Gorące oddechy na śniegu
5 lat temu postanowiliśmy zorganizować biwak na śniegu, coś, czego dotychczas nikt w naszym hufcu nie robił, więc klamka zapadła – próbujemy. Nie udało nam się zachęcić zbyt wielu wędrowników z naszego miasta, pukali się w głowę, naśmiewając się, że jak nam odmarznie pewna część ciała, to jeszcze wieczorem zjawimy się w ciepłych domach. Jakże się rozczarowali….
Były już Zimole pod Chełmcem, na zamku Cisy, Wielkiej Sowie i na Dzikowcu. Tegoroczny biwak rozbiliśmy pod Starościńskimi Skałami w Rudawach Janowickich. Zgłosiły się 4 drużyny: 108 WDS z Wrocławia, 33 PDW „Impeesa” z Poznania i 3 WDW „Barykada” i 7 WDW „Ypsylon” z Wałbrzycha oraz przedstawiciel Poczty Harcerskiej nr 156 „Arkona”. W ostatniej chwili 108 WDS poinformowała, że jednak nie dojdą, gdyż wędrówka z dnia poprzedniego dała im mocno w kość.
Po wyjściu ze stacji PKP Janowice Wielkie patrole udały się na wędrówki. Trasy, jakimi dochodzili do celu, były dowolne. Można było odwiedzić Sokoliki, zamek Bolczów, schronisko Szwajcarka czy też sudecką wioskę Strużnicę. Każda z tych atrakcji jest godna uwagi.
O 15.00 zjawiliśmy się pod Starościńskimi Skałami, gdzie czekała już „Impeesa”. Po krótkim zapoznaniu obeszliśmy skały dookoła, aby odnaleźć najdogodniejsze miejsce na postawienie kilku namiotów. Cała okolica obsiana jest jednak kamieniami o różnej wielkości – od drobnych kamyczków, poprzez kamienie, dalej głazy, dochodząc do wielotonowych skał spozierających dumnie na grupkę śmiałków, którzy zakłócą ich spokój tej nocy.
Udało znaleźć się miejsce, stanęły namioty pomiędzy głazami, zapłonęło ognisko, doszła do nas 3 WDW „Barykada”. Starym zimolowskim zwyczajem nad ogniskiem zawisły kurczaki, które zręcznie obracaliśmy, by nie spłonęły w ogniu. W tym czasie mieliśmy okazję rozmawiać – o życiu, wędrowaniu i wędrownictwie. Odżywały wspomnienia przygód minionych, żarty i dowcipy, pomysły na przyszłość.
W końcu noc, kto pierwszy raz na śniegu nocuje, z obawą zbliża się do namiotu, wchodzi do niego (wszak jeszcze zimno), wsuwa się z pewnymi oporami do śpiwora i zapada w stan ogrzewania własnym ciepłem jego wnętrza. Kilkakrotnie po ciele przelatują dreszcze chłodu, ręce kurczowo oplatają ciało, aby następnie stopniowo je popuszczać, a pod ubraniami poczuć tlące się ciepło, niczym smuga dymu nad ogniskiem, rozchodzącym się po naszej skórze.
Po chwili można spostrzec, że… w zasadzie to już wszyscy śpimy. Od gorących oddechów pod dachem namiotu skrapla się para i natychmiast na nim zamarza, by nie dotrzeć bombardowaniem do naszych śpiworów. Zamarznięta, zaczyna tworzyć powłokę, która dodatkowo chroni nas od czynników zewnętrznych.
W końcu poranek i to, co powoduje silną falę uderzeniową zimna – wyjście z śpiwora i otworzenie namiotu. To najmniej przyjemny moment całego Zimola, no może jeszcze założenie na stopy zimnych od nocy butów. Mimo chłodu, wychodzimy na zewnątrz, pełni radości, że udało się, że jest to możliwe.
Po śniadaniu czas na kolejną wędrówkę, taką smutną – bo już droga jest drogą powrotną.
Dla kogo więc Zimol? Dla wszystkich tych, którzy w ciszy i spokoju chcą poobcować z przyrodą, wędrować górskimi ścieżkami, poznawać świat i spędzić wieczór i noc wśród innych jemu podobnych. Zimol nie będzie dla tych, którzy chcą hałasu, którzy lubią wielkie zloty czy rajdy z zadaniami na trasie – Zimol taki nie jest i nie będzie.
Zdjęcia ze stron:
http://grono.net/pub/u/727768/gallery/photo/38737229/
http://arkona.webd.pl/arkona/galeria/galeria.php?sort=id&kategoria=7&album=75&fraza==
phm. Szymon Głogowski – drużynowy 7 WDW Ypsylon, przewodniczący KRH i członek Kapituły Stopni Harcerskich. Nauczyciel matematyki w Zespole Szkół Integracyjnych, zaangażowany w lokalną działalność ekologiczną. W chwili obecnej skupiony na tworzeniu Muzeum Harcerstwa Wałbrzyskiego. |