Express literacki
Sunąca po torach ciężka machina, od kiedy powstała – fascynowała ludzi. Pierwszy film przedstawiający wjeżdżający na peron pociąg tak wystraszył ludzi, że wybiegali z seansu. Potem w filmie było już spokojniej. A w literaturze?
Opowieści, w których pociąg gra główną rolę, powstało co niemiara. I trudno się dziwić, skoro od zawsze jest on miejscem wprost doskonałym dla rozważań. Już nie wspomnę o polskich kolejach, które pozwalają w czekaniu między stacją a stacją odnaleźć sens życia. Ale pociąg od zawsze kojarzony jest z podróżą, podróż – ze zmianą. Z zamknięciem jakiegoś rozdziału życia; z początkiem czegoś nowego.
Pociąg może być miejscem klimatycznym, romantycznym, pełnym uroku. Pociąg może zastąpić nam dom, stać się na chwilę naszym życiem – jak „Orient Express” albo, być może najbardziej dosłownie, „Żółta Strzała” u Pielewina. A jednocześnie może być miejscem pełnym grozy, niebezpiecznym, gdzie czekają na nas rabusie, mordercy – w sam raz jako tło do horroru lub kryminału. Pojawia się w miejskich legendach i straszy widmową postacią. A komuż nie podoba się widok buchającej parą z komina lokomotywy pędzącej przez zielone pola?
Pociąg, czyli zmiana
W deszczowy dzień, tak podobny do wszystkich poprzednich, przydarza się coś, co wyrywa Gregoriusa, wykładowcę języków klasycznych, zwykłego starszego pana, który od lat żyje z dnia na dzień w tym samym rytmie, z jego dotychczasowego „trwania”. W jego ręce wpada książka. Nie byle jaka – bo w prosty sposób zadająca ważne pytania o życiu. Gregorius bez roztrząsania porzuca swoją pracę, dom, wsiada w pociąg i jedzie. Jedzie do Lizbony, by szukać śladów dawno już nieżyjącego autora, który tak bardzo go zafascynował.
„Nocny pociąg do Lizbony” staje się więc dla niego, Gregoriusa, obietnicą zmiany i zarazem jej spełnieniem. W życie bohatera wkrada się coś niespodziewanego, nieszablonowego, nieoczekiwanego. Podróż budzi pytania, refleksję o tym, co było dotychczas i co będzie w przyszłości, co warto i czego nie warto, kim jest człowiek…
Choć sam pociąg jest w powieści zaledwie epizodem, staje się synonimem zmiany. Gdyby nie podróż nim – nie udałoby się porzucenie starego życia i zaczęcie nowego. Jest on pociągiem-bramą: do innej jakości, do nowej drogi, do poszukiwań. Gregorius porzuca to, co tak dobrze zna, by odkrywać obcego mu człowieka. Dlaczego?
W marcu tego roku rozpoczęły się zdjęcia do filmowej adaptacji książki Merciera, w której Jeremy Irons zagra rolę główną. W kinach, film cenionego reżysera, Bille’a Augusta, będzie można obejrzeć w 2013 r.
„Na kolejowym szlaku…”
W 1973 roku Paul Theroux postanowił odbyć podróż koleją – zaczynając z Londynu i w nim kończąc, przez Bałkany, Turcję, Iran, Indie, Wietnam, Japonię, Rosję… Chciał napisać książkę o podróży, ale książkę nietypową, bo te znane podróżnicze powieści są jego zdaniem nudne i bezsensowne. Jego książce zarzuca się, że więcej mówi o pociągach i autorze niż o Azji. Ale może subiektywny opis Therouxa jest ciekawszy niż sucha relacja z podróży? Trudno rozstrzygać jednoznacznie.
Swoją podróż chce przeżyć jak najwygodniej – jeśli tylko się da, to kupuje bilety pierwszej klasy, miejsca w wagonach sypialnianych – przy czym ucieka w tym celu nawet do łapówek. Ta wygoda ma ułatwić mu odbiór podróży, refleksję nad nią i ludźmi pojawiającymi się wokół niego.
„Wielki bazar kolejowy” to zapis trwającej cztery miesiące wielkiej podróży z Londynu do Tokio i z powrotem – również tym najsłynniejszym pociągiem, Orient Expressem, i koleją transsyberyjską. Odmiennie niż w książce Merciera, tutaj pociąg jest bohaterem pierwszoplanowym, najważniejszym. Nie tylko jako środek lokomocji. Czas spędzony w podróży to okazja do nawiązania kontaktu z drugim człowiekiem, przez swoją nietrwałość i przygodność niekiedy bardzo intensywnego kontaktu.
Podróżujący różnymi pociągami autor opisuje to, co zwykłe przewodniki omijają, dostrzega większy sens w byciu w drodze niż w docieraniu do celu. Podróż koleją transsyberyjską, Orient Expressem i wszystkimi innymi, bezimiennymi pociągami świata, to podróż w samego siebie i do innych ludzi – Szukałem pociągów, znalazłem pasażerów – powiedział Theroux.
15:30 z Londynu do Paryża
Już w dzieciństwie, gdy mieszkałem niedaleko Bostonu i Maine, słysząc gwizd przejeżdżającego pociągu, prawie zawsze żałowałem, że mnie w nim nie ma. Te gwizdki to była urzekająca muzyka: pociąg jest ruchomym targowiskiem, któremu nie sposób się oprzeć, bazarem na kółkach, który porusza się w doskonałej niezależności od krajobrazu i w miarę nabierania prędkości poprawia ci nastrój. Pociąg potrafi ukoić nawet w najokropniejszych okolicznościach – w przeciwieństwie do samolotu, w którym przerażony człowiek poci się z niepokoju, do autobusu, w którym mdli go od spalin, i samochodu, w którym cierpi katusze z powodu ciasnoty i paraliżu. Jeżeli pociąg jest duży i wygodny, nie musisz myśleć o celu podróży – wystarczy miejsce w kącie przedziału, by stać się jednym z tych, którzy nie ustają w ruchu, suną po torach i nigdy nie docierają do celu.
Jeśli zbrodnia – to najlepiej w przedziale
Mamroczące po nocach duchy, nawiedzone pociągi, tajemnicze rytuały, ożywione cienie, armia umarłych, upiorne widzenia, mordercza pleśń – nie brzmi zachęcająco, chyba że jest się fanem horrorów. Chociaż ten akurat nie wydaje się być mistrzem swojego gatunku. „Pociąg upiorów” Bentleya Little’a nie jest niestety opowieścią jak z legend o pociągu-widmo przemierzającym ciemny las we mgle. Klimat i budowanie napięcia ustępują tu błyskawicznej akcji, mnożeniu tajemnic, krwawym scenom i ciągłemu zaskakiwaniu czytelnika. Mocnymi punktami są zawiła fabuła, której zakończenia nie sposób odgadnąć, wielość wątków i postaci, oryginalne podejście do gatunku grozy.
Motyw pociągu nie jest obcy i Agathcie Christie. Jej dwa kryminały: „Morderstwo w Orient Expressie” (na podstawie którego powstała zresztą gra) oraz „Zagadka Błękitnego Ekspresu” opowiadają o przestępcach, którzy na miejsce swojego czynu wybrali właśnie pociąg. W pierwszym kryminale pociąg relacji Stambuł-Calais jedzie nocą, za oknem ogromne zaspy śniegu, w które – ku nieszczęściu bohaterów – wpada niespodziewanie maszyna. W tym samym czasie w jednym z wagonów sypialnych zostaje znaleziony zasztyletowany mężczyzna. Wtedy do akcji wkracza, oczywiście obecny w pociągu, detektyw Poirot.
Natomiast w „Błękitnym Ekspresie”, słynnym „pociągu milionerów”, zostaje zamordowana córka amerykańskiego milionera, jej rubiny znikają, a główna bohaterka – Katarzyna – niczemu być może niewinna, zostaje wmieszana w sam środek akcji i zaproszona przez Piorota do rozwiązywania wspólnie z nim owej tajemnicy…
„Morderstwo to nic trudnego”, „Wielki skok na pociąg”, „Znajomi z pociągu” – wykorzystują pociąg jako miejsce akcji dla kryminału czy też powieści sensacyjnej. W „Pociągu śmierci” MacLeana śmiercionośna broń jest wieziona właśnie koleją, a zaraz za nią „biegnie” zespół agentów UNACO, Agencji Narodów Zjednoczonych do Zwalczania Przestępczości.
Dlaczego pociąg?
Zamknięta, ograniczona przestrzeń wagonów, której nikt nie może opuścić ani nikt nowy do niej dołączyć (chociaż zdarzają się wyjątki, wystarczy poczytać westerny), pociąg, który nieubłaganie pędzi do jakiegoś swojego celu, a jego podróż kiedyś się skończy, pozwala na zbudowanie napięcia. Presja czasu, z którą muszą się zmierzyć bohaterowie, zamknięcie, osamotnienie lub wręcz więzienie. Nie trzeba tworzyć całej rzeczywistości, nie trzeba budować miasteczka – jeden skład wystarczy, by zabić, zrabować, a potem odkryć przestępstwo i przestępcę.
Jednocześnie motyw widmowej lokomotywy uderza we wrażliwą strunę Amerykanów – a polski czytelnik zastanawia się, o co chodzi. Miejskie legendy oraz straszne powiastki o nawiedzonych pociągach są domeną Wielkiej Brytanii i właśnie Stanów Zjednoczonych, gdzie kolej odegrała niebagatelną rolę w budowie nowego świata czy industrialnej rewolucji. Zbudowana rękami tysięcy „importowanych” Chińczyków dla niejednego anglojęzycznego pisarza, jak choćby dla Little’a, jest splamiona krwią. W Polsce, w której nigdy nie było tak rozbudowanej sieci kolejowej, a koszmarem z nią związanym był transport więźniów do obozów koncentracyjnych, motyw ten jest mniej zrozumiały.
Co na to klasyka?
„Pociągi pod specjalnym nadzorem” Bohumila Hrabala (na podstawie książki powstał film i słuchowisko) to klasyk czeskiej literatury. Coś jak – być może trochę bardziej znany – „Dobry wojak Szwejk” Jaroslava Haška lub autobiograficzne opowiadania Oty Pavla.
Akcja powieści toczy się na kilka miesięcy przed końcem II wojny światowej, w środku posiniaczonej Europy, nie tak znowu daleko od miejsc zagłady. Jednak tym, co zajmuje głównego bohatera, młodego dyżurnego ruchu Miłosza, oraz jego kolegów, są skandale obyczajowe, chów gołębi pocztowych, zadek hrabiny oraz własne życie erotyczne. W całej tej absurdalnej mieszaninie wojennej codzienności i niecodzienności w małym czeskim miasteczku, Miłosz przeżywa swój prywatny dramat.
Hrabal zdaje się pytać, co jest ważniejsze – zwyczajny człowiek, jego wady i tragedie zajmujące go bez reszty, czy też mechanizmy historii, wobec których staje się on maleńką kropką gdzieś na mapie świata. W „Pociągach…” niby nie ma sprzeczności między jednym i drugim, oba współistnieją i przeplatają się ze sobą, ale wydaje się, że autor stoi jednak tylko po jednej stronie, tej słabszej.
To nie jest typowa opowieść. Opowiedziana, bo to określenie najlepiej pasuje do sposobu pisania Hrabala, historia jest pełna ciepła, dobrotliwego humoru. Autor dzieli się z nami swoimi własnymi doświadczeniami w ten typowy dla Czechów pogodny sposób, wspomina o tym jakby mimochodem, niepostrzeżenie, wśród kolejowego stuku kół.
Zuch też czytelnik
Pamiętacie jeszcze lekturę z pierwszych lat szkolnych – „O psie, który jeździł koleją”? A „Kolejowe dzieci” Edith Nesbit? Pierwszej książki przedstawiać raczej nie trzeba. Druga jest prawdziwą czytelniczą przyjemnością. Dzieci, poza problemami rodziców, odnajdują się w swojej nowej rzeczywistości po przeprowadzce z wielkiego domu. Mają wiele niesamowitych przygód. Większość z nich jakoś związana jest z koleją i pociągami. Niedaleko nich znajdują się bowiem linia i stacja kolejowa.
Jest to ciepła, pełna nostalgii opowieść. Ani trochę infantylna, choć nierzadko wzruszająca. Pokazuje, jak można pięknie żyć, dzielić się z innymi radością mimo swojej biedy, jak zachować godność i pogodę mimo niesprzyjających okoliczności.
Mieszkam w sobie jak w jadącym pociągu…
Gdybym chciała opisać całe zjawisko fenomenu pociągów w literaturze (i zakładając, że ktoś chciałby to przeczytać) – musielibyście przebrnąć przez dzieło długości traktatu filozoficznego. Gdyby zebrać wszystkie książki, gdzie ten motyw choćby się przewija – powstałaby nie byle jaka biblioteka. Ale ciekawe jest to, jak przeróżne funkcje może spełniać ta historyczna już maszyna – w rękach dziecka jest to zwykła zabawka, w dorosłym potrafi wzbudzić wspomnienia pełne sentymentu albo zupełnie odwrotnie – budzić przerażenie, złe skojarzenia. Pociąg w ręku pisarza to potężne narzędzie – może z niego zrobić miejsce morderstwa albo zwykłą stację na trasie zamienić w miejsce, w którym czeka nas lepsze życie. Każdemu z nas wagony z lokomotywą, która je ciągnie, pozwalają na wielość własnych interpretacji i rozmyślań. A czasem ta podróż torami potrafi nas wchłonąć bez reszty, stać się naszym życiem. Ale o tym już było.
Książki, o których była mowa w artykule:
Pielewin Wiktor „Żółta strzała” – artykuł
Christie Agatha „Morderstwo to nic trudnego”
Christie Agatha „Morderstwo w Orient Expressie”
Christie Agatha „Zagadka Błękitnego Ekspresu”
Crichton Michael „Wielki skok na pociąg”
Highsmith Patricia „Znajomi z pociągu”
Hrabal Bohumil „Pociągi pod specjalnym nadzorem”
Little Bentley „Pociąg upiorów”
MacLean Alistair „Pociąg śmierci”
Mercier Pascal „Nocny pociąg do Lizbony”
Nesbit Edith „Kolejowe dzieci”
Pisarski Roman „O psie, który jeździł koleją”
Theroux Paul „Wielki bazar kolejowy. Pociągiem przez Azję”