Duma w czasach kryzysu
Narzekamy dziś na ZHP. Na zarządzanie organizacją, kiepski wizerunek, brak środków, ciemnotę i zacofanie niektórych instruktorów, kolesiostwo. W tym numerze jednak przyglądamy się tym, którzy tak naprawdę decydują o sile tej organizacji – młodych drużynowych. To oni realizują nasze podstawowe cele. I dają nadzieję na przyszłość.
Gdy przypomnę sobie, jak kardynalne błędy popełniałem na początku mojej ścieżki drużynowego, to robi mi się wstyd. Ale za tymi wspomnieniami przychodzą następne – tego, jak odkrywałem możliwości, jakie daje wędrownictwo w pracy z niewiele młodszymi od mnie ludźmi. Od razu przypominam sobie satysfakcję, jaką czułem z ich dokonań w życiu prywatnym i naszych wspólnych sukcesów. Pamiętam dumę, wzruszenie, radość. I żal, że odchodzę, obawę czy wszystko będzie w porządku.
3 lata bycia drużynowym należy do najwspanialszych okresów w moim życiu. To dzięki 79 PDH „Wilki” robię teraz w harcerstwie to, co robię, niczego nie żałuję, przyglądam się z boku na tych, którzy zostali i robią kawał dobrej roboty. I czasem żałuję, że jest mnie tam coraz mniej. Ale taka kolej rzeczy.
O tym, jak wielką radością może być bycie drużynowym wędrowniczym, świadczyć mogą „powroty po latach” do granatowego sznura. Trójka moich przyjaciół dopiero co wróciła do tego i z tego co mówią wnioskuję, że nie żałują. Za to częściej chodzą uśmiechnięci.
O tym, jak się wiedzie drużynowym, pisze Monika Marks w swoim jak zwykle świetnym raporcie. Przeczytajcie go, tak jak wywiad z Wieśkiem Romanowskim z wejherowskiej Hanuki. Wielu ortodoksów z chęcią powiesiłoby go na najwyższej gałęzi świętego wędrowniczego drzewa za to, co wygaduje. Jeśli po lekturze tego wywiadu pozostaną w Was jakiekolwiek resztki pewności, przeczytajcie tekst Michała Góreckiego „Z cyklu kij w mrowisko…”. Potem dajcie sobie czas na obłąkańczy krzyk.
Jednym z moich głównych problemów oddania granatowego sznura było to jak odejść, usunąć się w cień, nie wtrącać. Z pewnością wielu z Was miało podobne problemy. Byliście drużynowymi, musieliście odejść z funkcji, ale nie wiedzieliście jak? A może odejście Waszego drużynowego kilka lat temu do teraz jest dla Was niezrozumiałe? Tekst Darii Siwki rozwieje Wasze wątpliwości.
Z pewnością wielu z Was nie zgodzi się z punktem widzenia jaki zaprezentował w swoim tekście mój serdeczny przyjaciel Olgierd Pankiewicz. Jednak jego tekst o tym, jak instruktor ZHR może widzieć swoje miejsce w odniesieniu do naszej organizacji jest, przynajmniej dla mnie, ważnym naszkicowaniem perspektywy, do której dotychczas nie mieliśmy dostępu. Warto ten tekst przeczytać i, zanim się rzuci kamieniem, mocno go przemyśleć.
Nadal dyskutujemy nad Prawem i Przyrzeczeniem harcerskim. W poświęconym tej dyskusji dziale znajdziecie kolejne teksty na ten temat, w tym miesiącu publikujemy też polemiki względem tekstów wcześniejszych.
Podobno nie szata zdobi człowieka. Tego samego nie można powiedzieć o gazecie. Przez długi czas zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że wizualna strona naszego pisma zaczyna być jego najsłabszą stroną. Mamy nadzieję, że nowy kształt Na Tropie przypadnie Wam do gustu, a jego funkcjonalność sprawi, że będziecie częściej do nas zaglądać. Nie sposób tutaj nie podziękować osobom, dzięki którym Na Tropie zyskało tak wspaniałą oprawę graficzną. O tym, jak nowe Na Tropie ma wyglądać zadecydował Piotr Kmita, nad tym, by działało bez zarzutu pracowali Krzysiek Safjanowski oraz Michał Górecki. Dziękujemy, panowie, za wspaniałą, szybką i sprawną pracę.
Nie pozostaje mi więc nic innego, jak zaprosić wszystkich czytelników do zupełnie odświeżonego Na Tropie. Powiedzcie jak Wam się podoba. Nam bardzo.
Filip Springer – redaktor naczelny