Dla siebie, dla innych

phm. Anna Błaszczak
phm. Monika Marks
Spontanicznie, planowo czy przypadkiem
– To było zupełnie spontaniczne. Planowaliśmy obóz i kiedy zadzwonił Michał mówiąc, że potrzebna jest pomoc, właściwie jednogłośnie stwierdziliśmy, że w to wchodzimy – opowiada Gosia. Razem z 25-cio osobową grupą wędrowników i instruktorów z warszawskich hufców Żoliborz, Centrum i Ochota, obozujących niedaleko Piszu, pojechała pomóc w organizacji koncertu charytatywnego. Koncert organizowała fundacja Gniazdo Piratów, a dochód przeznaczony był na rehabilitację i koszty utrzymania Romana Roczenia, muzyka szantowego. – Romek był organizatorem rejsu „Zobaczyć Morze” na Zawiszy Czarnym. Połowę załogi stanowiły osoby niewidome. Kiedy dopłynęli do Oslo i wydawało się, że wszystko zakończyło się sukcesem, Roman schodząc z górnego pokładu na dolny spadł niefortunnie. Odwieziono go do szpitala i posypały się problemy – tłumaczy Gosia. Pojechali do Wilkas, koło Giżycka. Dwie osoby przez dobę pracowały w barach, dwie na stoisku z koncertowymi gadżetami, pozostałe kwestowały zbierając pieniądze do puszek. Pomagali w rozstawianiu barów i ogródków dla publiczności, a po koncercie sprzątali.
Zuza swoją kilkunastodniową służbę podjęła „planowo”. W ubiegłym roku pojechała do Kolonii, by jako wolontariuszka wspomóc organizację Światowych Dni Młodzieży. – Miałam doświadczenie jako zwykły pielgrzym, teraz chciałam poczuć się również potrzebna. Gdy narodził się pomysł wyjazdu, skontaktowała się z Zespołem Wychowania Duchowego i Religijnego. To od nich dowiedziała się, że może pojechać na wolontariat skautowy, co bardzo ułatwiało sprawę i ograniczało niezbędne formalności. Pojechała więc. – Byłam wśród bodajże 400 wolontariuszy z niemieckich organizacji skautowych, którzy przygotowywali budowę i obsługiwali obóz dla 6 000 pielgrzymów z całego świata. Służba przed rozpoczęciem właściwych Dni Młodzieży w Kolonii polegała na rozstawianiu niewyobrażalnej liczby namiotów dla tychże 6 000 pielgrzymów.

Konrada przygoda z Muzeum Harcerstwa zaczęła się przypadkowo. – Od zawsze interesowałem się historią. W pewnym momencie byłem tak zafascynowany harcerstwem, że postanowiłem połączyć obie pasje i dowiedzieć się czegoś o historii harcerstwa. No i spotkałem hm. Danutę Rossman, która powiedziała mi o Muzeum. Chciałem w przyszłości pracować nad czymś związanym z historią, uznałem, że to będzie dobra praktyka – a przy okazji może zrobię coś pożytecznego.
Wolontariusz w Muzeum Harcerstwa, po zapoznaniu się ze strukturą muzeum i pracą w działach, wybiera pole własnej działalności. Konrad postanowił, że będzie pomagał Druhnie Babci – Halinie Wiśniewskiej – przy tzw. żółtych teczkach, czyli zbiorze biografistyki. – Praca w zbiorze teczek z danymi personalnymi nie jest trudna, za to mozolna – nie widać efektów. Zakładamy teczkę osobie, o której mamy materiał. Potem segregujemy materiał w teczce i sporządzamy spis treści. Jest to robota iście benedyktyńska, przy czym materiałów i teczek ciągle przybywa. Poza tym męczące bywają ciągłe spory komu teczkę zakładać, a komu jeszcze nie, które dokumenty są warte zachowania, a które trzeba zniszczyć.
Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo
To nie wszystko. – Pracuję też z chłopcem bardzo głęboko porażonym fizycznie i umysłowo. Dorota zajmuje się też resztą jego rodzeństwa, młodszą siostrą i jeszcze młodszymi bliźniakami. – Jest wesoło, czasami nie wiadomo, które pierwsze łapać – mówi. – Chłopiec wymaga bardzo intensywnej opieki, takiej rehabilitacyjno-pielęgniarskiej. Taka praca naprawdę uczy pokory, trzeba się przełamać, by mieć z nim kontakt, mimo nikłego odzewu z jego strony.
– To były dla mnie ciężkie przeżycia – opowiada Karol – wolontariusz w Szczecińskim Hospicjum im. św. Jana Ewangelisty. Idea pracy w hospicjum powstała w wyniku zdobywania stopnia Harcerza Orlego. – Kiedy razem z moim opiekunem układaliśmy próbę, pomyślałem, że nie może w niej zabraknąć zadania, które bezpośrednio będzie wiązało się z pomocą osobom potrzebującym, zadania, które udowodni, że jestem w stanie dać część siebie innym. Czym zajmuje się wolontariusz w hospicjum onkologicznym? – Moja praca nie była ściśle określona – opisuje swoją służbę Karol – sprzątałem sale chorych, rozwoziłem posiłki, karmiłem osoby starsze oraz zawoziłem je do umywalni, pomagałem w kuchni… i wiele innych.
– Hardkorowo było – uśmiecha się Zuza, wspominając składanie kwadratowych, spinanych na guziki płacht. Tym bardziej, że obóz pielgrzymów był usytuowany na reńskiej terasie zalewowej, dość podmokłej. Ponieważ sierpniowe lato 2005 należało do bardzo ulewnych, już po dwóch dniach biegali w potokach błota po europaletach. Nie było ciepło, lekko ani przyjemnie, ale na szczęście ich wolonatriackie posłania jakimś cudem były suche. W 10-cio osobowych grupach pracowali cały dzień, z przerwami na posiłki.
Coś dla innych, coś dla siebie

– Było fantastycznie – Gosia opowiada z przejęciem – zebraliśmy naprawdę dużo pieniędzy. Kwestujący tańczyli, szaleli i zachęcali ludzi do tego, żeby wspomogli Romka. – Myślę, że to był sprawdzian pracy zespołowej i dobrej organizacji. Trzeba było zamknąć buzie i robić. A w obozie zostawić wystarczającą ilość kadry do opieki nad młodszymi. To był też test wytrzymałości fizycznej. Nie dla wszystkich częste jest zarywanie całej nocy. Podkreśla jednak, że nie było to żadne poświęcenie – Bawiliśmy się świetnie, a przy tym zrobiliśmy kawał dobrej roboty.
Małgorzata Brach z hufca Warszawa Żoliborz
Dorota Domańska z hufca Poznań Grunwald
Karol Kałek z hufca Szczecin
Ewelina Kusy z hufca Szczecin-Pogodno
Konrad Tarnopolski z hufca Warszawa Żoliborz
Zuzanna Zaleska z hufca Warszawa Żoliborz
phm. Anna Błaszczak – kierowniczka zachodniopomorskiego referatu wędrowniczego, sekretarz redakcji Na Tropie, członkini Zespołu Wędrowniczego Wydziału Metodycznego GK ZHP, była drużynowa 99 Szczecińskiej Drużyny Wędrowniczej „Nomada” im. Andrzeja Zawady. Studentka V roku prawa na Uniwersytecie Warszawskimi.
phm. Monika Marks – namiestniczka wędrownicza hufca Warszawa Żoliborz, była drużynowa 127 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej "Plejady", szefowa działu felietonów Magazynu Wędrowniczego Na Tropie, studentka geografii na Uniwersytecie Warszawskim