.es!

Archiwum / 19.01.2011

Zacznę od tego, że nie lubię przewodników. Przed każdym wyjazdem siadam, przeglądam je, wypisuję zabytki, miejsca, które według autora warto obejrzeć, oglądam zdjęcia. Na miejscu rzeczywistość okazuje się inna. Rozumiem, że są różne gusta. Chciałabym jednak, żeby było jakieś miejsce (i nie, niestety nie jest to nawet Internet), w którym rzeczywistości lepiej się pokrywają. Tylko jak to zrobić?

 Przed wyjazdem…

Nie wszyscy mamy możliwość udostępnienia komuś pokoju itd., ale to również nie jest problem – zawsze można się umówić na kawę i ciastko, lub oprowadzanie po mieście.

Słyszeliście kiedyś o couchsurfingu? Ja po raz pierwszy dowiedziałam się o tym gdy oglądałam film (The Holiday). Można ten termin tłumaczyć dosłownie, bo oddaje prawdziwą istotę sprawy. Wystarczy zarejestrować się na stronie couchsurfing, wpłacić drobną kwotę (chodzi o bezpieczeństwo), uzupełnić swój profil i znaleźć w dowolnym miejscu na świecie, ludzi, którzy zechcą nas przyjąć do swoich domów (np na kawałek wakacji). Nie wszyscy mamy możliwość udostępnienia komuś pokoju itd., ale to również nie jest problem – zawsze można się umówić na kawę i ciastko, lub oprowadzanie po mieście. Jest to tańszy sposób podróżowania, aniżeli spanie w hotelach i zwiedzanie okazuje się być ciekawsze.

Podróż w tą i z powrotem

Połączeni jesteśmy lądem, więc droga niby prosta. Jednak samochodem bez pośpiechu, jedzie się do Barcelony trzy dni. Pociągiem 25 godzin. Samolotem 3 godziny. A trwania rejsu do Hiszpanii pozwolę sobie już nie sprawdzać, Polska nie jest najlepiej skomunikowana pod tym względem. Na miejscu przyznam się szczerze, nie wiem jak jeździ się inaczej, aniżeli wypożyczonym samochodem.
Kolej jest droższa od samolotów.
Kierowcą można być od 21 roku życia (+ posiadać międzynarodowe prawo jazdy). Kolej jest droższa od samolotów. Z samolotu przy dobrej pogodzie świetnie widać Alpy.

W góry

01Dookoła Madrytu gór jest mnóstwo i można się do nich dostać autobusami z miasta (np. do Manzanares el Real, San Lorenzo de El Escorial, gdzie przy okazji można obejrzeć zamki/pałace). Te góry jednak, widziałam tylko przejazdem i nie robiły takiego wrażenia jak Pireneje. W Pirenejach zimą leży śnieg. Latem również jest go trochę, ale tylko na najwyższych szczytach (Pico Aneto – 3404 m n.p.m.). Istnieje jeden główny szlak, idący głównym grzbietem, oznaczony kolorem czerwonym. Prócz tego są ścieżki przyrodnicze i pomniejsze szlaki, lecz nie jest ich dużo. Można spać na dziko powyżej wysokości 2 km (w lecie na tej wysokości, można spać nawet bez namiotu, bo jest ciepło, a deszcz pada rzadko).
Można spać na dziko powyżej wysokości 2 km (w lecie na tej wysokości, można spać nawet bez namiotu, bo jest ciepło, a deszcz pada rzadko).
Latem temperatura w dolinach osiąga zabójczą wartość czterdziestu stopni w cieniu i nie jest to przyjemne doświadczenie. Chodzenie bez szlaku jest problematyczne. Nie dlatego, że nie można. Można. Oprócz rzadko pojawiających się turystów, w górach pasą się krowy i kozy. Wydeptują one ścieżki, które potrafią być bardzo zwodnicze i niespodziewanie kończyć się nad przepaścią. Poza tym roślinność nie ułatwia wędrówki, ponieważ wszystko… kłuje. Mimo tego warto się wybrać.
Spać można na campingach lub polach namiotowych (które są stosunkowo tańsze i gorzej wyposażone, ale odległe od cywilizacji i dzięki temu świetnie wygląda nocne niebo). Gdzie dokładnie? Dobrze wspominam wycieczki: Canon de Anisclo (malowniczy kanion), Pradera-Cola Caballo (do wyboru dwie drogi – górą i dołem, polecam górą, mimo, że określana jest jako „trudna”), Park Narodowy d’Aiguestortes i Estany de Sant Maurici (kawałkami turystykę można uprawiać za pomocą jeepa – jedni mogą uznać to za lenistwo, lecz jest to prawdziwa przygoda – samochód podjeżdża pod schronisko taką drogą, że pojawiają się chwile zwątpienia, czy to się dzieje naprawdę). W górach oprócz normalnego chodzenia, jest pełno miejsc do wspinaczki, via ferraty, skoki na bungee. Dosłownie wszystko. Pogoda miewa swoje załamania, najczęściej gwałtowne. Jednak przez większość czasu jest słonecznie i upalnie. W dolinach odwiedzić warto małe miasteczka. Same w sobie są ładne, choć jeśli ktoś lubi, może zajrzeć do kościołów. Warto się liczyć z tym, że spora część wnętrz została wywieziona do muzeów w Barcelonie i Madrycie (tak, to oznacza, że czasem lepiej nie wchodzić do środka, tylko obejrzeć z zewnątrz i nie płacić 3 euro za wstęp).

Wulkany

I wcale nie chodzi mi o najwyższy hiszpański szczyt jakim jest El Teide na Teneryfie. Nie daleko od Barcelony znajduje się Parc Natural de la Zona Volcanica de la Garrotxa. Przez strefę wygasłych wulkanów biegnie żółty szlak, przewidywany czas przejścia to trzy godziny.
Przez strefę wygasłych wulkanów biegnie żółty szlak, przewidywany czas przejścia to trzy godziny.
Część wulkanów jest już zarośnięta, nie mniej jednak jest na co popatrzeć. W wielkie upały odradzam, ponieważ wszechobecny żużel szybko się nagrzewa.

05

W miasta i miasteczka

Hiszpanie jedzą obiad między 13 a 15, jest to fakt, którego zignorowanie może spowodować pusty żołądek aż do wieczora.

W lecie w miastach nie da się wytrzymać. Z drugiej strony nie wiem czy istnieje czas, w którym nie byłoby w nich tłumów ludzi. W Barcelonie, w sierpniu na Las Ramblas trzeba było ćwiczyć łokcie. W grudniu w Madrycie, pół godziny czekania w kolejce do muzeów. Tylko raz widziałam taką kolejkę do naszego Muzeum Narodowego w Warszawie (i chyba było to z okazji Picassa). Z kolei w małych miasteczkach, jest raczej spokojnie. Szczególnie jeżeli przyjedziemy rano. Większość zabytków jest otwarta dla zwiedzających od godziny 10:00. Hiszpanie jedzą obiad między 13 a 15, jest to fakt, którego zignorowanie może spowodować pusty żołądek aż do wieczora. Kościoły spełniają inną funkcję niż w Polsce. Normalnym widokiem są turyści z aparatami i automaty z napojami w środku. Nie można zwiedzać podczas nabożeństw, a jak się już zwiedza, to trzeba zapłacić. (ok. 3-8 euro) Czy warto? Różnie bywa, w Toledo jest piękna katedra, w Barcelonie niedokończona (ale i tak sądzę, że warto wejść do środka) Sagrada Familia.
W Barcelonie przede wszystkim ogląda się Gaudiego, Muzeum Picassa, Museu d’Art de Catalunya (to tutaj jest większość wnętrz z katalońskich kościołów), Akwarium (jedna z tych atrakcji, które warto raz w życiu zobaczyć, a więcej niekoniecznie), Magiczną Fontannę (na Placa de Espanya – koniecznie w nocy! Wtedy mieni się wszystkimi barwami). W Madrycie do oglądania są głównie muzea. Museo Nacional del Prado (jedno z większych w Europie, Picasso, El Greco, Dali…), Muzeum Thyssen-Bornemisza (dużo awangardy), Museo Reina Sofia (sztuka nowoczesna, z najbardziej znanych – Guernica Picassa). Poza tym Pałac Królewski, liczne kościoły dla amatorów sztuki sakralnej. Stadion Realu Madryt dla fanów piłki nożnej. Za to dookoła Madrytu znajdują się malownicze miasteczka, z brukowanymi ulicami, często umieszczonymi na wzgórzach, z zamkami, pałacami, murami miejskimi. Gdzie? Toledo, Segovia, Alcala de Henares, Aranjuez, El Escorial… Dla miłośników Looney Tunes, pod Madrytem znajduje się park tematyczny poświęcony tym właśnie kreskówkowym bohaterom.

03

Nad wodę

Do wyboru ocean albo morze. Nad Morzem Śródziemnym rzecz jasna wygrzewanie się na plażach, ale oprócz tego dostępne są inne rozrywki. Takie jak pływanie żaglówką. Wypożyczanie sprzętu pływającego tego typu nie jest tanie (mniej więcej tyle ile wynajem samochodu, czyli rzędu 800 euro za tydzień) oraz wymaga uprawnień (międzynarodowych, tak jak przy prawie jazdy). Pamiętajmy, że patent sternika jachtowego pozwala pływać w odległości 20 Mm od brzegu, żeglarz jachtowy nie może samodzielnie prowadzić łódki na morzu. Costa del Sol znane jest ze spokojnych wód, podczas gdy Wyspy Kanaryjskie poleca się bardziej doświadczonym żeglarzom. Nie zabraknie również windsurferów i nurków. A poza tym…

Jeść

Za jedyne 9 euro można zakupić Menu del Dia (Menu Dnia), w którego skład wchodzą dwa dania, przystawka, picie (najczęściej wino/woda) oraz deser.

Pisałam już co nieco o porach posiłków. Wspomnę jeszcze o tym, że Hiszpanie jedzą obficie. Za jedyne 9 euro można zakupić Menu del Dia (Menu Dnia), w którego skład wchodzą dwa dania, przystawka, picie (najczęściej wino/woda) oraz deser. Z czego pierwsze z dań powoduje, że trudno jeszcze zmieścić to drugie. Ponieważ wcale nie musi być to żadna zupa, ale np paella (która zawiera nie tylko owoce morza i ryż, ale często też mięso i warzywa). Hiszpanie jedzą dużo mięsa. Smacznego zresztą. W Madrycie jest nawet Muzeum Szynki, w którym można zaopatrzyć się w wielką pieczoną nogę wołu.

Spać

Pod namiotem na campingu, w hotelu, hostelu. Z racji ilości słońca, spanie na campingach w namiocie nie jest złą opcj (szczególnie jeśli planujemy chodzić). Hotele jak wiadomo są drogie, ale można zatrzymać się nie w centrum miasta i wtedy jest taniej (49 euro za noc). Hostele to opcja pośrednia.
Hotele jak wiadomo są drogie, ale można zatrzymać się nie w centrum miasta i wtedy jest taniej.
Zdarzają się pomyłki w rezerwacjach i trudno się dogadać jeżeli pojawią się problemy. Tak, w Hiszpanii, nie używa się innego języka niż hiszpański. Można próbować mieszać francuski z niemieckim i używać rąk, ale mocno utrudnia to życie. W hotelu zawsze znajdzie się ktoś, kto mówi po angielsku. …spakować się i w drogę.