Druhu Komendancie!

Archiwum / 14.09.2010

Zdecydowałem się na napisanie listu do Druha w związku z nieustannie ogarniającym mnie entuzjazmem. Jest to dla mnie krok o tyle trudny, że jako nieharcerz nawet nie bardzo wiem, w jaki sposób powinienem się do Druha zwracać. Podejmę jednak to ryzyko.

Chcę podzielić się swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami na temat harcerstwa. Hmm… Może brzmi to dość ogólnie i mało interesująco, zwłaszcza dla tak doświadczonego podharcmistrza. Jednak dla mnie – osoby, która z harcerstwem nie ma na dobrą sprawę nic wspólnego – są to rzeczy szalenie odkrywcze.

Ostatnimi czasy dzięki Tobie, Druhu Komendancie, miałem okazję współpracować z harcerzami. Tuż przed szeroko komentowanym zlotem poprosiłeś mnie i brata o pomoc w przygotowaniu gniazda Chorągwi Kieleckiej. Aż wstyd się przyznać, ale wtedy jeszcze nie do końca wiedziałem, co kryje się pod tajemniczym pojęciem „kwaterka”. Teraz już to wiem bardzo dobrze…

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy od pierwszej minuty (a były to minuty koło godziny pierwszej w nocy), to niesamowite zaangażowanie wszystkich harcerzy. Tak, domyślam się, że dla Ciebie to coś zupełnie oczywistego. Ale dla mnie – człowieka funkcjonującego w epoce wojującego pragmatyzmu i utylitaryzmu – niecodziennym widokiem jest widok piętnastu osób wymęczonych po całym dniu ciężkiej fizycznej pracy, którzy potrafią z uśmiechem na ustach (i bez przekleństw!) rozładować kilka ton drewna ciemną, późną nocą. Zupełnie za darmo… Tylko po to, aby móc następnego dnia z samego rana zabrać się do budowy bramy i ogrodzenia.

Druhu Komendancie, muszę w tym miejscu wtrącić pierwszą dygresję filozoficzną. Dygresja przyszła mi na myśl, gdy podczas pierwszej nocy na krakowskich Błoniach przyszło mi pełnić wartę. Pragnę nadmienić, że służbę swą wypełniłem z pełnym oddaniem i… zaciekawieniem. Wszak była to pierwsza warta w moim 20-letnim życiu! Gdy tak maszerowałem żywym krokiem, bacznie rozglądając się na boki i wypatrując intruza, przyszła mi nagle taka myśl: „Przemku! Przemku!!! Ale po co to wszystko? Po co na dobrą sprawę ci wszyscy harcerze robią te dziwactwa?!”. Dygresja o tyle filozoficzna, że poszukiwanie przyczyn jest niczym innym, jak właśnie filozofowaniem. Miałem godzinę na wymyślenie sensownej przyczyny. I wymyśliłem. Pewnie nie wyda się ona sensowna ludziom XXI wieku, ale co tam. Jedyne, co przyszłe mi do głowy w tę sierpniową noc, to to, że ci wszyscy harcerze robią to wszystko tak po prostu – z potrzeby serca. Uważają, że warto się namęczyć, zrezygnować z wygód cywilizowanego świata na rzecz „kanadyjki” (kolejne pojęcie poznane podczas „kwaterki”) oraz śpiwora – tylko po to, aby ich koleżankom i kolegom druhom było miło, gdy przyjadą na zlot. Zupełnie nielogiczne z punktu widzenia pragmatyzmu…

Ale właśnie tych kilkanaście osób, które poznałem, z którymi pracowałem przez te kilka dni – mimo że różniły się między sobą diametralnie, mimo wszystkich swoich wad i zalet – miały wspólny mianownik: pełne oddanie sprawie, nad którą wszyscy razem pracują. Żeby nie powiedzieć: solidarnie. Płeć, pot, krew i łzy – nieważne. Siniaki, zadrapania, zmęczenie, głód, upał – nieważne. Jeden za wszystkich – wszyscy za jednego! Ach, Druhu… Jak w dawnych, zapomnianych już bajkach. Ale zaraz, zaraz! Nie, nie, nie… Nie chciałem powiedzieć, że ci moi nowi koledzy harcerze, to tacy niby naiwni idealiści, jeźdźcy bez głowy, co to świata realnego nie widzą, tylko z głową zawieszoną wysoko w chmurach krzyczą z radością „Czuwaj!”. Oj, nic bardziej mylnego.

Druhu Komendancie! Druga sprawa, która mi się rzuciła w oczy… Oj, jak bardzo ugodziła ona moje wysokie mniemanie o sobie! Ja, chłopak ze wsi, co to „gołembnik” umie zbudować, budę dla psa zrobił, mieszkanie wyremontował, gwoździ wbił w swoim życiu co niemiara, JA! Przecież ja miałem być tak przenikliwie sprytny i na tle „chłopaków z miasta” błyszczeć zwinnością w obsłudze „majzla i młota”, a tu musiałem przełknąć gorycz porażki. Musiałem schować męską dumę do kieszeni i uznać wyższość harcerzy… Druhu! Czy Druh widział ten spryt? Czy to naprawdę na Druhu nie zrobiło wrażenia? To jak te chłopaki – a co gorsza również dziewczyny – bez cienia zawahania, z precyzją liczoną w milimetrach potrafili posługiwać się rozmaitymi narzędziami, napędzanymi rozmaitymi napędami, wydającymi dziwne odgłosy, narzędziami, których nazwy brzmią jak przyrządy zagłady lub co najmniej narzędzia tortur? Czy Druh to widział? Dla mnie – chłopaka ze wsi, myślącego prostymi schematami – to było katharsis! To chłopaki z miasta, o dziewczynach już nie wspominając, nie muszą uginać się pod ciężarem kilofa, łamać palców podczas wkręcania śrubki? Druhu… To naprawdę jest norma tam u Was? W harcerstwie? I jak to się ma do postawy naiwnego idealisty? Jak to tak może być, że taki myślący wartościami człowiek nie jest ciapą, tylko ultrasprytnym chopokiem lub ultrasprytną dziewczyną…?

To wszystko, co do tej pory opisałem, to rzeczy oczywiście ważne. Ale jest coś, co ujęło mnie tak na poważnie. W epoce wojującego pragmatyzmu ludzie odczuwają ogromny deficyt wspólnotowości. Poczucia solidarności, bycia razem. Ten deficyt widać gołym okiem… Gdy tylko jest okazja, aby zrobić coś wspólnie, zawsze powstają spontaniczne tłumy. Nieraz zupełnie irracjonalnie ludzie zbierają się, żeby wspólnie przeżyć jakiś ważny moment, stworzyć choć namiastkę wspólnoty. Politycy w kampaniach często odwołują się do „solidarności”. Tak jak odwołują się do innych „towarów deficytowych”: niskich pensji, kiepskich dróg i pozostałych rzeczy, których ludziom brakuje. To także czuły punkt dumnego, prężnie rozwijającego się społeczeństwa. Albo: czymże innym uzasadnić rosnącą popularność portali społecznościowych? Tak bardzo chcemy być częścią wspólnoty, ale jakoś nie bardzo nam to wychodzi. Nie potrafimy? Wstydzimy się? Może po prostu za mało się staramy? Druhu… Przez tych kilka dni, które spędziłem pośród harcerzy, zdążyłem poczuć się jak członek wielkiej rodziny. Nikt nie mógł nawet przez moment poczuć się samotny, wykluczony, pozbawiony zajęcia, zainteresowania. Nie dało nie poczuć się tej atmosfery. Zrozumiałem, dlaczego harcerz do harcerza mówi per druh. Druhu Komendancie, dlaczego wszyscy ludzie na Ziemi nie są harcerzami?