Dzieła, które wbiły mnie w ziemię…
Obcowanie ze sztuką jest niezmiernie ważne, bardzo nas rozwija i może być przyjemne. Warto pamiętać, że artyści nie tworzą tylko dla krytyków i marszandów, lecz także dla nas, zwykłych ludzi. To my jesteśmy największą grupą odbiorców sztuki, dlatego mamy prawo ją oceniać.
Każdy z nas inaczej reaguje na sztukę i każdemu towarzyszą inne emocje. Dzieło sztuki nie musi nam się podobać, zapierać tchu. Jedyną istotną rzeczą jest to, byśmy nie przechodzili obok niego obojętnie, żebyśmy umieli określić swoją opinię na jego temat. Obcowanie ze sztuką jest niezmiernie ważne, bardzo nas rozwija i może być przyjemne. Warto pamiętać, że artyści nie tworzą tylko dla krytyków i marszandów, lecz także dla nas, zwykłych ludzi. To my jesteśmy największą grupą odbiorców sztuki, dlatego mamy prawo ją oceniać.
Wielokrotnie zostałam wbita w ziemię. Nie zawsze towarzyszył temu zachwyt, często było to zaskoczenie, a czasem rozczarowanie.
Bardzo dobrze pamiętam jedno z moich spotkań ze sztuką sprzed kilku lat. Spędzałam wakacje we Włoszech, tamtego dnia zwiedzałam akurat Wenecję. Bardzo lubię zwiedzać znane zabytki, jednak kiedy mam wolną chwilę, uwielbiam błądzić uliczkami całkiem obcych mi miast, oddychać ich powietrzem i po prostu czuć klimat i ich prawdziwą atmosferę. Często spotykają mnie miłe niespodzianki, w Neapolu był to wyjątkowy taras widokowy, w Lizbonie piękne płytki, w Wiedniu wspaniały targ z żywnością z całego świata, a w Wenecji największym zaskoczeniem był moment, gdy trafiłam do zaułku, w którym mieściła się mała galeria sztuki. W oknie zobaczyłam niewielką rzeźbę – od razu wiedziałam, że to Igor Mitoraj, mój ulubiony artysta. Zaraz za rogiem, przed wejściem było ich więcej: kilka dużych form, wspaniałe. Nigdy więcej nic aż tak mnie nie zaskoczyło.
W poznańskim Muzeum Narodowym w galerii sztuki współczesnej znajduje się dzieło, które od lat robi na mnie gigantyczne wrażenie. Dziełem tym jest rzeźba autorstwa Marii Pinińskiej-Bereś zatytułowana „Studnia różu”. Zawsze staram się zrozumieć intencje artystki, ale im bardziej analizuję jej wizję artystyczną, tym mniej sensu w niej widzę. Rzeźba przedstawia studnię, całkiem zwykłą, jak na wsi, z kołowrotkiem. Tyle tylko, że z jej głębi wynurza się i wije po podłodze różowa, pikowana kołdra. Zakładam, że jeśli dzieło wzbudza w widzu emocje, to jest sztuką, więc i „Studnia różu” nią jest. Jestem ciekawa, czy tylko ja reaguję na nią tak skrajnymi uczuciami.
Często robią na mnie wrażenie dzieła, które są po prostu zaskakujące. Bardzo pozytywnie zadziwił mnie obraz „Śmierć Marata” znajdujący się w Brukselskiej Galerii Królewskiej. Autorem jest Jacques-Louis David. Zaskoczył mnie format płótna, bo aż 165×128 cm. Dzieło to jest bardzo sugestywne, trudno było mi oderwać od niego wzrok. Myślę, że rzadko sztuka tak mocno wprowadza widza w nastrój i zmusza do refleksji. Muszę przyznać, że na żywo obraz ten robi zupełnie inne wrażenie niż na reprodukcji. Jest bardziej namacalny, ukazuje naprawdę świetne wyczucie artystyczne Davida, który doskonale namalował dramat chwili. Kiedy weszłam do sali, w której wisi, głęboko westchnęłam z wrażenia.
Niestety, były też sytuacje, że wmurowało mnie w ziemię z innych przyczyn. Za każdym razem moje rozczarowanie sięga kopuły Bazyliki Watykańskiej, kiedy wchodzę na Plac św. Piotra w Rzymie. Kiedy byłam dzieckiem, widziałam go wielokrotnie w telewizji i wydawał mi się ogromny. Dlatego zasmuciły mnie jego rzeczywiste „gabaryty” – bo kiedy urosłam, okazało się, że jest malutki. Jak mieści się tam tylu ludzi? To pytanie nie daje mi spokoju. Całe szczęście, złe wrażenie z Rzymu zrównoważone zostało dobrym z Brukseli. Bo symbol tego miasta, Atomizm, okazał się bardzo duży – a przypuszczałam, że raczej niczym mnie nie zaskoczy.
Wydaje mi się, że powód, dla którego jakieś dzieło sztuki wbiło nas w ziemię, wcale nie jest istotny. Istotne są nasze emocje, które towarzyszyły temu spotkaniu ze sztuką, bo to one sprawiają, że nasze horyzonty się rozszerzają. Obcowanie z kolejnymi dziełami sprawia, że coraz bardziej świadomie odbieramy nie tylko sztukę, lecz także cały świat.
Maria Kulikowska - przewodnicząca Kręgu Instruktorskiego IGOR w 33 szczepie, instruktorka 100 PDH im. gen. Stanisława Maczka, studiuje prawo, działa w Europejskim Stowarzyszeniu Studentów Prawa ELSA, interesuje się sztuką, fortyfikacjami i teatrem, podróżami.