Gra jak film

Na Tropie Kultury / Radosław Rosiejka / 29.11.2020

Gra jako opowieść może być takim samym doświadczeniem jak przeczytanie książki albo obejrzenie filmu. Są produkcje wynoszące gry na zupełnie inny poziom, na którym powoli zaciera się granica między filmem a grą.

Napiszę tekst o grach komputerowych do Na Tropie Kultury. Może być? – zapytałem Marysi, która jest szefową tego działu. Pomysł w mojej głowie powstał po obejrzeniu na fanpage’u ZHP rozmowy o grach komputerowych, która była odcinkiem #przygodaposzerzahoryzonty. Jednak to nie będą gry, z których nauczymy się angielskiego, ani też żaden Wiedźmin, Assassin’s Creed, FIFA, różne RPG czy symulatory.

W grach skupiających się na opowieści nie chodzi o prostą rozrywkę, zabicie wolnego czasu czy wspólne spędzenie czasu przed monitorem, a przekazanie jakiejś historii, niczym jak w filmach i książkach.

Gdzie kończy się film, a zaczyna gra?

W pewnym momencie w historii rozwoju gier komputerowych, na przekazywaniu opowieści skupiały się przygodówki point and click. Z dzisiejszej perspektywy ich konstrukcja była banalnie prosta. Przechodziło się między miejscami, szukając różnych przedmiotów, później je wymieniając na inne lub używając podczas rozwiązywania zagadek logicznych, rozmawiając z napotkanymi postaciami. To wszystko przybliżało nas do zakończenia i rozwiązania zagadki – na przykład – morderstwa. Jednak niewykonanie jednego zadania wiązało się z nieukończeniem gry.

Od rozwiązania logicznej łamigłówki ważniejsza jest historia

Później zaczęto te historie rozgałęziać, dając graczowi wybór, ale koniec końców różne decyzje prowadzą do tego samego zakończenia lub dwóch czy trzech zakończeń. Mimo wszystko była to pewna nowość i zdecydowanie, że od rozwiązania logicznej łamigłówki ważniejsza jest historia i dojście do jej zakończenia.

Gry oparte o prowadzenie dialogów i podejmowaniu decyzji coraz częściej nazywa się interaktywnymi filmami lub serialami. Z jednej strony ich twórcy wprost dają nam do zrozumienia, że stopniowe odkrywanie opowieści jest w nich najważniejsze. Jeśli pojawia się element zręcznościowy to mam wrażenie, że raczej po to, by gra nie skończyła się zbyt szybko. Z drugiej strony jednak to określenie jest trochę na wyrost, jeśli gry porównamy sobie z pierwszym aktorskim filmem, w którym widz podejmuje decyzje, czyli Black Mirror: Bandersntach. W produkcji Netfliksa mamy też mnogość zakończeń i muszę przyznać, że momentami trudno było mi odnaleźć się w tym wszystkim.

Pojawia się pytanie o granicę między grą a filmem

Tu pojawia się pytanie o granicę między grą a filmem, bo w obu przypadkach musimy podejmować decyzje, żeby dalej poznawać przygotowaną przez twórców historię. Na razie tę granicę wyznacza to, gdzie w taką grę zagramy czy obejrzymy film.

Gry jak seriale – są w odcinkach!

Obejrzenie czy zagranie w Black Mirror: Bandersntach może być dobrym sprawdzianem, czy taki sposób poznawania stworzonej opowieści nam odpowiada. Nie trzeba przecież od razu kupować gry, bo wystarczy dostęp do Netfliksa.

Jeśli gra to Life is Strange od studia Dontnod Entertainment. Główny nacisk położono w niej na prowadzenie dialogów i podejmowanie decyzji, a wszystko to posuwa nas w głąb historii, która zależy od naszych wyborów. To też był główny slogan reklamowy tej gry.

Poznajemy w niej uczennice elitarnej szkoły, która jest nieśmiałą nastolatką pasjonującą się fotografią. Jej życie zmienia się, gdy odkrywa w sobie zdolności manipulowania czasem i razem ze swoją przyjaciółką postanawiają rozwiązać zagadkę zniknięcia innej dziewczyny. Sprawę utrudnia dodatkowo to, że zmiana w czasie może doprowadzić do opłakanych w skutkach konsekwencji.

Co ciekawe twórcy zdecydowali się opowiedzieć całą historię w pięciu odcinkach. A co jeszcze ciekawsze, po przejściu każdego z nich gra pokazuje nam listę wszystkich naszych decyzji oraz to jaki procent graczy dokonał takiego samego wyboru, jak my.

Komiks w grach

Inna gra z tego gatunku to seria The Walking Dead, na podstawie komiksów Roberta Kirkmana pod tym samym tytułem. Premiera gry na komputery była w 2012, dwa lata później mogli zagrać w nią gracze na Xbox One i Playstation 4, a w 2018 roku The Walking Dead pojawiła się na Nintendo Switch.  Za jej produkcję odpowiada studio Telltale Games, czyli to samo, które w 2007 roku stworzyło cenioną grę Sam and Max. Dla fanów przygodówek to wręcz kultowa produkcja, która w grudniu tego roku ukaże się w odświeżonej wersji. Gra bazuje na komiksach Steve’a Purcella, a tytułowi Sam i Max to pies w garniturze i królik o białym futrze, będący detektywami.

Akurat w świecie gier przygodowych, czerpanie całymi garściami z komiksów jest zjawiskiem powszechnym. Branża nawet zna przypadek Benoît Sokala – rysownika komiksów, który współpracuje przy tworzeniu przygodówek, a z czasem nawet zakłada własne studio mające produkować autorskie gry.

Gra jak lektura szkolna?

Przekazać ciekawą historię mogą nie tylko przygodówki. Warto wspomnieć o The Talos Principle – określanej mianem gry logicznej –  oraz A Plague Tale: Innocence, w której twórcy do klasycznej gry przygodowej dodali elementy gry akcji. Jak nie trudno się domyślić, przenosimy się w czasy zarazy, a dokładnie epidemii dżumy z 1349 roku.

Musimy podejmować decyzję, żeby przetrwać wojnę

Jednak zupełne oderwanie od gatunku przygodówek point and click przy jednoczesnym skupieniu na opowieści doświadczymy w polskiej produkcji This War of Mine. Naszym zadaniem jest pokierowaniem życiem cywili w czasie wojny. Poza zrujnowanym domem i meblami, z których możemy użyć do załatania dziur w ścianach lub napalenia w piecu, nie mamy nic innego. Jako gracz musimy zdecydować, kogo wysłać nocą do miasta w celu poszukiwania jedzenia, potrzebnych rzeczy, komu pozwolimy się wyspać, a kto w dzień zbuduje pułapkę na szczury, które zjemy na obiad. To dopiero początek decyzji, które będziemy musieli podjąć, aby przetrwać wojnę. Jednak nie wiemy, kiedy ona się skończy. Z doświadczenia wiem, że czasami może to być 40, a innym razem 14 dni. W czasie gry poznajemy historię postaci, a nasze decyzje wpływają na ich życie.

To nie jest gra, która ma sprawić nam przyjemność. Grafika utrzymana jest w ciemnych kolorach, przygnębiająca muzyka oraz konieczność dokonywania wyborów, których nie chcielibyśmy podejmować w prawdziwym życiu sprawiają, że jest to gra o cierpieniu. A jeśli uda nam się przetrwać – co wcale nie jest takie łatwe – dowiemy się, jak bohaterowie odnaleźli się w czasach pokoju.

Przez swoje nietypowe podejście do tematu wojny w grach, odniosła ona wielki sukces. Jest on tak duży, że kilka miesięcy temu zapowiedziano, że zostanie dopisana do kanonu lektur nieobowiązkowych. To całkiem dobry przykład na to, że dobra opowieść w grze komputerowej może być równie dobra, jak ta w filmie czy książce.

 

Przeczytaj też:

Radosław Rosiejka - instruktor Wydziału Komunikacji i Promocji GK ZHP, przez dwa lata drużynowy drużyny wędrowniczej w Hufcu "Piast" Poznań-Stare Miasto. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie.