Empik marności pełen

Archiwum / Michał Maciąg / 10.05.2011

Człowiek robi się coraz mniejszy, a otaczający go giganci coraz więksi. Warto zadać sobie pytanie, jak tworzy się gigant? Jak to się odbywa? To niezdrowy przyrost chorej tkanki, a może wyrastają mu nowe, w pełni funkcjonalne organy?

Nie ma pewności, czy każda większa firma dąży do monopolizacji rynku, a przynajmniej do zagarnięcia większego kawałka tortu. Jednak gdy spojrzymy na różne dziedziny życia, to zobaczymy, że przy zakupie produktów oklejonych różnymi etykietkami w nasze ręce trafiają wyroby tej samej korporacji. Po dogłębnej analizie okazuje się, że na rynku są tylko dwie liczące się firmy. Na szczęście istnieją jeszcze takie segmenty rynku, w których dążenie do zdobycia przewagi odbywa się w świetle reflektorów i nikt nie ma złudzeń, że rośnie nam nowy gigant – który będzie chciał nie tyle oferować nam swoje produkty, co kreować nasze potrzeby.

Chciałoby się zakrzyknąć: basta! Tylko czy to o to na pewno nam chodzi? Przecież chcemy być dopieszczeni i otrzymywać usługi najwyższej jakości, więc o co właściwie chodzi tym konsumentom? Odpowiedź jest po prostu banalna. Klient wchodząc do sklepu, chce móc znaleźć poszukiwany towar, kupić go w rozsądnej cenie i wreszcie mieć pewność, że nie był on wielokrotnie używany przez innych ludzi odwiedzających ten przybytek. Krótko mówiąc: chce sobie zrobić dobrze.

Na polskim rynku mamy możliwość obserwować, jak kolejny gigant puchnie, rozrasta się i jest go coraz więcej. Wydaje się, że słowo „puchnie” jest tutaj najbardziej adekwatne, bo odzwierciedla mechanizm obronny organizmu, który wcale nie powoduje zdrowego przyrostu ciała, lecz chorobliwe napęcznienie. I takie właśnie mam wrażenie dotyczące sieci sklepów Empik.

Empików jest coraz więcej i na dodatek są też coraz większe. Ktoś zdecydowanie postawił na ilość, ale zapomniał, że z kolejnymi piętrami, półkami, wyburzanymi ścianami nie poprawia się ich jakość. Sieć polskich sklepów do złudzenia przypomina anglosaskie Virginy – z tą jedną różnicą, że tam klient ma pewność, że zostanie porządnie obsłużony, a wszystko, czego szuka, będzie tam, gdzie powinno się tego szukać.

Empik jest dużą siecią, więc siłą rzeczy czasem człowiek ku własnemu zdumieniu odkrywa, że nogi go właśnie tam zaniosły. Po wejściu do tego przybytku otacza nas feeria barw i multum dźwięków. Jednak są to tylko pozory szerokiego asortymentu. I moim zdaniem to jest właśnie najgorsze. Klient w Empiku wyboru nie ma, a ideał liberalno-demokratyczny w tym przybytku upada z wielkim hukiem. Otóż co konsument ma do wyboru? Nowości i top ileś tam składające się z nowości. Trudno się dziwić, bo podejrzewam, że nowinki są nadsyłane na bieżąco i dzięki temu łatwiej je ułożyć na półkach, bo kiedy chcemy kupić coś, co niekoniecznie jest nowością, to zaczyna się poważny problem.

Ostatnio miałem przyjemność poszukiwać płyt kilku uznanych zagranicznych zespołów. Patrząc po ilości odsłuchów ich utworów na portalach muzycznych i ilości publiczności na koncertach, to nie są to jakieś płotki, tylko potężne muzyczne walenie. Skierowałem się do półek z odpowiednimi literkami – no i się zaczęło. Brakowało tylko, żeby w muzyce elektro pod literą H znajdowały się płyty Maryli Rodowicz. Zniechęcony własnymi poszukiwaniami udałem się do pana odpowiedzialnego za dział. Pomyślałem: „A co się sam będę męczył, to ich bałagan, więc niech szukają”. Pan nie dość, że nie znał zespołów, które wymieniłem, to jeszcze usilnie twierdził, że są ich płyty na półkach, ale nie znalazł, bo może akurat były w muzyce country na spacerze…

Ktoś powie: „Czepiasz się Pan, bo to tylko jeden dział i dokonałeś nie uprawnionej generalizacji”. Skierujmy się w takim razie do działu z książkami i zacznijmy od kategorii. Sieć sklepów wskazywałaby na to, że są w nich takie same działy i kryteria doboru półki dla książki są ustrukturyzowane, a nie uznaniowe. Czy tak jest? Oczywiście, że nie. W Empikach są różne działy i różne kryteria układania w nich książek. Powieści kryminalne w Śródmieściu na Woli już uznane za powieści sensacyjne, a w Krakowie być może stoją w dziale z ogrodnictwem.

Wreszcie warto wspomnieć, że wraz z przyrostem metrażu nie zwiększa się wcale asortyment i to jest bardzo niepokojące, bo półki zamiast uginać się pod książkami, płytami i filmami, coraz bardziej oddalają się od siebie tak, że niedługo w ramach atrakcji będą organizowane tam wyścigi nosorożców… W końcu miejsca jest pod dostatkiem!

To wszystko, choć bardzo smutne, wydaje się nieuniknione. Po raz kolejny zwycięża marność, która zaczyna być przytłaczająca. Empik zamiast wzorować się na Virginie, który jest siecią do złudzenia podobną, ale przy tym zachowującym najwyższe standardy przynależne małym sklepom, puchnie i powiela marną jakość już istniejących sklepów. Natomiast wchodząc do niesieciowej księgarni, wiem, że jak spytam sprzedawczynię o książkę, to ona mi odpowie bez wahania, bo zna swój dział, swoje półki i swoje książki. Na dodatek będziemy otoczeni przez książki, które będą do nas wołać, a nie będziemy czuli się jak na hali przylotów na lotnisku.