Europa zza oceanu

Archiwum / 06.05.2007

Wybrany obrazMoja słowiańska dusza buntuje się przeciwko przyznaniu muzycznej palmy pierwszeństwa jakiemuś Jankesowi, nawet jeśli zamieszkuje on stan Nowy Meksyk i pewnie nieźle mówi po hiszpańsku, nawet jeśli w jego żyłach płynie cygańska krew i nawet jeśli w wieku 16 lat rzucił szkołę i wybrał się w podróż do Europy.

 

 

 

Nawiasem mówiąc, dotarł zaledwie do Czech. Gdyby w zeszłym roku ktoś powiedział mi, że jakiś dwudziestolatek z USA nagrał płytę inspirowaną muzyką wschodniej Europy, popukałabym się w czoło i pewnie nawet nie zadała sobie trudu, żeby ją przesłuchać. W końcu, co on może wiedzieć…

Jak to jednak bywa, o projekcie „Beirut” dowiedziałam się zupełnie przypadkiem i zupełnie od drugiej strony. Ktoś przysłał kiedyś linka do piosenki „Postcards from Italy”, z krótkim komentarzem: „Nie mogę się od tego uwolnić”. Posłuchałam i… wpadłam.

Byłam wtedy świeżo po obejrzeniu jakiegoś filmu Kusturicy i w uszach wciąż brzmiały mi oszałamiające dźwięki samego Bregoviča. Być może dlatego przyjęłam za pewnik, że to jakiś bałkański zespół, który nie wiedzieć czemu, nazwał się tak, jak stolica Libanu.

Wiadomość, że Zach Condon urodził się regionie, którego muzyka korzeni, to raczej bębny i śpiewy Indian Navaho, spowodowała autentyczny wstrząs. Wiadomość, że wszystkie utwory z płyt „Gulag Orkestar” i „Lon Gisland” są jego osobistym dziełem (dwudziestolatka!) tylko go pogłębiła. Minęło już trochę czasu, wstrząs przemienił się w zachwyt, a „Beirut” towarzyszy mi nieustannie.
To muzyka, przy której mogę budzić się w porannym autobusie, patrzeć za okno w pociągu, biec przez centrum Warszawy i popijać herbatę w zaciszu własnego pokoju. Nie nadaje się chyba tylko do zasypiania, bo feeria dźwięków, trąbki, gitary, akordeonu, perkusji, skrzypiec i wielu, wielu innych, bynajmniej nie sprzyja wyciszeniu. Do tego dyskretny, trochę melancholijny wokal, pozostający gdzieś na dalszym planie, bo najważniejsza jest muzyka. „Beirut” przenosi w czasie i przestrzeni. Nie wprost, nie „na ludową nutę”, ale subtelnie przywołuje na myśl południowo-wschodnie klimaty. Niesamowita dawka energii i rozmarzenia w jednym. Gorąco polecam.

 

Dwa znakomite utwory są w całości dostępne w sieci.
http://www.beirutband.com/mp3/Beruit_Postcards%20From%20Italy.mp3
http://www.beirutband.com/mp3/Beirut_Mount%20Wroclai%20(Idle%20Days).mp3

Wybrany obrazphm. Monika Marks – w redakcji Na Tropie odpowiedzialna za pozyskiwanie autorów spoza ZHP, namiestniczka wędrownicza hufca Warszawa Żoliborz, była drużynowa 127 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej "Plejady", studentka geografii na Uniwersytecie Warszawskim.