesz też ustawić opcję niepokazywania w aktualnościach;
    • wypisz się z grup, których już nie śledzisz i w których nic nie piszesz;
    • pamiętaj: im mniej zdarzeń na Twojej tablicy, tym masz więcej czasu!

Te i podobne działania pomogą FOMO zmienić na JOMO, czyli joy of missing out – radość przegapiania. Nagle okaże się, że świat za oknem jest trochę ważniejszy niż świat na Gazeta.pl, zaczniesz mieć więcej czasu, będziesz bardziej efektywny, a czasowy brak dostępu do Internetu czy prądu przyniesie ulgę zamiast niepokoju.

Zaczynacie dietę? Macie swoje sposoby na ograniczanie napływających bodźców? Zachęcam do dyskusji.

* Jeśli nie wiesz jak zrobić na Facebooku porządek (nie możesz znaleźć odpowiednich opcji) – napisz do nas na [email protected] – pomożemy.

Marta Szewczuk - magister filologii polskiej. Interesuje się językiem i bieganiem, więc zawodowo zajmuje się pisaniem o bieganiu. Najbardziej lubi startować w górskich ultramaratonach. Oprócz harcerstwa, pisania i biegania zajmuje się jeszcze swoją stroną - www.PrzepisyBezglutenowe.pl.